"ślizgon bez uczuć"

2.5K 114 110
                                    

***
Stałam oparta o barierę na wieży astronomicznej, wpatrując się w ciemne niebo pełne gwiazd. Myślałam nad wszystkim, co się wydarzyło wczorajszego dnia. Nie tylko nad słowami Dumbledora, ale głównie nad tym, co powiedział Riddle.

"To nic nie znaczyło."

Dla mnie znaczyło. Może byłam głupia, a może normalne było to, że poczułam coś więcej. Nie była to dla mnie jednorazowa sytuacja, wręcz pragnęłam więcej. Jednak każdy o zdrowym rozumie wiedział by, że po Tomie nie można spodziewać się tak wielkich rzeczy, jak okazanie uczuć.

Dlaczego więc przez chwilę to odwzajemnił? Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wiedziałam, że nikt nie zna na nie odpowiedzi. Nawet on sam.

Wpatrując się w białe, małe plamki na niebie próbowałam znaleźć sens. Sens tego wszystkiego.

Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie?

Moje życie od zawsze było spokojne, pełne wsparcia, miłości i radości, które otrzymywałam od rodziców i przyjaciół.

Ten rok wydawał się być najgorszym, gdyż straciłam połowę bliskich mi osób.

Dzisiejszego dnia nie było mnie w Wielkiej Sali ani razu. Nie mogłam znieść myśli, że ujrzę w niej Toma, a jeszcze gorsze okazało by się spotkanie próbującego nas połączyć uczuciem Slughorna.

Riddle doskonale wiedział, co do niego czuję. Po przeczytaniu tego listu nie było ciężko się domyśleć. Dlaczego, do cholery, nie wyrwałam mu go, tylko pozwoliłam przeczytać?

Byłam na siebie okropnie zła. Nie dość, że zakochałam się w kimś, kto był pozbawiony jakich kolwiek uczuć i emocji, to nie mogę wspomnieć o tym, w jak krótkim czasie to się wydarzyło.

Dlaczego akurat Tom Riddle?

- o czym tak rozmyślasz, moja droga? - zapytała Dealia, podchodząc bliżej mnie.

- skąd wiedziałaś, że tu jestem? - zapytałam z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

- nie wiedziałam. Przychodzę tu niemalże codziennie, gdyż tylko tutaj mam spokój od Longbottoma. - uśmiechnęła sie szeroko.

- a, to ten Gryffon, co za Tobą cały czas łazi?

- niestety. - odpowiedziała, spoglądając na mnie - a więc, o czym myślałaś?

- o takim jednym.

- sądząc po Twojej minie, trochę Cię zranił. - powiedziała, kładąc rękę na moim ramieniu - szkoda. Nie wie, co stracił.

Uśmiechnęłam się lekko - akurat on nie wie napewno. Mam wrażenie, że jest pozbawiony jakich kolwiek uczuć.

- każdy ma w sobie jakieś uczucia - westchnęła - niektórzy poprostu nie są w stanie ich okazywać, albo się ich znacznie boją. Wiesz, one jakimś cudem bardzo zmieniają naszą osobowość i charakter.

- tylko jak przekonać go do tego, aby się ich nie bał?

Zamyśliła się. - pokaż mu, że nie ma czego się bać.

***
Wróciłam do dormitorium. Otworzyłam szafę, aby spokojnie się przebrać, jednak moim oczom ukazał się zielono srebrny szalik. Chwyciłam go, zmierzając w stronę jego właściciela.

Wchodząc do salonu głównego Slytherinu, od razu moim oczom ukazał się Tom Riddle, jak zwykle czytający książkę.

- czego chcesz, Rosaline? - zapytał, nie odrywając wzroku od lektury.

Nie powinno mnie tam być.

- szalik - rzuciłam go w jego stronę - udław się nim.

Odwróciłam się na pięcie, zmierzając w kierunku wyjścia, gdy nagle ten złapał mój nadgarstek. - co ty robisz? - zapytałam z wściekłością w oczach - oddałam Ci szalik, a teraz chcę wyjść.

- możesz go zatrzymać - powiedział spokojnym tonem, wpychając mi w dłoń owy przedmiot.

- nie chcę tego. Z resztą, dlaczego to robisz?

- jeszcze się czymś zarażę.

Na jego ustach pojawił się lekki, sztuczny jak zawsze uśmieszek.

Wyszłam z pokoju głównego, idąc w stronę wieży Ravenclaw.

Nienawidziłam Riddle'a. Nie chciałam go znać.

***
Czekałam na przyjaciół, którzy lada moment mieli wysiąść z pociągu i zobaczyć się ze mną pierwszy raz od tygodnia.

Może tydzień nie jest długim okresem, jednak zważając na to, ile się wydarzyło bardzo ich potrzebowałam.

Hogwart Express zatrzymał się, a z pociągu zaczęli wychodzić uczniowie.

Na samym końcu, wyszli również oni.

Prudence gdy tylko mnie zauważyła od razu zaczęła biec w moja stronę, rzucając mi się w ramiona. - tęskniłam. - wyszeptałam.

Ruszyliśmy w stronę zamku.

- jak dobrze tu wrócić - powiedziała Mirabelle - szkoda tylko, że bez Alexa.

Alexander. To imię wywoływało u mnie smutek. To prze ze mnie opuścił Hogwart.

Mina Noah trochę posmutniała na wspominkę o nim, więc Prudence przytuliła się do niego, delikatnie całując.

Mirabelle zrobiła skwaszoną minę. - zakochane gołąbki.

Ona i mój brat uśmiechnęli się tylko.

A mi przypomniał się Riddle.

Weszliśmy do zamku, jako ostatni z uczniów. Profesor Dumbledore wraz z dyrektorem Dippetem stali przy wejściu, miło nas witając.

- dobrze Was widzieć - odezwał się nauczyciel transmutacji - brakowało tu waszej grupki.

Profesor się uśmiechnął, a my odwzajemniliśmy uśmiech, zmierzając w stronę jadalni.

Mijając próg Wielkiej Sali, napotkałam się ze spojrzeniem Toma. Chwilę się w siebie wpatrywaliśmy, gdy nagle poczułam lekki ból w plecach.

Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się Prudence.

- nawet nie próbuj.

- tylko patrzałam.

- "tylko" może znaczyć u Ciebie wszystko.

Westchnęłam. - pokłóciliśmy się.

- kochana, i czym Ty się przejmujesz. To tylko Riddle.

- nie jest mi obojętny, Prudence. Ale boli mnie to, jak to wszystko potraktował. Zupełnie obojętnie.

Położyła swoją dłoń na mojej. - wiem, że Ci ciężko, ale musisz zrozumieć, że nie jest to ktoś dla Ciebie, Rosaline. Zasługujesz na coś lepszego niż ciągły płacz i martwienie się.

Miała rację. Zupełną rację.

- o czym gadacie? - wtrącił się Noah.

- niczym istotnym. - odpowiedziałam, błagającym wzrokiem spoglądając na Prudence.

- Rosaline, on wie. Dobrał się do Twojego listu.

Przełknęłam ślinę, teraz spoglądając na brata.

- nie jestem zły, tylko zdziwiony. Musisz pamiętać, że Riddle to najgorsza osoba, jaką kiedykolwiek spotkałem. Nie zdajesz sobie sprawy, jakie rzeczy robił.

Tak się akurat składa, że wiedziałam więcej niż ktokolwiek inny.

Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem.

Uśmiechnął się delikatnie. - ważne, żebyś była szczęśliwa.

- szczęśliwa z Riddlem? Noah, czy Ty siebie słyszysz? - zapytała Prudence, spoglądając to na jej chłopaka, to na mnie.

- Prudence ma rację - odpowiedziałam - nie da się z nim być szczęśliwym.

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz