wieża astronomiczna

2.5K 120 177
                                    

***
- na dzisiejszej lekcji opanujecie wiedzę na temat amortencji - zaczął Slughorn - już kiedyś mówiliśmy o tym eliksirze, jednakże postanowiłem przeprowadzić tą lekcję dokładniej - powiedział, po czym spojrzał na Toma lekko się uśmiechając - ciekawe, jaki zapach wyczujecie.

Brunet podszedł do kociołka z substancją w tym samym czasie, co ja. Pochyliłam się lekko nad eliksirem, będąc ciekawa tego, co wyczuję. Chłopak zrobił to samo.

Poczułam jego zapach.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nasze spojrzenia nie spotkały się po poczuciu zapachu eliksiru.

Tom i ja spojrzeliśmy na siebie nerwowo w tym samym czasie. Gdy do tego doszło potknęłam się o coś, prawie upadając, jednak ślizgon w ostatnim momencie złapał moją dłoń.

- dzięki, Riddle - powiedziałam, poprawiając szatę.

Odeszliśmy od kociołka, a Tom dalej mi się przyglądał.

- coś ze mną nie tak? - zapytałam po dłuższej chwili, nie mogąc wytrzymać tej presji.

- mam wrażenie, że wszystko.

Uśmiechnęłam się, lekko go uderzając w ramię.

- przypominam, że to Ty masz dość nieciekawe plany na przyszłość, Tom.

***
- Tom Riddle -

Racja. Miałem nietypowe plany na przyszłość, o niektórych z nich nie wiedziała nawet ona. Nikt nie wiedział.

Najbardziej zdziwił mnie jednak fakt tego, co poczułem podchodząc do kociołka.

Wanilia i pergamin.

Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że poczułem jej zapach.

Rosaline Bridget.

Pomimo, iż odpychałem od siebie tą myśl - doskonale wiedziałem, że jest w tej dziewczynie coś, co przyciąga mnie do niej dużymi krokami.

Tego samego dnia, wieczorem, ujrzałem ją, zmierzającą w kierunku przeciwnym do wieży Ravenclaw. Może nie powinienem, ale postanowiłem się tym zainteresować.

Ruszyłem tuż za nią. Ku mojemu zdziwieniu, krukonka szła w stronę wieży astronomicznej.

Usiadła pod jedną z murowanych ścian - i zaczęła płakać.

Nie znałem powodu jej płaczu. Ale widok ten bardzo mnie zabolał, poczułem dziwne ukłucie w sercu, i chyba... zrobiło mi się jej żal.

Cichym krokiem podszedłem do niej, siadając obok niej.

Uniosła głowę, spoglądając na mnie swoimi zielonymi, cudnymi oczami.

- Tom. - powiedziała ledwo przez łzy - Nic nie rozumiem.

Westchnąłem, wpatrując się w jej oczy. - nie jesteś z tym sama, Rosaline. Może nie wyglądam na takiego, który potrafi wysłuchać, ale jeśli czujesz taką potrzebę...

Jedyne co zrobiła, to wtuliła się we mnie. Przez pierwsze kilka sekund czułem się bardzo niezręcznie, nie spodziewałem się takiego ruchu z jej strony. Przyciągnąłem ciało krukonki bliżej mojego, pozwalając jej wypłakać się w moją szatę.

Ogarnęło mną dziwne uczucie spokoju i troski. Nie byłem pewien, od czego to zależało, ale czułem się na prawdę dobrze.

Po dłuższej chwili dziewczyna uniosła głowę, spoglądając na mnie i powoli się odsuwając. - przepraszam, Tom.

Uniosłem brew, pokazując niezrozumienie.

- za to, że musisz mnie widzieć w takim stanie, i siedzieć tu teraz ze mną, marnując czas. - powiedziała, ocierając łzy, spływające po jej policzkach.

- nie żałuję, że tu jestem. - odpowiedziałem - wręcz przeciwnie. Podoba mi się to.

- podoba Ci się moje cierpienie? - zapytała, a na jej twarzy można było dostrzec lekki uśmieszek.

W odpowiedzi odwzajemniłem uśmiech. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, zatrzymując swój wzrok na ciemnym, gwieździstym niebie.

***
- Rosaline Bridget -

Tom powtórzył mój ruch, również spoglądając w gwiazdy. Spojrzałam na jego twarz, która była idealnie oświetlona światłem księżyca. Ponownie odwrócił swoją głowę, zatrzymując spojrzenie w moich oczach. Te jego były przepełnione czymś innym, niż zazwyczaj. Wydawało by się to niemożliwe, ale dostrzegłam w nich wyraz współczucia zmieszany z zaniepokojeniem. Jego twarz, zawsze zimna i kamienna, teraz przypominała coś spokojnego, z powoli pojawiającym się szczęściem.

Odwróciłam swój wzrok spowrotem na niebo. - przytłoczyły mnie sprawy, które miały wydarzenie w ostatnich miesiącach. - powiedziałam, próbując powstrzymać kolejne łzy - czuję, że nie daję już sobie rady.

***
- Tom Marvolo Riddle -

Rozumiałem ją, doskonale ją rozumiałem.

Jednak nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego słowa, żadnego znaku.

Przygnębiał mnie jedynie fakt, że ona martwi się tyloma rzeczami, gdy ja na barku niosę śmierć.

Marta Warren umarła z mojej winy, ale nie odczuwałem za to do siebie żalu. Była to część mojego planu, więc nie ona jedyna musiała zginąć. Ofiar będzie jeszcze dużo.

Chwyciłem delikatnie jej podbródek, wpatrując się w jej oczy. - dasz sobie radę, Rosaline. Musisz iść dalej, rozumiesz? Przeszłości nie zmienisz, niezależnie, ile byś za to dała.

Dziewczyna kiwnęła głową. - boję się, że znowu będę musiała cierpieć, Tom. Nie chcę, nie zniosę tego więcej...

Kciukiem otarłem łzę spływającą po jej policzku - nie obiecuję Ci, że nie będziesz cierpieć, bo tego nie możesz uniknąć. Ale mogę obiecać, że osoby, które do tego doprowadzą, będą cierpieć tak bardzo, że nigdy się nie pozbierają.

Przez chwilę sam analizowałem słowa, które opuściły moje usta. Dotarło do mnie, że chcę ją chronić, ze względu na wszystko, pomimo, iż nie powinienem, gdyż to ja jestem największym zagrożeniem, nie tylko dla świata, ale szczególnie dla niej.

***
- Rosaline Bridget -

Uchyliłam lekko usta, chcąc coś powiedzieć, ale wypowiedź uniemożliwił mi Riddle, stykając swoje wargi z moimi.

Nie byłam pewna, dlaczego to robi, oraz dlaczego mu na to pozwalam, pomimo wszystkiego, co przeszliśmy. Ale chciałam tego, już od dłuższego czasu, i doskonale o tym wiedziałam.

Tym razem nie oderwał się ode mnie obwiniając mnie za to, jak ostatnim razem. Wręcz przeciwnie, położył dłoń na mojej głowie, następnie pozwalając mi się w niego wtulić. Potrzebowałam tego, z resztą oboje potrzebowaliśmy.

Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, mocno przytuleni do siebie, a jedynym dźwiękiem, który w tamtej chwili słyszałam, był jego spokojny oddech.

Po chwili zaczęłam chichotać.

Podniósł moją głowę z jego torsu, przyglądając mi się z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

- urocze to było. - powiedziałam, lekko się uśmiechając.

- co było urocze? - zapytał.

- Twoje zachowanie, Tom. Podoba mi się to. - odpowiedziałam, ponownie obejmując go w pasie i wdychając jego zapach.

Nie widziałam tego, ale czułam, jak na twarzy Toma pojawił się zmieszany uśmiech. Nie dziwię mu się, nikt nigdy wcześniej nie okazał mu czegoś podobnego.

***
Hej hej, witam ponownie.

Podobał Wam się rozdział? 😻

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz