Jemioła

2.8K 111 279
                                    

***
- są święta, a Ty się uczysz? - zapytałam Toma, spotykając go w bibliotece.

- nie zupełnie. Myślę nad jedną rzeczą.

Usiadłam obok niego. - jaką?

- nad moim nowym nazwiskiem. Jak już osiągnę sukces, Tom Marvolo Riddle będzie brzmiało tak bardzo idiotycznie.

- już brzmi - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.

- nie pozwalaj sobie - zaczął - co myślisz o... Lord Voldemort?

- Lord Voldemort? - zapytałam, opierając się o oparcie fotela - brzmi całkiem w porządku.

Zamknął notes, i odłożył go na stół. Następnie spojrzał na mnie. - dyrektor Dippet dowiedział się o tym, co zrobił gryfon, wydaje mi się, że miał na imię... Hagrid.

Spojrzałam na niego pytająco.

- przez jego głupie zwierzę umarła dziewczyna.

Zerwałam się na proste nogi. - Tom!

- co?

- jesteś żałosny. Musiałeś to zwalać na innych uczniów? Przez Ciebie mogą go wyrzucić!

- już to zrobili. - uśmiechnął się fałszywie - jednakże, muszę zaprzestać tym atakom. Nie mogą zamknąć szkoły, bo będę musiał wrócić do sierocińca.

- do sierocińca? - zapytałam, z powrotem siadając obok niego - to dlatego nie chciałeś nic mówić o Twojej rodzinie.

- mój ojciec był plugawym mugolem. Matka była czarownicą, zakochaną w tym człowieku. Podawała mu eliksir miłosny, licząc na to, że gdy zajdzie z nim w ciążę pod wpływem mikstury, ten ją pokocha. Gdy dowiedział się jednak, zostawił ją samą z dzieckiem.

- przykro mi, Tom... - powiedziałam że współczuciem, dotykając jego ramię - musi być Ci ciężko.

- nie jest mi ciężko - odpowiedział, spoglądając na mnie wściekłym wzrokiem - boją się mnie tam. I bardzo dobrze, mają powody.

***

Staliśmy na jednym z korytarzy wpatrując się w gwiazdy. Było tak cicho i spokojnie. Uwielbiałam takie momenty.

- przypomniał mi się wieczór, w którym był bal. - zaczęłam - gdyby nie on, zapewne nie siedzielibyśmy tu teraz razem i wpatrywali się w ciemne niebo.

- zapewne. - odpowiedział, spoglądając na mnie - dlaczego teraz o tym myślisz?

Nie uzyskał odpowiedzi, gdyż zza roku wyszedł profesor Slughorn wraz z profesorem Dumbledorem.

- widzisz, Albusie... - mówił nauczyciel eliksirów, jednak przerwał swoją wypowiedź zauważając nas stojących przy jednym z okien - oh, dzisiejsza młodzież. Czyż nie wyglądają razem cudownie, Albusie?

- hm. - zamyślił się nauczyciel transmutacji - wydaje mi się, że jemioła rosnąca nad wami potwierdza przekonania Horacego.

Obaj uśmiechnęli się, odchodząc powolnym krokiem.

Zarówno brunet jak i ja spojrzeliśmy nad swoje głowy. Dumbledore miał rację, rosła tam jemioła.

Swój wzrok skierowałam na stojącego prze de mną Toma. Po chwili chłopak uczynił to samo. Zbliżyłam się powoli, cały czas patrząc w jego ciemne, brązowe oczy.

Tom schylił się lekko, przez chwilę jakby się wahając.

Nie wytrzymałam.

Złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Poczułam, jak jego dłonie stykają się z moimi, na co przeszedł mnie lekki, ale przyjemny dreszcz. 

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz