Lekcja eliksirów

10.1K 233 131
                                    

Na peronie czekały już na mnie moje dwie przyjaciółki - Prudence Davies i Mirabelle Vegion. Czekał tam również Alexander Jaxon - kolega mojego starszego brata. Od początku mojej przygody w Hogwarcie trzymamy się wszyscy razem - pomimo, iż Noah - czyli mój brat, i Alexander są od nas starsi o dwa lata, jakoś nigdy za specjalnie im to nie przeszkadzało, zawsze chętnie się z nami trzymali.

Minęliśmy próg drzwi Hogwart Expressu i zajęliśmy wolny przedział. Wraz z Mirabelle ledwo powstrzymywałyśmy śmiech widząc, jak Prudence wpatruje się w mojego brata. Jest w nim zakochana od pierwszej klasy, sama się zastanawiam, dlaczego. Nie jest on ani przystojny, ani mądry. Przynajmniej ja tak uważam.

Kiedyś zapytałam Davies, co w nim widzi. Odpowiedziała mi, że uwielbia jego charakter, to, jaki potrafi być uprzejmy i zabawny. Jego zielone oczy, z resztą podobne do moich, w których można się zagłębić. Prudence z chęcią opowiadałaby mi dalej, gdybym nie przyłożyła ręki do jej ust, aby przestała. No przepraszam, ale nie miałam zamiaru słuchać o tym, jaki cudowny jest mój brat. I tak nie zmienię o nim zdania.

- Rosaline - usłyszałam moje imię z ust  Mirabelle - proszę, w tym roku nie podlizuj się tak Slughornowi, nie znoszę tego słuchać.

- Nie ma takiej opcji. Nawet nie wiesz, ile mam z tego korzyści. - odpowiedziałam jej szczerze się uśmiechając. - z resztą, nie podlizuje się aż tak.

W tedy moi przyjaciele wybuchnęli śmiechem.

- bez przesady, okropni jesteście.

Uśmiechnęłam się po chwili, sama zdając sobie sprawę z tego, że faktycznie mają rację. No cóż, jakoś trzeba sobie radzić.

- ubierzcie szaty, zbliżamy się już. - poinformował nas jeden z uczniów, uchylając drzwi od naszego przedziału.

Wyciągnęłam z bagażu wszystko co mi potrzebne, i ruszyłam w stronę łazienki, aby się przebrać. Kolejka była naprawdę długa, więc razem z przyjaciółkami trochę musiałyśmy postać.

Rozmawiałyśmy w tym czasie o jednym ze ślizgonów, w którym zauroczona była tym razem Mirabelle. Chłopakiem tym był Orion Black. Ona zgłupiała jeszcze bardziej, zakochując się w kimś takim, jak on. Był jednym z wyznawców Riddle'a, którego szczerze nie znosiłam. On i jego "sekta" to był naprawdę koszmar, nie dość, że latali za nim jak za jakimś królem, to jeszcze wykonywali każdy jego głupi pomysł, jakim najczęściej było dręczenie szlam.

Gdy kolejka wreszcie się zmniejszyła, nadeszła moja kolej. Ubrałam na siebie koszulę, niebiesko srebrny krawat oraz szatę z herbem Ravenclaw i wróciłam do przedziału.

Długo nie musieliśmy czekać, a uczniowie już wychodzili z pociągu udając się w stronę szkoły.

Jak zwykle, nasza piątka opuściła pociąg ostatnia, gdyż Alexander znowu zapomniał jednego z bagaży, tak, jak co roku.

Zajęliśmy miejsca przy stole krukonów, po za Jaxonem, który niestety należał do Gryffindoru. Chociaż może to i lepiej, czasami można było naprawdę zwariować w jego towarzystwie.

Dumbledore, jak zwykle, ogłosił jakąś nudną mowę powitalną, a następnie pierwszoroczniacy zostali przydzieleni do swoich domów. Czasami śmiesznie się patrzyło na twarze zadowolonych dzieciaków, trafiających do domów, do których trafić chciały.

Po kolacji udaliśmy się w czwórkę do naszych dormitorium. Moje dzieliłam razem z dwoma przyjaciółkami, czyli Prudence i Mirabellą. Naprawdę zadowolona byłam, że dzielę je akurat z nimi, bo gdyby nie to, raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły. Nie wyobrażam sobie w tym momencie innego życia z innymi ludźmi.

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz