Szachy Czarodziejów

1.9K 95 6
                                    

***

- Dwa miesiące od śmierci Mirabelle -

Luty.

Za oknem widać było białe, puszyste górki śniegu, a z każdym dniem było go coraz więcej. Większość uczniów, szczególnie Ci młodsi, wychodzili na błonie, korzystając z pogody i rzucając w siebie nawzajem śniegiem czy lepiąc bałwany.

Jednak ja nie cieszyłam się z zimy. Nie w tedy, gdy pogrążona byłam w myślach o mojej przyjaciółce. W dalszym ciągu nie potrafiłam przyzwyczaić się do myśli, że nie było jej już z nami, przynajmniej nie w tym świecie. 

Wraz z Prudence oddalałyśmy się od siebie, praktycznie się do siebie nie odzywałyśmy. Nie było to spowodowane jakąś kłótnią czy sprzeczką, dalej się przyjaźniłyśmy. Myślę, że to wszystko było spowodowane właśnie śmiercią naszej przyjaciółki. Obie przypominałyśmy ją sobie nawzajem. Każdy to wiedział, nie trzeba było mieć nie wiadomo jakich zdolności aby zauważyć, że to wszystko bardzo nas bolało.

***

Wraz z Tomem siedziałam w pokoju wspólnym ślizgonów, siedząc nad książkami i wzajemnie przepytując się ze składników eliksirów. Równie dobrze moglibyśmy to robić w każdym innym miejscu, jednak Riddle stwierdził, że do salonu Ravenclaw nie wejdzie, więc byłam zmuszona siedzieć w towarzystwie innych ślizgonów.

- co powiesz o eliksirze tojadowym?

- Łagodzi objawy likantropii. Dzięki niemu osoba zachowuje świadomość i ludzki umysł podczas transformacji w wilkołaka. Ma niedobry smak, a po skończeniu warzenia eliksiru tworzy słaby, niebieski dym.

- słowo w słowo. Wszystko umiesz, jaki jest sens przepytywania Cię dalej? - zapytał Tom, odkładając podręcznik na stół. - i tak nie będziesz lepsza ode mnie.

- chcę zostać aurorką, muszę zdać egzaminy końcowe z jak najlepszymi wynikami. - odpowiedziałam, na co ślizgon przewrócił oczami.

- Do OWUTEMÓW został nam jeszcze ponad rok. - odezwał się Rosier.

- masz rację, ale chcę, aby Slughorn wiedział, że mi zależy.

- Rosaline, cały rocznik o tym wie. - wtrącił się Malfoy, tworząc na twarzy uśmiech. - wykorzystaj czas w Hogwarcie, bo będzie Ci go brakowało.

- mówisz jak moja ciotka. - odpowiedziałam, przewracając oczami. - też byś się postarał Abraxasie, może bardziej byś się spodobał Prudence.

Uśmiech na twarzy blondyna zniknął, a zamiast niego pojawił się grymas. - myślisz, że jeśli będę popisywał się przed Slughornem, zwróci na mnie uwagę?

- O, to na pewno. - odpowiedziałam z ironią w głosie, jednak Malfoy uwierzył w moje słowa i szybkim ruchem zdecydował się sięgnąć po podręcznik leżący na stole, który przed chwilą znajdował się w rękach Toma.

Zachichotałam widząc, jak Abraxas skupia się na każdym zdaniu opisanym w książce, uciszając Rosiera i Dołohowa aby byli cicho, bo ten próbuje się skupić i coś zapamiętać.

- i tak niczego się nauczy. - mruknął Rosier, spoglądając to na Toma, to na Dołohowa.

Ślizgon po jego prawej kiwnął głową jako, że zgadzał się z jego słowami, a Riddle siedzący w swoim fotelu odwrócił wzrok i z zażenowania całą tą sytuacją przystawił swoją dłoń do skroni, łokieć opierając o oparcie fotela.

Widok takiego Toma zawsze doprowadzał mnie do śmiechu, tak więc również było tym razem.

- Rosier - powiedziałam po chwili - co powiesz na małą rozrywkę?

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz