Rozdział 11

867 24 1
                                    

Vito wkroczył do pokoju szpitalnego swej żony.

-Możesz się już ubrać!

-Lekarz mnie już wypisał?-zapytała Rosa.

-Tak, zabieram cię do domu, potem wrócę po Esme.

-Świetnie.

Rosa niczego nie podejrzewała gdy się ubierała, Vito  wziął ją za ramię i wyszli ze szpitala, Ochronie kazał nadal czekać w szpitalu aż da im znać czy przyjedzie po córkę czy sami ja zawiozą do domu.

W czasie drogi Rosa umęczona zamknęła oczy, dlatego nie zauważyła dokąd kierowca ich wiezie, zorientowała się gdy samochód stanął na środku drogi i szofer wyszedł z auta, Vito również wysiadł z auta i otworzył jej drzwi.

-Już jesteśmy w domu?-zapytała wysiadając z auta, jednakże stali na środku ulicy.

- Twoje miejsce jest na ulicy, nie wrócisz już do domu, mam zakaz wstępu, zostawię cię tu z czym stoisz, to co masz na grzbiecie musi ci wystarczyć.

-Vito co ty mówisz?

-Myślałaś że się nigdy nie dowiem?

-Ale o czym?

Vito wyjął dokument z marynarki i rzucił jej w twarz.

-Co to jest?

-Czytaj!

Przebiegła wzrokiem treść dokumentu, test DNA, spojrzała na niego przerażona.

-Vito!

-Nie masz już męża, ani domu, ani dzieci.

-Proszę cię ja wiem jak to wszystko wygląda ale jestem twoją żoną, matką twoich córek, nie możesz mnie ot tak wyrzucić na ulice, proszę cię.

-Nie masz prawa o nic prosić, nie chcę być z tak zdradziecką suką jak ty!

-Nie rób tego! To nic nie znaczyło, jedna noc przed laty, żaden romans, wielka pomyłka, proszę Vito ciebie kochałam całe życie.

-Ty śmiesz jeszcze mi mówić o miłości? Lepiej okaz mi resztki szacunku jakie ci zostały jeszcze do mnie i powiedź ko jest ojcem?

Rosa pokręciła głową- Vito nie pytaj, to nie ma znaczenia.

-Kto nim jest? Mów! 

Drgnęła ale pokręciła głową- On nic nie znaczy, nawet nie wiedział o istnieniu syna, ty nadal jesteś  ojcem Silvestra i zawsze nim pozostaniesz, nikt nie musi się o niczym dowiedzieć, Esme nic nie wie i SIivestro też nie musi wiedzieć, jaki to ma sens?

-Tyle lat mnie oszukiwałaś, więcej ci na to nie pozwolę, rób sobie co chcesz, ciesz się że cię nie zabiję choć powinienem to zrobić, wynoś się z mojego życia i nigdy nie wracaj.

-Co powiesz Esme?

-Nie twoja sprawa.

-Mam prawo widywać dzieci.

-O twoim prawie do moich dzieci jeszcze pogadamy, a teraz nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz i co zrobisz, może twoja siostra cię przyjmie ale jak się pokażesz na terenie posiadłości każe cię zastrzelić jak psa.

-Vito proszę jesteśmy rodziną, nie przekreślaj tych lat.

-Ty je przekreśliłaś, możesz sobie iść do diabła albo do tego faceta z którym mnie zdradziłaś.

-Nie wiesz co mówisz.

-Silvestro jest moim synem, ale ty już nie jesteś moją żoną i matką moich dzieci.

Jeszcze mnie pokochaszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz