Rozdział 4

417 8 0
                                    


Vitorio zamierzał odwiedzić córkę, dzień po ślubie, trochę się o nią martwił, jak minęła jej noc z mężem.

Nie zdążył wyjść z domu gdy na dziedzińcu pojawiło się auto Santiaga z jego ochroną, wysiadł z niego niepewnie teść Ofelii.

-Właśnie wybierałem się do córki, co cię tu sprowadza Santiago? Chcesz pogadać o interesach? Od ślubu minęła dopiero doba, jak się mają nowożeńcy?

Podjechało drugie auto, wysiedli z niego Saul i Manuel.

Vitorio był zaskoczony gdy Santiago podszedł do niego a synowie stanęli przy autach.

-Co to za powitanie? Gdzie Ofelia?

Manuel miał ciemne okulary ale i tak wzrok miał wbity w podłogę.

-Cześć Vito możemy pogadać?-spytał Santiago.

-Wybieram się do Ofelii to jedźmy do twojego domu.

-Zaczekaj-rzekł Santiago-Musimy porozmawiać, wejdźmy do środka.

Vito poprowadził go do swego gabinetu, dwóch ochroniarzy Santiaga podążyło jednak za nimi.

-To o co chodzi?-spytał Vito.

Mężczyźni stanęli za plecami Santiaga.

-O Ofelię moją synową- podkreślił Santiago-Wiesz że dla mnie jest, była jak córka.

-Dlaczego mówisz była? Już nie jest dla ciebie jak córka?

Santiago spojrzał zakłopotany na Vito-Bo chodzi o to że Ofelia źle zniosła całą tę sytuację.

-Jaką sytuacje? Masz na myśli ślub? No przecież wiedziała że to jej obowiązek wobec rodziny, zgodziła się jest dobrą córką, nigdy nie miałem z nią takich problemów jak z Esme..

-To prawda ale...jej nerwy nie wytrzymały.

-Co to znaczy?

-Rano Manuel odkrył że zamknęła się w łazience i wyważył drzwi bo zaniepokoiło go że się nie odzywa.

-No i?

-Ofelia podcięła sobie żyły.

-Co ty mówisz?-Vito chwycił go za klapy marynarki a dwaj mężczyźni stojący za plecami Santiaga wyciągnęli broń i skierowali w jego stronę, zignorował to.

-Odłóżcie broń i wyjdźcie za drzwi- zawołał Santiago.

-Ale szefie!

-Powiedziałem za drzwi, my tu rozmawiamy, nic się nie dzieje.

Ochrona wyszła a zrozpaczony Vito odsunął się od niego.

-Co z nią ? Żyje prawda?

-Chłopcy wezwali karetkę, pojechali z nią do szpitala, ale...

-Ale co?-wrzasnął Vito -Co się stało? Mów!

Santiago pokręcił głową- Nie udało się jej uratować!

-Co ty mówisz?-Vito chwycił się za głowę-Nie, to nieprawda, moja córka żyje!

-Bardzo mi przykro Vito, moje kondolencje!

-Wczoraj córka była cała w bieli a dziś co, oddajesz mi ją w trumnie?

-Nie tak miało być, uwierz Manuel jest tak samo załamany jak my wszyscy, nie wiemy dlaczego to zrobiła.

-Gdzie moja córka?

-Jeszcze w szpitalu, ty jako najbliższa jej rodzina musisz ją odebrać i...

-Boże, dałem ci córkę żywą a ty oddajesz mi martwą? Zabiliście ją?

Jeszcze mnie pokochaszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz