Po tym co się stało nie mogłam przestać myśleć że Tarcy nie żyje a my jej nie uratowaliśmy. To na prawdę przygnębiające że nie możemy komuś pomóc mimo naszych starań. Siedząc na krzesełku aby usłyszeć wieści o przyjaciółce cały czas miałam te okropne myśli. Lydia jak okazało miała wiele szczęścia i za kilka dni mogła wyjść ze szpitala. Tyle dobre w tym całym nieszczęściu. Musieliśmy teraz namierzyć kolejną chimerę aby ta nikogo nie skrzywdziła.
Kolejnego dnia mieliśmy wolne od szkoły więc mogliśmy się zając jakimś punktem zaczepienia ale niestety nic nie było. Liam i Mason mieli iść do klubu aby się trochę odstresować. Beta mojego chłopaka nie za bardzo chciał iść do klubu dla gejów ale zgodził się pod małym szantażem. Dla mnie mogło być zabawnie ale ten chłopak był za poważny.
Stiles miał dziś iść ze mną do biblioteki abym zabrała materiały na chemię. Scott niestety musiał zostać w klinice dlatego poprosiłam przyjaciela o pomoc.
- Kurde Stiles zapomniałam karty do biblioteki. - mówię.
- Spoko mam swoją więc ci pożyczę. - mówi.
- Dzięki nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- To co idziemy? - pyta pokazując na budynek.
- Tak muszę wziąć tylko kilka kartek i wynosimy się stąd. - mówię.Wchodząc do biblioteki od razu wyczuwam że coś jest nie tak. Nie wiedziałam co ale czułam niepewność i złość. Jak się po kilku minutach okazało nie byliśmy sami.
- Stiles jesteś? - pytam.
- Lily ktoś tu jest. - mówi.
- Oczywiście że jestem teraz szeryf zapłaci mi za to co zrobił. - mówi jakiś chłopak.
- Spokojnie może się jakoś dogadamy. - mówię.
- Nie dogadamy się twój przyjaciel zginie tak samo jak i ty. - mówi.Dostaję w głowę że widzę gwiazdki i nie mogę się podnieść. Stiles atakuje chłopaka a ja po chwili tracę przytomność. Budzę się w jeepie przyjaciela gdy ten siedzi i opiera głowę o kierownicę.
- Stiles co się stało? - pytam.
- Lily ja go zabiłem. - mówi zrozpaczony.
- Broniłeś się nie miałeś wyjścia. - mówię.
- Nie mogłem rozegrać to inaczej a nie zabijać go. - mówi.
- Jak chcesz może to zostać pomiędzy nami. Nikt nie musi się o tym dowiedzieć. - mówię kładąc mu rękę na ramię.
- A co z ciałem? - pyta.
- Ktoś rano go znajdzie ale przecież nie powiąże go z tobą. - mówię.
- Masz rację a kartę gdzieś wyrzucę. - mówi.
- Pamiętaj że możesz na mnie liczyć. - mówię.
- Dzięki Lily jesteś najlepszą przyjaciółką jaką miałem.Po tym wszystkim chłopak odwozi mnie do domu a potem odjeżdża. Wchodząc do domu mam ochotę na prysznic i szybki sen ale nie wiem czy będę mogła skoro tak dużo się wydarzyło.
- I jak udało się ogarnąć te materiały? -pyta Scott gdy wchodzę do pokoju.
- Tak teraz uda mi się napisać dobrze ten referat. - mówię.
- To się cieszę może wspólny prysznic? - pyta.
- Pewnie czemu nie. - mówię.Po wspólnym prysznicu kładziemy się w swoim objęciach ale ja niestety nie zasypiam tak szybko jak mój chłopak. Koło godziny trzeciej schodzę na dół aby napić się wody. Cały czas mam w głowie to że Stiles zabił tamtego chłopaka. Nie wiem co on teraz przeżywać skoro ja nie mogę przestać o tym myśleć. Wracając do łóżka piszę jeszcze krótką wiadomość do przyjaciela.
Koejnego dnia mieliśmy się wybrać do Eichen House gdzie znajdował się Walack który był autorem książki którą czytała Tarcy. Musieliśmy zdobyć informacje na ten temat inaczej nie mieliśmy innego tropu po za tym. Wizytę załatwił nam Deaton który ma przyjaciela w ośrodku. Idąc za pielęgniarzem wyczuwam zmielony jarząb którego jest coraz więcej. Chcemy przejść przez drzwi ale niestety spotykamy opór w postaci bariery.
- Nie myśleliście że przejdziecie wszyscy co? - pyta pielęgniarz.
- Spoko poradzimy sobie. - mówi Stiles.
- W to nie wątpię ale proszę uważajcie na siebie. Słyszeliście jaki on jest. - mówi Scott.
- Damy radę to tylko chwila i za kilka minut będziemy z powrotem. - mówi Lydia.
- Macie na siebie uważać. - mówię.Gdy oni odchodzą my zostajemy z wielką niewiadomą. Mężczyzna miał podobno trzecie oko i kiedyś sam tu pracował a teraz jest pacjentem co jest dla mnie chore. Po kilku minutach nadal ich nie ma co robi się niepokojące ale nadal czekamy. Za to z Kirą zaczyna dziać się coś niepokojącego i ona sama zaczyna elektryzować całe pomieszczenie co widzę pierwszy raz.
- Musimy coś natychmiast zrobić. - mówię.
- Wezmę ją a wy tu czekajcie. - mówi Hektor.
- Przecież ona razi prądem będziesz cierpiał. - mówię.
- Dam radę nie martw się Lily. - mówi.
- Niech ci będzie.Gdy ten wynosi dziewczynę Stiles i Lydia wracają od Walacka.
- No i czego się dowiedzieliście? - pytam.
- Musimy przeczytać tą książkę a wtedy dowiemy się wszystkiego. Musimy też pamiętać że książka działa inaczej na każdego. - mówi Lydia.
- No to czeka nas miła lektura. - mówię.
- Chodźmy już stąd Kira i Hektor czekają na nas. - mówi Scott.Na zewnątrz czekają już wspomniani przez Scotta przyjaciele. Widać że dziewczyna czuje się lepiej więc każde z nas wraca do siebie. Scott i ja po pysznej kolacji przygotowanej przez panią Melissę i idziemy spać.
Kolejnego dnia wieczorem wszyscy zebrali się u nas w salonie aby czytać tą durną książkę. Nawet pojawił się ten durny Theo ale nie mogłam przecież go wygnać skoro to nie był mój dom. Stiles zachowywał się coraz dziwniej ale popatrzyłam na przyjaciół i nikt tego nie zauważył. Coraz trudniej żyło mu się z myślą o tym co zrobił a ja też nie potrafiłam tego wyrzucić z pamięci. Mimo że jestem wilkołakiem nie musiałam nikogo zabijać tak jak chłopak. Czułam że Stiles chciał powiedzieć Scottowi ale bał się i to bardzo. Widziałam po każdym że nie ciekawiła ich ta książka i coraz więcej osób przysypiało niż ją czytało. Ja też poddałam się zmęczeniu i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Następnego dnia gdy się obudziłam Scott nadal spał więc postanowiłam wstać i zrobić śniadanie. Postawiłam dziś na jajecznicę i grzanki bo tak naprawdę głowę miałam gdzie indziej i nie chciałam kombinować. Dostałam jednak telefon od Liama z niepokojącą wiadomością.
- Lily znasz tą dziewczynę która mi się podoba. - zaczyna.
- Co z nią Liam? - pytam.
- Ona jest kolejną chimerą. - mówi a ja zamieram.
- Jesteś pewien? - dopytuje.
- Tak dlatego musimy jej pomóc. - mówi.I jak się okazało Hayden na prawdę była kolejną chimerą. Scott miał plan aby chronić dziewczynę w szkole choć dla mnie to było absurdalne no ale okej nie chciałam się z nim na nowo kłócić.
- Myślisz że to dobry plan? - pyta Liam.
- Nie wiem ale to Scotta więc pewnie tak. - mówię choć ja sama nie jestem do tego przekonana.
- Chyba i tobie się on nie podoba skoro nie jesteś do tego przekonana. - mówi.
- Ważne aby dziewczyna była bezpieczna nic innego się nie liczy. - mówię.
- To jesteśmy w tym razem. - mówi chłopak uśmiechając się delikatnie.
- Zapomniałam leków z szafki. - mówi po chwili dziewczyna.
- Ja po nie pójdę tylko musisz podać mi kod. - mówię.
- Nie pozwolę ci iść sam pójdę. - mówi Scott.
- Nie będziesz mną rządził więc proszę odsuń się dopóki jestem miła i nie wyciągam pazurów. - mówię.
- Niech ci będzie jesteś taka uparta. - mówi odsuwając się.Dziewczyna podaje mi kod i miejsce szafki więc wychodzę. Idąc korytarzem nawet nie wiem czego mam się spodziewać. Po chwili słyszę jakieś odgłosy i wytężam słuch jak najbardziej się da. Kilka sekund później obrywam czymś i tracę przytomność.
Witam was kochani w kolejnym rozdziale!!! Mam nadzieję że się wam spodobał!!! Piszcie koniecznie w komentarzach!!! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!!!
Pozdrawiam Wiktoliaaa 💜
CZYTASZ
Lily Hale I Scott McCall
FanfictionDziewczyna która przeżyła pożar. Został jej tylko brat i wujek oraz siostra Laura. Decyduje się wrócić do szkoły i ją skończyć. Niedługo później poznaje nowego wilkołaka i chcąc mu pomóc zbliża się do niego co działa w dwie strony. Co się z nimi sta...