- błagam wstawaj - powiedziała już zmęczonym głosem
Jak otworzyłem w końcu oczy zobaczyłem, że Alex mnie próbuje obudzić. walnąłem ją by przekazać że już wstałem na co się popatrzyła jakbym ją mordował.
- no wstawaj, mamy jebane dziesięć minut na dojście do szkoły błagam - powiedziała po czym usiadła na łóżku.
- ale że dziesięć?! Czemu mnie nie budzisz - wstałem i odrazu rzuciłem się na szafę by wyjąć jakieś ubrania.
Dziewczyna tylko westchnęła głośno i schowała z załamania twarz w ręce co wyglądało komicznie. Po nawet nie dwóch minutach już byłem ubrany i ciągnąłem ją po schodach.
Wziąłem na szybko kanapki które były na stole, tak samo zrobiła Alex i wyszliśmy z domu. Uspokoiłem ją mówiąc że przecież i tak się spóźnimy nawet jak byśmy biegli.
Więc na czas który nam jeszcze został poszliśmy za szkole i usiedliśmy na murku który był bardzo zimny. Alex powiedziała że ostatnio kupiła od jakiegoś gościa z innej klasy cukierki i je wyciągnęła.
Podziękowałem i zjadła sama, bo ja wolę nie wiedzieć co tam przypadkiem może się znaleźć, ani nie chce się zatruć. Alex za to zjadła całe pudełko tych dziwnych cukierków i powiedziała że dobre, lecz mnie to wciąż nie przekonało do ostatniego cukierka które i tak końcowo zjadła.
Po paru minutach usłyszeliśmy dzwonek na przerwę więc zeszliśmy i ruszyliśmy w stronę wejść by tym razem mieć pewność że zdążymy. Po drodze ominęła tego typa co jej dał te cukierki i powiedziała że są dobre na co ten gość się speszył więc wywnioskowałem że coś dodał.
No ale to Alex w rzeczy samej, ona jest już odporna na te rzeczy patrząc ile w życiu takich dziwnych zjadła. Nie zdziwił bym się jak by nas porwali i podali jej coś trującego gdzie ja bym umierał, a ona chciała jeszcze raz.
Na tą lekcje zdążyliśmy i usiedliśmy razem gdzieś daleko w sali gdyby w razie czego jakby pytał żebyśmy byli schowani. Jak się okazało właśnie pytał i my cicho siedzieliśmy na końcu więc końcowo żadne z nas nie poszło do odpowiedzi.
To było nasze typowe zagranie, albo udawanie że coś nerwowo piszemy w zeszytach. Takim pięknym sposobem w życiu byłem zapytany z max pięć razy i mi szóstego nie brakuje ani trochę.
Na następnej lekcji ta lafirynda Sara pierwsza usiadła koło Alex mnie prawie popychając, ale oczywiście nie tknąłem. Bo po pierwsze bałem się zarazków, a po drugie Alex by mnie wyrzuciła prosto przez okno i dręczyła przez następny tydzień.
Ja musiałem za to usiąść koło jakiegoś typa z tyłu którego nawet nie kojarzyłem, ale nigdzie indziej nie było miejsca. Gość zaczął coś do mnie gadać jak mi minął dzień, czy mam czas się spotkał, ale totalnie go ignorowałem.
Nawet nie wiem czy z gościem chodzę do klasy, a on już leci z tekstem czy mam czas po szkole. Tak mam czas z wielką chęcią, tylko potem się nie skarż że dostałeś mocno w mordę i zwyzywanym przez Alex.
Musiałem przez resztę lekcji cierpieć z powodu istnienia tego czegoś koło mnie które umiało tylko wkurwiać, a Alex sobie flirtowała z dziwką. Nie no kurwa powiem że zajebiście dzień się zapowiada brakuje jeszcze żeby Clay mnie zamknął w domu i zabrał telefon wtedy było by kurwa pięknie.
Kiedy zabrzmiał dzwonek aka wybawca wyszedłem najszybciej z klasy jak to było możliwe, ale chciałem poczekać na Alex. Lecz ta pizda poszła z tą dziwką jak gdyby nigdy nic mnie nie zauważając bo była zafascynowana rozmową z plastikiem.
Tak, obraziłem się na nią więc wyszedłem ze szkoły wyzywając sprzątaczkę która chciała mnie zatrzymać. Mimo że moje obrażenie trwa zaledwie dzień i tak muszę je pokazać.
Ta Dziwka mnie naprawdę wkurwiła i zaraz chyba użyłem moich znajomych metod zabijania bez żadnego kolwiek wachania. Wróciłem do domu trzaskając drzwiami na co Clay siedzący na kanapie się lekko przestraszył.
Najwyraźniej też zdziwiony że jestem tam wcześnie wyłączył telewizor i się na mnie patrzył co zamierzam zrobić. Jak już trzy rzeczy mnie wkurzyły to jeszcze on.
- na co się gapisz? Człowieka nie widziałeś? - zapytałem się go szorstkim tonem i chciałem ruszyć do swojego pokoju.
- nie takim tonem do mnie, okej ? - zatrzymał mnie i zmusił żebym na niego popatrzył.
Teraz nie wyglądał za miło i może serio lekko przesadziłem, no ale to nie moja wina że tyle rzeczy mnie wkurwia. Chciałem się mu wyrwać, ale on mnie popchnął do tyłu gdzie wpadłem na ścianę.
- idź do swojego pokoju - odpowiedział mi i wrócił do swojego dziwnego pokoju.
Szczerze myślałem że tym typem da się grać, ale jednak się trochę myliłem. Wolałem teraz w ogóle mu nie przeszkadzać żeby następnym razem nie było gorzej.
Pośpiesznym krokiem wszedłem po schodach i zamknąłem się w swoim pokoju rzucając plecak w kąt. Za to iż była jakaś dziesiąta postanowiłem że pójdę spać, albo chodź by zdrzemnę.
Obudziłem się i przeciągnąłem, wziąłem telefon do ręki żeby sprawdzić która jest godzina i przez duże światło zobaczyłem trzynastą. Wstałem z łóżka i zaspany wyszedłem z pokoju bo byłem głodny.
Zszedłem po schodach ignorując wszystko w okół tak samo jak Clay'a coś robiącego w kuchni. Otworzyłem szafkę z chipsami i wziąłem jakieś chrupki które były, oraz wziąłem z drugiej szafki wodę gazowaną.
Wróciłem do swojego pokoju niczego dziwnego nie napotkają co mnie ucieszyło, że nie zostałem zamknięty w własnym pokoju. Ale chyba Clay nie jest takim psychopatą żeby kogo mnie czy kogo kolwiek zamknąć w domu jakimś.
W razie czego mam telefon przy sobie więc na spokojnie mogłem sobie jeszcze tu do osiemnastki żyć bo na co narzekać nie było. Zjadłem po czasie swój posiłek i usiadłem przy komputerze grać.
___________
Hello, chce tylko poinformować że ja już się chyba nie wyrobie z odpisaniem na komentarze pod poprzednią książka, więc tu będę codziennie pod koniec dnia odpowiadać by być na bieżąco.
Naprawdę próbuje mieć czas, ale nie zawsze go mam lecz spróbuję mieć go więcej. Też dziękuję za dobry odbiór książki i naprawdę wasze komentarze czasami śmieszą do łez.
~LeżącaZnowPodKołdrąHerbatka
CZYTASZ
Please || DreamNotFound ||
Fanfictionmłody chłopak trafia do domu dziecka po tym jak jego rodzice zostali zamordowani. zostaje tam aż do 17 urodzin, ale kiedy został mu jeszcze rok pewna osoba postanawia go zaadoptować. na początku nie darzy tą osobę jaką kolwiek sympatią, lecz po czas...