- może pójdziemy tam do parku? - zapytał z uśmiechem w moją stronę.
- możemy - odpowiedziałem mu nie zręcznie, bo nie umiałem odmówić.
Mogłem przyznać, że rozmowa z Dominikiem, bo tak miał na imię, była nie najgorsza. Zdążyłem przeżyć gorszą z Sarą więc nie będę narzekać na inne osoby.
Poza imieniem zdążyłem się dowiedzieć, że ostatnio zerwał z dziewczyną i mi się z tego trochę żalił. Chciało mi się śmiać i powiedzieć, że mój nie doszły chłopak poszedł do psychiatryka, ale byłem na ten temat cicho.
- nie wiem jak ty, ale ja bardzo lubię chodzić na spacery po parkach, ale zawsze chodziłem sam więc miło, że zemną poszedłeś - dalej mówił z tym swoim uśmiechem, który nie znikał.
- dzięki, z tobą też się nie najgorzej rozmawia - również odpowiedziałem i jakkolwiek się uśmiechnąłem do niego.
Widać było jego zadowolenie, że idzie nie sam jak to mówił i poczułem się jakby lepiej, że dzięki mnie ktoś jest szczęśliwy. Może typa znam krótko, ale zdążył mi poprawić dzień.
Chłopak zaczął potem opisywać drogę, która będziemy zaraz szli pytając się mnie czy możemy. Było to trochę dziwne, że się mnie pyta skoro mu mówiłem, że jestem tutaj pierwszy raz i nie wiem czy może tą drogą jaką potwierdze nie zabłądzimy.
- ooo tam jest więcej ludzi więc możemy skręcić, okej? - spytał kolejny raz wskazując palcem na drogę.
Przytaknąłem mu z uśmiechem i szliśmy tak dalej dopóki nie doszliśmy do odludnionej części. Nie było tu zupełnie nikogo i w porównaniu do poprzednich dróg to ta była mniej zadbana i wyglądała na sporo starszą.
Odrazu mi się spodobał taki pseudo straszny klimat i zacząłem się ekscytować, ale to było przeciwieństwem chłopaka. On natomiast się bał, każdego odgłosu wrony czy jakiś mały szelest.
- będziemy wracać już? - spytał się i prawie krzyknął gdy przechodząc przez most pod nim spadła szczebelka i mógł wpaść.
- Zaraz, bo chce jeszcze zobaczyć co jest za tamtą starą altanką - stwierdziłem na szybko i ruszyłem w stronę starej altanki.
Kiedy ja już byłem prawie przy niej to chłopak dopiero schodził z mostu, bo oczywiście musiał się bać, że spadnie. Teraz miałem go trochę gdzieś, bo interesowało mnie coraz więcej otoczenia i nie zwracałem uwagi na to jak wrócimy.
Altanka dla mnie wyglądała zajebiście, bo była w starym drewnie, który idealnie pasował do obrośniętych wokół jakiś roślin. Wyglądało to jak wzięte z żywego horroru i spodobał mi się ten klimat jeszcze bardziej.
Po dwóch stronach płynęły rzeki i tak jakby byliśmy na mini wysepce, albo nie wiem, bo w tłumaczeniu nie umiem. Kiedy oglądałem każdy szczegół Dominik się do mnie lekko przytulił i było widać, że się boi.
Stanąłem w miejscu, gdyż nie wiedziałem jak się zachować w takiej sytuacji skoro mnie nie obchodzi zbytnio. A co gdyby tak go wrzucić do rzeki i utopić?
Dobra stop, bo powoli zaczynam myśleć nie racjonalnie i powinienem go wesprzeć niż myśleć o utopieniu. Chociaż trzeba przyznać brzmi fajnie i w mojej wyobraźni to też wygląda zajebiście, ale stop.
- hej, spokojnie wszystko w porządku - próbowałem brzmieć pocieszająco i przytuliłem jedym ranienie młodszego.
- możemy już wracać? Naprawdę nie chce tu być - powiedział drżącym głosem.
Zrobiło mi się go żal, bo to ja go ściągnąłem tak daleko mimo, że w sumie nie chciał. Czułem się trochę z tym głupio więc zgodziłem się na powrót, ale to nie znaczy, że zapomnę to miejsce.
Przez resztę drogi do wyjścia Dominik był przylepiony do mojej ręki mimo, że już wyszliśmy. Miałem co do tego dwa podejrzenia i pierwsze, że po prostu się bał i się szybko przywiązuje, a drugie, że się zakochał.
Patrząc na ostatnią opcję to wolałbym się wrócić i jednak go tam utopić zostawiając pływające zwłoki. Albo mógłbym poprosić Clay'a przynajmniej jak wróci.
Chłopak odkleił się dopiero, kiedy wyszliśmy z parku i już się nie miał pretekstu, by mnie trzymać. Myślałem, że jeszcze się gdzieś przejdziemy, ale on tylko przelotnie się pożegnał, bo spóźni się zaraz do siostry.
Było to trochę dziwne, bo podkreślał, że nie ma rodzeństwa i nigdy nie chciałby mieć, ale też mogło mi się coś pojebać. Ja za to stałem przed wejściem do parku sam i próbowałem przypomnieć sobie na co ja wyszedłem z domu, bo napewno, by się nie spotkać z nim.
W sumie to, by zrobić coś pożytecznego to mogę pójść na zakupy żeby mieć co jeść. Akurat dobrze się składa, bo wziąłem kartę pana domu i mogłem przy okazji poszaleć gdzie indziej, ale póki co wydam na jedzenie, bo zdążyłem już wydać sporo.
Ale zanim poszedłem do jakiegoś sklepu to musiałem go znaleźć i dowiedzieć się gdzie ja jestem. Trochę popatrzyłem na jakieś drogi, kiedy nagle dostałem myśl, że jestem debilem, bo mam google maps w telefonie i na chuj szukam.
Za pomocą urządzenia, które się czasami bardzo przydaje, znalazłem lidl. Nie wiedziałem co mam wziąć, by nie umrzeć z głodu, bo na samych czipsach czy chrupkach nie przeżyje.
Wziąłem koszyk i zacząłem sieje zakupy od warzyw, bo akurat były w pierwszej alejce. Pakowałem praktycznie wszystko po kolei i najwyżej to co lubiłem to brałem trochę więcej.
Przeszedłem tak cały sklep na koniec posiadając połowe zapełnionego koszyka. Ledwo tachając wózek podszedłem z nim do kasy i zacząłem wykładać.
Wziąłem trzy torby i już się bałem wracania z tym do domu, bo może to warzyć więcej odemnie. Następne minuty spędziłem na pakowaniu jedzenia i ostatecznie za wszytko zapłaciłem dwieście pięćdziesiąt.
Jak na trzy torby żarcia to chyba było nie tak dużo, albo jak zwykle ja się nie znam i wydałem w pizdu hajsu. Złapałem za trzy torby na raz i jak najszybciej wyszedłem ze sklepu.
Jeżeli miałbym wybrać między wywiezieniem mnie do innego kraju, a ciągnięcie tego do domu to wygrałbym to pierwsze w stu procentach pewny. Ale jak już zachciało mi się wydawać pieniędzy to niech też chce mi się to wszystko wnosić do domu.
*** (Współczucie dla drożdża)
Po zamknięciu drzwi stanąłem przed torbami i cieszyłem się, że jestem już w domu. Już zostawiłem torby i poszedłem na kanapę i się na nią położyłem.
Czuję się jakbym przebiegł maraton z workami ziemniaków bez żadnego odpoczynku. Zdjąłem buty i kurtkę, by nie ubrudzić niczego i się położyłem na kanapie włączając pierwszy kanał w telewizji.
______
Witam wasJak mogliście wiedzieć to byłem w szkole i powiem, że nie było najgorzej, ale teraz nie będę wam mojego dnia opowiadać, bo średnio nawet mnie to interesuje.
Chodzi mi bardziej, że rozdziały będą wstawiane, kiedy będę mieć czas z powodu szkoły. Będę próbować to pisać jak najszybciej, bo już powoli kończymy tą książkę i zawieszać na jakiś czas to nie ma kompletnie sensu.
Życzę wam powodzenia w szkole normalnej czy online, po prostu.
Miłego dnia/nocy ❤️
~ZmęczonaHerbata
CZYTASZ
Please || DreamNotFound ||
Hayran Kurgumłody chłopak trafia do domu dziecka po tym jak jego rodzice zostali zamordowani. zostaje tam aż do 17 urodzin, ale kiedy został mu jeszcze rok pewna osoba postanawia go zaadoptować. na początku nie darzy tą osobę jaką kolwiek sympatią, lecz po czas...