Prolog

1.1K 83 2
                                    


Ucieczka

Uciekliśmy!

Biegłem ile sił w nogach, nie zważając na kamienie kaleczące moje bose stopy.

- Stójcie!

Do naszych uszu dobiegł dźwięk łamanych gałęzi, pod ciężkimi butami więziennych strażników. Pościg trwał już prawie dziesięć minut. I mnie i Grayowi powoli zaczynało brakować tchu. Nie zamierzałem się poddać. Niecały kwadrans wolności to zbyt mało. Nasi przyjaciele nie poświęcili się, po to aby nas złapano. Zeskoczyłem z niewielkiego wzniesienia i skrzywiłem się, czując że coś wbiło mi się w stopę. Ponad to rana na boku boleśnie o sobie przypominała.

Gray, chłopak, z którym dzieliłem celę przez ostatnie kilka lat, upadł tuż obok mnie. Zakaszlał i otarł pot z czoła, zanim zerwał się do dalszego biegu. Kroki żołnierzy były coraz głośniejsze. Zaklnąłem i ruszyłem w ślady swojego przyjaciela. Nagle mój wzrok natrafił na niewielką wyrwę w podłożu.

- Gray tamtędy! - Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w lewo.

Nogi domagały się odpoczynku. Potknąłem się o wystający, spróchniały korzeń drzewa. Chłopak szybko zareagował, chwytając mnie za dłoń i pomagając wstać.

- Żyjesz, chłopie? - Spytał z lekką irytacją.

Kiwnąłem głową, hamując potrzebę uderzenia go. Gray natrafił spojrzeniem na dziurę, którą wcześniej zobaczyłem. Bez słowa popchnął mnie w tamtą stronę, a potem sam wślizgnął się do środka.

Ukryliśmy się w cieniu, uważnie nasłuchując. Urywany oddech strażników i odgłos wleczonych nóg przeciął panującą ciszę.

- Gdzie oni są? - Spytał jeden z nich.

- Królowa nas zabije, gdy się dowie, że nam uciekli - rzekł z przestrachem inny.

Chwyciłem Gray'a pod ramię i powoli uciekaliśmy w głąb korytarza. Nagle ziemia się zatrzęsła. Wsparłem się na ścianie, aby nie upaść. Skrzywiłem się, czując jak ręce Gray'a zacisnęły się na moich ramionach. Trzęsienie nie ustępowało. Wtem kamienie stoczyły się z góry, zakrywając i blokując drogę do wejścia jaskini.

Odetchnęliśmy. Na drżących nogach zrobiłem kilka kroków w stronę filara. Było ciemno. Niewielkie dziury w sklepieniu jaskini rzucały odrobinę światła. Moje serce dudniło mi w piersi. A rany na ciele pulsowały bólem. Mimo to czułem ulgę.

- Udało nam się - szepnąłem, z niemal wyczuwalnym wzruszeniem w głosie.

Zjechałem po ścianie, ściskając ranny bok.

- Natsu, dobrze się czujesz? - Spytał Gray, opierając nogi na kolanach.

Nie miałem w sobie siły, aby mu odpowiedzieć.

- Natsu? Cholera, czy oni cię...?

Zamilkł, widząc plamę krwii na kawałku materiału, który zakrywał moje ciało. Zaklnął siarczyście i dopadł do mnie, odrzucając moje ręce od rany. Rozerwał więzienną szmatę i zwężył oczy, próbując coś dostrzec przy ograniczonym świetle.

Ból z każdą minutą przybierał na sile. Czy to tak smakuje wolność? Krwią, potem i bólem? Nie tak sobie to wyobrażałem. Bez lekarza nie przeżyję. Zacisnąłem wargi.

- Gray, zostaw mnie. Uciekaj - jęknąłem.

Spojrzał na mnie z miną, jakby zobaczył ducha. Zmarszczył brwii i bez wahania uderzył mój policzek.

- No, au! - warknąłem.

- Przestań majaczyć, durniu - syknął. - Mieliśmy to zrobić razem, nie pamiętasz!? Po prostu... Zostań tu. Poszukam wody. Trzeba to przemyć. Nigdzie się stąd nie ruszaj, rozumiesz?

Po tych słowach zniknął w ciemności, zostawiając mnie samego.

- Jakbym mógł...

Gray starał się chociaż truchtać, ale w grocie było ciemno. Czasami mrok przenosiły tylko pojedyncze promienie światła. Powietrze było chłodne i wilgotne. Czuł, że lada chwila uda mu się znaleźć choć niewielkie źródełko wody. Nagle na coś wpadł. Zatoczył się do tyłu i przystanął. To nie była ściana. Dobry Boże, to było coś miękkiego. Gray przywołał do siebie wszystkie modlitwy, które znał. Błagał, aby to nie był niedźwiedź, albo inne dzikie zwierzę. Kiedy zaczynał kolejną modlitwę, to w co uderzył kichnęło.

- H-Hej! Jesteś człowiekiem? - Nim zdążył przemyśleć swoje słowa, wyrwały mu się one z ust.

Postać rzuciła się do ucieczki, ale Grayowi w porę udało się ją chwycić i przytrzymać.

- Ah!

Damski głos.

To kobieta.

Gray poczuł, że robi mu się głupio.

- Przepraszam, proszę wysłuchaj mnie - zawołał.

Dziewczyna próbowała się wyszarpać, ale z marnym skutkiem.

- Zostaw mnie!

- Mój przyjaciel jest ranny. Proszę, błagam pomóż mu. - Głos Gray'a przesiąknięty był desperacją.

Być może to ona przekonała nieznajomą do tego, aby przestać się opierać.

- Nie mogę pozwolić, aby on umarł. - Gray docisnął dłoń dziewczyny do swojego czoła, wbijając wzrok w ziemię. - Proszę.

- W porządku.

Jej głos się uspokoił. Brzmiała łagodnie. Choć nadal wyczuwał w niej lekkie wahanie. Dziewczyna wstała i pozwoliła się poprowadzić przez kręte korytarze. Przez wpadające do jaskini promienie światła, Gray zdołał zobaczyć, że nieznajoma ma blond włosy. Po kilku minutach dotarli do nieprzytomnego Natsu. Głowa chłopaka bezwładnie powędrowała na ramię. Dziewczyna padła przed nim na kolana i obejrzała ranę. Po chwili zamyślenia, wyciągnęła coś z pomiędzy fałd sukienki i wylała to na bok chłopaka. Natsu jęknął. Brunet chwycił jej rękę z obawy o przyjaciela.

- Co ty...

- Trzeba go natychmiast zabrać do mojego domu - oświadczyła. - Nie mamy wiele czasu.

Gray usłyszał dźwięk rozrywanego materiału i dopiero po chwili uświadomił sobie, że nieznajoma podarła swoją sukienkę i zaczęła obwiązywać ranę jego przyjaciela.

- To niedaleko. Pomóż mi go podnieść.

Chłopak posłusznie zrobił to co kazała. Na początku nie potrafili znaleźć wspólnego rytmu, ale po chwili udało im się dopasować do siebie kroki.

- Jestem Gray - oznajmił w pewnym momencie Gray, poprawiając Natsu na ramieniu.

Dziewczyna, nie zatrzymując się odpowiedziała:

- Nazywam się Lucy.

__________

Witajcie serdecznie!

Oto i poprawiony prolog do naszego opowiadania. W przyszłości wszystkie rozdziały zostaną poprawione.

Prolog opublikowany jest  również na naszym blogu. Mamy nadzieję, że się wam podobało.

https://opowiadania-fairy-tail-nalu.blogspot.com/

Dziękujemy za komentarze i gwiazdki!

~ Luna i Coco

Wojna nie rozstrzyga kto ma rację, lecz kto ma odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz