Nawet się nie spostrzegła, gdy była przy zamku Styks. Od razu przypomniała sobi ostatnią wizytę w progach złej królowej. Z przemyśleń wyrwał ją dopiero Happy, który przez okno wylądował na zamkowym korytarzu. Poklepała go po plecach i zeszła z jego grzbietu. Rozejrzała się, szukając ewentualnych wrogów. Jednak nikogo nie było. Korytarz był pusty.
- Eh... - westchnęła i spojrzała na zwierzę. - Słuchaj, Happy schowaj się w lesie. Gdy cię zawołam przyleć tutaj, dobrze? Tylko nie rzucaj się w oczy. - Pocałowała go w czubek niebieskiej główki i odwróciła się, zamierzając odbiec. Została zatrzymana przez gryfa, który desperacko ugryzł za jej but, chcąc odciągnąć dziewczynę od niebezpieczeństwa.
- Wybacz mi Happy. - Zasmuciła się, wyrywając zwierzęciu.
Szła ostrożnie i powoli. Nie chciała natrafić na strażników. Rozglądała się dookoła, chcąc jak najszybciej znaleźć kryształ i stąd odejść. Nie zmieniło się tu wiele od ostatniej wizyty. Kręciła się tak przez jakiś czas, omijając żołnierzy. Ale Lucy zaczynała wątpić już w to, że jest tam klucz. Levy miała rację. Blondynka nie powinna tu przychodzić. I gdy księżniczka już miała udać się do wyjścia usłyszała dźwięk dzwoneczków. Delikatny odgłos sprawił, że zatrzymała się gwałtownie. Dostrzegła jeszcze kawałek znikającej za zakrętem białej sukni, a dzwonki zaczęły się oddalać. Lucy uważnie przebiegła przez korytarz i podążyła za kobietą. Skręciła i zgubiła biały materiał. Wtedy znów usłyszała dzwoneczki, które doprowadziły ją do wieży. Szła cicho, ale szybko się zorientowała, że w tym skrzydle zamku nie ma ani jednego strażnika. Zdziwiło ją to. Gdy blondynka była jeszcze księżniczką, każde pomieszczenie w zamku miało swoją straż.
- Tutaj - szepnął delikatny głos.
Lucy przełknęła ślinę. Nie było tu okien, którymi mogłaby uciec. Sytuacja zaczęła robić się niepokojąca. Kim była ta kobieta, która ją tu przyprowadziła? Blondynka weszła do dużej komnaty. Było w niej strasznie zimno, a ziemia w niektórych miejscach była pokryta lodem. Właściwie szron tworzył ścieżkę. Po paru chwilach podążania za nią Lucy dostrzegła coś dziwnego. Serce skoczyło jej do gardła, gdy zobaczyła przed sobą twarz, połowicznie spaloną, teraz pokrytą blizną i maską z rogami. W czarnej, obsydianowej zbroi i z krwawym mieczem w dłoni przed księżniczką stał on.
- L-Lord... Sombra - jęknęła, cofając się do tyłu gwałtownie. Jej stopa objechała na lodzie, powodując upadek. Jednak szybko się pozbierała jak najbardziej, odsuwając się od człowieka. Po chwili strachu uspokoiła oddech, widząc, że mężczyzna jest zamknięty w lodzie. Po obu stronach lodowej powłoki stały duże pompy, w których migały światła. Lucy widziała coś takiego pierwszy raz. I wtedy dostrzegła coś czego szukała. Nie zwracając już nawet uwagi na zamarzniętego mężczyzna wpatrywała się na jego szyję, na której pokryty lodowym szronem wisiał srebrny, lśniący kamień. Pozbywając się wszelkich obaw blondynka małymi kroczkami zbliżała się do Lorda Sombry. Im była bliżej tym bardziej zatracała się w pięknie klucza.
Wspaniały...
Wyciągnęła dłoń w kierunku klucza, ulegając pokusie. Jej opuszki palców delikatnie przejechały po zimnej powierzchni kamienia. Wtedy stało się coś czego nie mogła się spodziewać... Serce podeszło jej do gardła, gdy dłoń Lorda Sombry z prędkością światła, wydostała się spod lodu i wylądowała na ręce Lucy.
-Gya! - krzyknęła szybko odskakując od wroga. Uśmiechnęła się w duchu, czując w dłoni minerał i nie zastanawiając się długo schowała klucz do kieszeni. Zdobyła kamień. Zdobyła klucz.
Ale z jakim skutkiem?
Właśnie teraz stała twarzą w twarz z osobą, która spokojnie mogłaby być bratem samego diabła.

CZYTASZ
Wojna nie rozstrzyga kto ma rację, lecz kto ma odejść
FanfictionDawno, dawno temu istniał... Świat wojny Świat rozpaczy Świat kłamstwa Świat śmierci Ale jeszcze dawniej... ...tak nie było. Kiedyś świat był lepszy. Przyjazny. Bezpieczny. Piękny. Wszechobecna była harmonia. Jednak runęła ona jak domek z kart, g...