Rozdział 19
- Zwą mnie Sippterus. Jestem jednym z czterech strażników kryształu. - przed twarzą dziewczyny pojawił się jego łeb. Łuska była twarda i szorstka niczym żwir, a jej kolor idealnie maskował węża w mroku jaskini.
Jedynym źródłem światła była dziura nad głową Lucy, która omal jej nie zabiła. Blondynka nerwowo zaczęła się obracać próbując wychwycić dalsze części ciała potwora.
- Czego chcesz? - w końcu wydusiła księżniczka. Była przerażona faktem, że jest sama ze strażnikiem. Ostatnio byli z nią przyjaciele. Czuła ich obecność i wiarę w nią, teraz zaś została sama.
- Wyzwania.
- Co masz na myśli? - zagryzła dolną wargę.
- Takeru pragnął zrozumienia, Wexus będzie chciała poświęcenia, Vulcanus odwagi... Ja chcę abyś pokazała uczciwość. Jak widzisz jestem ślepy. - Lucy dopiero teraz zrozumiała, że wąż nie widzi. Jego źrenice łypiące grozą były zamglone. - Pokonaj mnie w grze w chowanego.
- Chowanego? - dziewczyna zaśmiała się. - Jesteś ślepy... Nie chcę pokonać kogoś kto jest ślepy...
- Czyżbyś się czegoś obawiała? - zagadnął. - A może uważasz, że jestem bezradny?
- Ja nie... - jąkała się. - Z przyjemnością przyjmę twoje wyzwanie! - dodała odważniej.
- A ty? - Sippterus zwrócił się do kogoś. Zdezorientowana Lucy rozejrzała się. Nie widziała nic oprócz łba węża, ziemistego podłoża i kilku stalagmitów. - Cieniu... - zasyczał.
Obok Lucy z ciemności wyłoniła się postać. Nie dało się rozróżnić poszczególnych części ciała. Jej cała egzystencja jakby się ruszała.
- Niczego się nie obawiam stary wężu. - odparła zniekształconym głosem.
- Tamten kryształ to bezpieczne miejsce, kto pierwszy do niego dotrze zanim go znajdę wygra. - wskazał łbem na środek jaskini. Zapaliło się tak nikłe światło, ale wystarczające by zobaczyć karmazynowy kolor lśniącego kryształu. - Jeśli jednak... - uderzył ogonem jedną z kolumn. Stalagmit pękł i z wielką siłą uderzył o ścianę jaskini. W powietrze wzbił się pył i kurz, a drobiny skał odbiły się o skórę Lucy i przeniknęły przez Cień. - Gdy jedno z was przegra zostanie poddany woli drugiej osoby.
- Jeśli przegrasz, z własnej woli pójdziesz do mojej pani. - zwrócił się do dziewczyny Cień. Księżniczka zagryzła wargę i skrzywiła się czując krew.
- Zgadzam się. Jeśli ty przegrasz masz zniknąć stąd raz na zawsze i nie mówić Styks gdzie się znajdujemy. - Cień spojrzał na nią kpiąco i zgodził się ruchem głowy.
- Warunki są wystarczająco jasne... - zasyczał wąż. - Pora zacząć! - w tej chwili na Cieniu i Lucy pojawiły się ciężkie kamienne zbroje. Dziewczyna i Cień, aż się ugięły od ciężaru.
- Co to..? - wycharczała blondynka próbując utrzymać równowagę.
- To..? To tylko małe utrudnienie. - uśmiechnął się kpiąco potwór.
- Nie umiem w tym biegać ani skakać... Jak mam niby wygrać?! - warknął Cień. Sippterus spojrzał na maszkarę pustym wzrokiem. Ale nawet przez zamglone, wąskie źrenice można było poczuć jad tryskający ze spojrzenia.
-Mam jeszcze jedno pytanie zanim zaczniemy grę... - Lucy mozolnie po mimo ciężaru zbroi uniosła się na nogach, które natychmiast z powrotem się lekko ugięły. - Czy to nie jeździec musi przechodzić próby?
- Nie martw się o to... I tak zawsze wygra ten, kto ma wygrać. - odparł znikając w mroku jaskini. - Liczę do 10! - uprzedził.
Lucy i Cień nagle zamarły. Po kręgosłupie księżniczki przebiegł nieprzyjemny dreszcz. W brzuchu poczęła odczuwać dziwne skurcze, które miały być oznaką stresu, niepokoju i adrenaliny. Chciała mieć to już za sobą. Wrócić do przyjaciół.. Pochwalić im się i razem pokonać potwora. Chciała, ale to było tylko ciche pragnienie. Gdzieś tam, w jej środku poczuła nadzieję.
CZYTASZ
Wojna nie rozstrzyga kto ma rację, lecz kto ma odejść
FanfictionDawno, dawno temu istniał... Świat wojny Świat rozpaczy Świat kłamstwa Świat śmierci Ale jeszcze dawniej... ...tak nie było. Kiedyś świat był lepszy. Przyjazny. Bezpieczny. Piękny. Wszechobecna była harmonia. Jednak runęła ona jak domek z kart, g...