Rozdział 25 -Siła

138 18 0
                                    

Dłonie Natsu nadal się trzęsły. Nie mógł zrozumieć tego co przed chwilą przeczytał. Naprawdę ich zostawiła? Zostawiła jego, po tym wszystkim co się stało? Zdesperowany uderzył w rosnący za domem jeźdźca klon. Chciał wyładować swoje emocje. Pięść zaczęła robić się czerwona od ciągłego uderzania w pień. Spojrzał w górę, gdy kilka liści spadło na ziemię. Bez zastanowienia skoczył na najniższą gałąź, potem na drugą i trzecią. Oparł plecy o pień i zamknął oczy, rozmyślając o tym co może teraz robić Lucy.

- Natsu! - z rozmyślań wyrwał go cichy, dziewczęcy krzyk. Zignorował to i mocniej przywarł do pnia, chcąc pozostać niewidocznym dla innych.

-Natsu! - znów ten sam krzyk. - Czytałam kartkę! - Różowo-włosy rozpoznał głos Levy. - Możemy porozmawiać?

Dopiero gdy dostrzegł, że jego kryjówka została zlokalizowana westchnął.

Natsu niechętnie spojrzał w dół i pomógł wejść Levy na gałąź. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w niego, nic nie mówiąc. Miała zatroskaną, a jednocześnie zdziwioną minę. Chyba nie tylko Natsu nie mógł uwierzyć w odejście Lucy. Cisza pomiędzy nimi zaczęła być uciążliwa.

- O czym chciałaś porozmawiać? - spytał Natsu, siląc się na normalny ton głosu.

- Natsu. - położyła mu rękę na ramieniu. - Nie udawaj, że cię to nie obchodzi. - spojrzała na niego ze współczuciem.

Czy to, że Natsu się obwiniał było, aż tak widoczne? Miał sobie za złe wszystkie te słowa, jakie jej powiedział w przypływie złości. Mięśnie na twarzy maga ognia rozluźniły się, a chłopak spojrzał w dół ze smutkiem.

- To moja wina, że jej to powiedziałem. - ukrył twarz w dłoniach. - Nie panowałem nad sobą. Przepraszam.

Levy spojrzała na niego ze współczuciem.

- Ja nie oczekuję przeprosin. - poklepała go jeszcze po ramieniu i zeszła. - Powiedziałam o tym już Arianie. Jeśli do jutra Lucy nie wróci wszczniemy pościg. Wyręczę cię i powiem o tym reszcie... Tylko nie rób nic głupiego. Bo nie tylko ty ją straciłeś - westchnęła delikatnie i posyłając mu ostatnie pokrzepiające spojrzenie odeszła.

- Jestem idiotą. - przyciągnął nogi do klatki piersiowej i objął je, ukrywając twarz w ramionach.

Blondynka leżała na trawie, tępo wpatrując się w wolno poruszające się chmury po niebie. Podniosła rękę, zasłaniając oczy przed promieniami słońca.

- Gdzie ja jestem? - spytała samą siebie. - Co ja tu robię? - wstała i rozejrzała się dookoła. Wszędzie były lasy, jedynie naprzeciwko niej ciągnęła się kamienna ścieżka.

- Lucy. - Usłyszała czuły głos. Odwróciła się zdziwiona.

- Fernando - szepnęła i otwierała usta, aby zadać pytanie, ale chłopak chwycił ją za nadgarstki i przewrócił na trawę tak, że leżała na jego klatce piersiowej.

- Jesteś taka niesamowita. - delikatnie pogładził jej policzek. Lucy chciała go odepchnąć. Jednak chłopak był od niej silniejszy, czując, że blondynka się opiera przewrócił się tak, że teraz to księżniczka leżała pod nim. - Jeśli będziesz niegrzeczna, spotka cię kara. - pomachał jej palcem przed twarzą i wysunął rękę pod jej bluzkę. Lucy spojrzała przerażona najpierw na jego rękę, a potem przeniosła wzrok na twarz chłopaka. Poczuła gorycz smutku, która piekła jej ciało od środka. Ręce Fernanda były szorstkie, nie tak delikatne i łagodne jak Natsu. Wydała zdławiony jęk, przypominając sobie twarz chłopaka, złego i zmartwionego, który mimo wściekłości troszczył się o nią.

- P-Przestań! - krzyknęła i odepchnęła mężczyznę, korzystając z jego zdezorientowania. - Co ty robisz?! - wstała, patrząc krzywo na bruneta. Wędrowiec zaśmiał się sztucznie i spojrzał na nią spode łba.

Wojna nie rozstrzyga kto ma rację, lecz kto ma odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz