Rozdział 1 - Miasto opływające w złoto i miód

694 70 11
                                    

Natsu nadal był nieprzytomny. Jego bezwładne ciało było teraz podtrzymywane przez Gray'a. Chłopak ciężko dyszał, a po czole spływały mu kropelki potu.

- Ile on waży?! - szepnął i wypuścił powietrze z płuc, po czym ponownie nabrał sporą jego porcję.

Od kilkunastu minut byli w drodze do domu dziewczyny. Lucy co kilka sekund patrzyła ze zmartwieniem na Gray'a i Natsu.

- Zaraz będziemy! - uśmiechnuśm się delikatnie.

- Uff... - sapnął chłopak.

Po wyjściu z jednego korytarza jaskini przed nimi pojawił się wodospad. Woda, która w nim płynęła mieniła się różnymi kolorami od tych podstawowych po te najbardziej magiczne. W powietrzu dało się wyczuć zapach sosen i świerków co niezmiernie zdziwiło czarnowłosego. Mimowolnie na twarzy Gray'a pojawił się cień uśmiechu.

- Pięknie - szepnął.

Dotychczas nie widział jeszcze tak pięknej wody. Ta tutaj całkowicie różniła się od tej, do której przywykł. Jeśli Natsu z tego wyjdzie, Gray będzie musiał mu podziękować. Czuł, że to właśnie tak wygląda wolność.

W więzieniu z powodu pochodzenia wody ludzie najczęściej chorowali, a potem w krótkim odstępie czasu - umierali.

- Jest trująca? - Zwrócił się do blondynki, która już od jakiegoś czasu przypatrywała mu się.

- Nie - odparła nerwowo gdy chłopak się zarumienił.

- Czy mogę...?

Dziewczyna skinęła głową. Gray ostrożnie podał Natsu Lucy i podszedł do czystej wody. Zanurzył w niej pokrwawione i zmęczone ręce, po czym podniósł je i z lubością przełknął ciecz. Po chwili znowu ponownie zamoczył ręce w lodowatej wodzie i oblał nią sobie włosy, śmiejąc się przy tym. Stojąca za nim blondynka ze smutkiem w oczach przyglądała się tej scenie. Czuła, że ci dwaj nie mieli łatwego życia i obawiała się, że mogło być jeszcze gorzej niż przypuszczała.

- Lucy? - Przed oczami świsnęła jej ręka Gray'a.

Otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała pytająco na stojącego przed nią chłopaka. W odpowiedzi pokręcił delikatnie głową i zabrał Natsu z ramion dziewczyny.

- Chodź, w tę stronę - oznajmiła.

Przeszli obok wodospadu i po chwili znaleźli się przed murowaną ścianą. Ciemnowłosy niepewnie spojrzał na blondynkę. Uśmiechnęła się, widząc jego minę i podeszła do cegieł, a następnie popchnęła kawałek. Powstała niewielka wyrwa, przez którą udało im się przejść. Gray otarł kurz z oczu i podniósł głowę. Niemal zachłysnął się powietrzem. Żywa trawa, żywe kwiaty, żywe drzewa. Wiatr uderzył w jego twarz i chłopak odetchnął.

- Musimy się pospieszyć, Gray - zaniepokoiła się.

Chłopak natychmiast poprawił sobie przyjaciela na ramieniu i czym prędzej ruszył za dziewczyną. Pędziła w stronę najokazalszej budowli w całym mieście. Zamku. Lucy otworzyła bramę i ponagliła towarzysza ręką.

- Szybko, to już niedaleko! - zawołała.

Wpadli na jakiś korytarz. Uciekinier niemal przewrócił się na wypolerowanej podłodze.

- Na miłość boską, Lucy! - zawołał niewielki starzec.

- Nie teraz dziadku. Zawołaj Porlyusicę! - krzyknęła. - Teraz!

Kilka osób ściągnęło rannego z ramion Gray'a i zabrało go do jednego z pokoi. Zanim starsza kobieta wciągnęła Lucy do pomieszczenia i zamknęła za nią drzwi, ta uśmiechnęła się pokrzepiająco w stronę chłopaka.

Wojna nie rozstrzyga kto ma rację, lecz kto ma odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz