6

207 11 11
                                    

Olivia's POV

Następny dzień był dla mnie katorgą. Przynajmniej poranek nie był za miły. Obudziłam się przed siódmą, co dla mnie jest grzechem. Za nic na świecie nie mogłam ponownie zasnąć. Zamykałam oczy i pojawiał się on. Carlos Lozano był w moim śnie. Śniłam o nim. Dlaczego do cholery? Czemu cały czas miałam go w głowie, myślałam o nim? Najwidoczniej musiał mi coś wstrzyknąć, żebym o nim nie zapomniała. Jeśli nie to, to nie miałam bladego pojęcia, co się ze mną dzieje.

Z braku wyboru, wstałam. Zajęcia zaczynały się dopiero o ósmej, więc miałam zapas czasu. Przeciągnęłam się i jęknęłam. To stanowczo za wczesna pora jak dla mnie. Usłyszałam jakieś odgłosy, z kuchni. Na całe szczęście to tylko ciocia robiła porządki. Już się przestraszyłam, że złodziej. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła. Moja jedyna broń to długopis leżący na biurku.

Przetarłam oczy, dzięki czemu lepiej dostrzegłam wstające słońce przez okno. Zrobiłam naburmuszoną minę. Jestem za leniwa nawet, by się ubrać. I niby ja studiuję i pracuję?

Z trudem poczołgałam się do łazienki, wykonałam poranną toaletę i wybrałam rzeczy na dziś. Idę na uczelnie, później do pracy. To chyba stanie się moją rutyną, ale nie narzekałam. Nagle przypomniałam sobie, co czeka mnie w obu tych miejscach.

On. Znowu. Za jakie grzechy...

Odetchnęłam, gdy zrozumiałam, że przecież mogę go unikać. Uśmiech wpełzł mi na twarz. Myśl, że Carlos będzie poruszony, kiedy nie będę przejmowała się jego zaczepkami jest kusząca. No cóż, Carlosie... Zobaczymy kto wygra to starcie.

Założyłam na siebie niebieskie, dopasowane jeansy, biały T-shirt, na to czarną marynarkę, która dodawała stylizacji szyku oraz wysokie czarne sandały na obcasie. Poczesałam włosy i zdecydowałam się zostawić je rozpuszczone. Krótkie pasma włożyłam za uszy. Zabrałam się za makijaż. Jak zwykle nie był on dosadnie mocny. Nałożyłam trochę podkładu i pudru, po czym dokładnie starałam się zrobić idealna kreskę eyelinerem. Tuż przy samym końcu coś huknęło w całym domu. Spojrzałam w lustro i dostrzegłam wielką, czarną kreskę na mojej prawej skroni.

— No chyba sobie żarty robicie! — wrzasnęłam rozwścieczona. Ten dzień nie zapowiadał się dobrze.

Zwinnie zmazałam czarną plamę i dokończyłam makijaż. Po tym jak uspokoiłam nerwy, spakowałam telefon i resztę potrzebnych rzeczy do mojej pojemnej torby. Zanim wyszłam z domu, zerknęłam do ciotki. Zastałam ją w kuchni siedzącą przy stole. Stukała palcami w ekran telefonu, a oczy niemal wychodziły jej z orbit.

— Ciociu... Wszystko w porządku? — zapytałam zaintrygowana. Dawno nie widziałam jej, takiej... Szczęśliwej?

Kobieta gwałtownie podniosła na mnie wzrok i złapała się za pierś.

— Och, Olivia! Wystraszyłaś mnie!

— Chciałam Ci tylko powiedzieć, że wychodzę. — oznajmiłam że śmiechem. Helen kiwnęła kilka razy głową, a potem wróciła do swoich dawnych czynności.

Wywróciłam ironicznie oczami i wyszłam z domu. Wyjechałam moim starym mercedesem z garażu i ruszyłam w stronę uczelni.

Kompletnie nie miałam dzisiaj humoru. W samochodzie musiałam dosłownie podtrzymywać sobie powieki, żeby nie zasnąć. Nigdy więcej nie wstanę przed siódmą. To wszystko przez niego, jak zawsze. Nie wyspałam się przez Carlosa, dupka z firmy. W głębi duszy zalśniła mi cząstka nadziei, że być może nie pojawi się już więcej ani w firmie ani na uczelni. Ale na co ja liczyłam... Po pierwsze to jego firma, po drugie teraz, gdy już wie jak mnie zdenerwować nie odmówi sobie tego i po trzecie... Hmm... Dlaczego uczęszczał na te studia? Był bogaty, co widać gołym okiem. Po cholerę mu wykształcenie wyższe? Wątpię, że był typem człowieka, dla którego nauka to najważniejsza rzecz w życiu. Więc pozostawało jedno pytanie. Dlaczego?

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz