36

116 7 8
                                    

Olivia's POV 

Założyłam kosmyk luźnych włosów za ucho i przekartkowałam dokument na drugą stronę. Wypełniłam fakturę danymi otrzymanymi od Nadii, odłożyłam wypisany papier na stos, a w tym samym momencie do biura wyparował Carlos. Już na pierwszy rzut oka nie emanował nadmierną energią. Uniosłam brew w niemym zapytaniu, podczas gdy on ostrożnie podszedł do biurka.

— Dlaczego mi nie powiedziałaś o próbie samobójczej? — zapytał spokojnie. 

Krew odeszła mi z twarzy, pozostawiając ją w odcieniu bieli. W uszach zaczęło mi dudnić, a w głowie pojawił się przebłysk wspomnień z tamtego dnia. Przełknęłam ślinę pod presją. 

Jak... Jak on się dowiedział? 

— Czy... Ten wypadek... Czy to było... 

— Nie. — zaprzeczyłam stanowczo.

Zamknęłam oczy, przypominając sobie noc po balu. Noc, w której moje ciało opuściła nadzieja na lepsze życie. Noc, która była dla mnie sądna. Ale też noc, w której nie czułam strachu. Czułam tylko przeszywający ból w klatce piersiowej. Jakby ktoś wywiercił dziury w moich płucach, przez co brakowało mi tchu.

Gęsia skórka pojawiła się na mojej skórze.

— Ten wypadek... Ja naprawdę weszłam na jezdnię. Nie chodziło o to, lecz... — urwałam, bo słowa ugrzęzły mi w przełyku. Nie byłam w stanie nawet ich przełknąć.

Carlos ukucnął przy mnie i pogładził kciukiem moją dłoń. Znak, że jest ze mną. Znak, że... Mnie nie opuści.

— Kiedy się rozstaliśmy... Po balu... Ja nie wiedziałam, co zrobić. Byłam kompletnie roztrzęsiona. Myślałam, że to już koniec, że cię straciłam i... — otarłam łzę z policzka. — Poszłam na ten cholerny most. Gdyby Meghan nie przyszła w porę, nie byłoby mnie teraz tutaj.

W oczach chłopaka przemknął błysk strachu i niepokoju. Przełożył swoją rękę na mój policzek, a ja zatopiłam się w bijącej z niej cieple.

— Powinnaś była mi powiedzieć. — westchnął. Spojrzałam na jego twarz pokrytą cieniami odbijającymi się od zachmurzonego nieba za oknem.

— Jesteś zły?

Uśmiechnął się krzywo.

— Może trochę za to, że mi nie powiedziałaś. — serce zamarło mi w piersi. — Ale rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. I jestem wdzięczny, prawdziwe wdzięczny, Meghan, że odnalazła cię na tym pieprzonym moście.

Zbliżyłam usta do jego i delikatnie je złączyłam. Był to najczulszy gest, na jaki się zdobyłam. Gest, dzięki któremu moje płuca natchnęło nowe życie.

***

— Nie rozumiem, o co się tak wściekasz. — mruknęłam, stojąc wraz z moim chłopakiem przed taksówką, która miała za moment zawieść go na lotnisko.

Tak... Dziś rozpoczynał się słynny męski wyjazd naszych bohaterów. Byłam naprawdę temu przychylna. Naprawdę. Niech robi, co chce. Ale, kurwa. Jeśli zobaczę go z jakąś lafirydą lub przyjedzie z obrączką na palcu... Obiecuję, że własnoręcznie obetnę mu jaja i przywieszę do ściany.

— Co proszę? Zarysowałaś mi auto, a teraz mam ci je zostawić na trzy dni? Po moim, kurwa, trupie. — oburzył się, wkładając walizki do bagażnika i podchodząc do mnie.

Przewróciłam oczami.

— Jedna, mała ryska! Przesadzasz.

— Jeśli dostrzegę choćby skrawek kolejnej, to zapłacisz mi za renowację. — postawił warunek, na co przymrużyłam oczy.

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz