27

127 9 6
                                    

Carlos's POV 

Zamurowało mnie. Nie potrafiłem zrobić prostego kroku w przód. Stałem tam, na wprost Stelli przebiegle uśmiechającej się do mnie, kompletnie oszołomiony. Wszystkie dotychczasowe wydarzenia zlały mi się w całość. Miałem mętlik w głowie.

Mimo, że patrzyłem na wyświetlony przez rzutnik obraz, który pokazywał zdjęcie dokumentów Olivii oraz Meghan, nie bardzo dowierzałem swoim oczom. Próbowałem mrugać, lecz nic to nie dało. Obraz pozostał ten sam.

— Skoro już wszyscy dotarli, to mogę zaczynać. — powiedziała zadowolona z siebie Stella do mikrofonu przyłożonego do ust.

Podciągnęła rękę w górę i wskazała na obrazie podanie na studia Liv.

— Każdy z nas zna ją jako Olivię lub Meghan Walker, prawda? — publiczność nawet nie mruknęła słowa. — Zaskoczę was, moi drodzy. Tak naprawdę nazywa się Olivia White i jest zwykłą oszustką.

Coś przewróciło mi się w żołądku na te nowinę. Na twarzy zagościł mi grymas. Zmrużyłem oczy, by lepiej się przyjrzeć. Niestety wyświetlacz nie zmieniał postaci. Wciąż widziałem te zdjęcia. Obciążające zdjęcia.

Ale... Co... To niemożliwe. Olivia by mi tego nie zrobiła. Nie ma mowy. To na pewno tylko jakaś kolejna gierka tej lafiryndy. Chociaż... Nie. Nie zrobiłaby tego. Prawda?

Przez umysł przepływało mi teraz milion różnorodnych pytań. Starałem się utrzymać wewnętrzny spokój, dopóki nie otrzymam zbitego dowodu na oskarżenia mojej byłej dziewczyny. Jednak to, co wyświetliła, nie mogło być kłamstwem. Na papierach porozpisywane były wszystkie szczegółowe dane dziewczyn. Stella nie mogłaby tego sfałszować. Mało kto mógłby. A więc... Nie wierzę... Pod zdjęciem Olivii widniało jej imię i nazwisko. Nie Walker. Lecz White. 

O co w tym, kurwa, chodzi? 

— Okłamała nas wszystkich. Nawet ja uległam jej wpływowi. — zaśmiała się gorzko. 

Przesunęła wskazujący palec na dokument Meghan.

— To ona jest prawdziwą Meghan Walker. Zresztą sami widzicie. Ja nie kłamię. Nie tym razem. — przemknęła wzrokiem po zebranych na sali. — Myślę, że nie muszę nic więcej wyjaśniać.

Wyszczerzyła się jeszcze bardziej i zatopiła w tłumie.

Nie poruszyłem się. Zabrakło mi odwagi i sił. Czułem na sobie spojrzenia innych. Czułem wstyd i hańbę. Zostałem okłamany. Było to jedyne, czego byłem pewien.

Zostałem okłamany przez osobę, której ufałem najbardziej na świecie. Wiecie jak się teraz czuję? Jak skończony debil, który dał się oszukać w perfidny sposób. Na co liczyłem? Na nieskończoną, bezgraniczną miłość? Takie coś nie istnieje. Wiedziałem to, ale chciałem spróbować. Żyć po swojemu. Odwróciło się to ode mnie. Zawsze tak było. I będzie. Bo byłem zepsuty. Do szpiku kości.

Przełknąłem spanikowany natłokiem informacji ślinę. Mój oddech gwałtownie przyspieszył tempa. Słyszałem szeptanie ludzi między sobą. Wiedziałem, o czym tak zawzięcie rozmawiają. Wyprowadzało mnie to z kontroli. Powoli i doszczętnie boleśnie. Bo to ja byłem obiektem plotek. Byłem tym, który dał się nabrać zwykłej dziewczynie z ulicy.

Przekręciłem głowę w bok. Nie musiałem widzieć jej na własne oczy. Czułem ją. Jej strach i obawę.

Olivia stała obok mnie ubrana w suknię, którą wybrałem specjalnie dla niej z naszej nowej kolekcji i zapłaciłem swoimi odłożonymi pieniędzmi. Odwróciła się w tym samym momencie. Gołym okiem spostrzegłem drżenie jej ciała. Twarz miała pobladłą wraz z ustami, które wcześniej smakowałem. W oczach blondynki dostrzegłem strach, panikę. Nie powiedziała ani słowa. Ani cholernego, jebanego słowa. Ale ja wiedziałem. Poznałem prawdę, gdy posłała mi błagające spojrzenie, a jej wargi ułożyły się do wypowiedzenia "proszę". Kurweskie proszę. 

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz