18

139 8 2
                                    

Olivia's POV

Owinięta grubym, zimowym płaszczem i z puchową czapką na głowie stałam przed firmą, czekając na przyjazd prezesa. Niemal zamarzłam na tym zimnie. Trzęsłam się jak galareta, pocierając dłonie dla utworzenia wewnętrznego ciepła. Bagaże, które przywiozłam razem ze sobą zabrał kierowca służbowego, czarnego suvu i wpakował je do bagażnika. Niecierpliwiłam się coraz bardziej. Nie tylko z powodu wycieczki, ale też sporego spóźnienia mojego szefa. Prawda, że byłam podekscytowana wyprawą do Afryki. W końcu nigdy nie miałam okazji tam pojechać. Plusem było też to, że zapewne panowały tam gorące klimaty, co oznaczało częściowe pożegnanie się z zimowo - jesienną aurą.

Spojrzałam na zegarek na ręce. Już piętnaście minut stałam tu niczym bałwan i oczekiwałam przyjazdu wielmożnego pana. Ta sytuacja stawała się irytująca.

Nagle zza pleców usłyszałam ponure przywitanie z kierowcą. Odwróciłam się na pięcie. Szok i zdziwienie wpłynęły na moją twarz, gdy zobaczyłam niespodziewanego przybysza.

— Co ty tu do cholery robisz? — spytałam zdezorientowana.

Carlos się skrzywił i podszedł do mnie nieśpiesznie. Jeszcze bardziej zaskoczyły mnie okulary przeciwsłoneczne, które miał na nosie. Całkowicie zasłaniały jego błękitne oczy, przez co zapragnęłam, by je ściągnął. Dzisiaj założył na siebie granatową bluzę, czarne jeansy i jeansową, morską kurtkę. Oj tak. Wyglądał zajebiście przystojnie. Musiałam oderwać na chwilę od niego wzrok, aby nie zacząć się ślinić.

— Możesz mówić ciszej? Głowa mi pęka. — syknął i poprawił okulary na nosie. Uniosłam brew. Czyżby ktoś tu miał kaca?

— Dlaczego w ogóle masz okulary? Jest zimno jak w grobie.

Chłopak westchnął. Wyraźnie był zmęczony moim małym przesłuchaniem. Jednak ja jeszcze nie skończyłam.

— Nie przeżyjesz, jeśli nie zapytasz? — wysnuł, ledwo otwierając usta. Wzruszyłam ramionami.

— Aż tak męczy cię mówienie? Tylko ci przypominam, że to podstawowa funkcja życiowa.

Czarnowłosy pokręcił zrezygnowany głową. Uśmiechnęłam się cwanie. Umie się to i owo.

— Bardzo śmieszne. — wycedził przez zęby. Spojrzał znad okularów na mnie i sapnął. — Nie przestaniesz dopóki się nie dowiesz, co?

Zaprzeczyłam ruchem głowy. Chłopak przeczesał palcami włosy. No dalej... Powiedz mi. Ciekawość zżerała mnie od środka. Wbijałam paznokcie w skórę zacisnietych dłoni. Bałam się, co mogło spowodować jego zmianę nastawienia.

— Zerwałem ze Stellą. — wypalił, a ja zamarłam.

Wytrzeszczyłam na niego oczy. Całe moje ciało zesztywniało pod wpływem tych słów. Carlos jednak nie zważał na moją reakcję. Dalej ciągnął swoje wyjaśnienia.

— Potem poszedłem do baru i... Cóż, pewnie zauważyłaś, że mam kaca. Nie spałem całą noc. Wróciłem do domu nad ranem, ale nie zmrużyłem oka. Dlatego, z łaski swojej, nie wkurwiaj mnie dziś, proszę.

Dalsza wypowiedź była dla mnie nieistotna. Liczyło się tylko pierwsze zdanie.

Zerwał ze Stellą... Zerwał z nią. Nie wierzę... Przecież byli taką idealną parą. Co się stało? Czemu tak niespodziewanie z nią skończył? Korciło mnie, żeby dopytać. Jednak kiedy patrzyłam na jego zmarnowaną twarz... Nie śmiałam go jeszcze bardziej dobijać. Nie mam dużego doświadczenia w związkach czy rozstaniach, aczkolwiek wiem, że wtedy człowiek potrzebuje zapomnieć o poszczególnej osobie. Moim zadaniem było pomóc Carlosowi zapomnieć o tej żmiji Stelli.

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz