31

128 8 18
                                    

Olivia's POV 

Kilka dni wystarczyło, abym doszła do siebie po tym tragicznym wypadku. Moje ciało zregenerowało się na tyle, że lekarz prowadzący pozwolił mi wyjść ze szpitala po czterech dniach. Oczywiście nie wszystkie rany zdążyły się zagoić. Na twarzy wciąż miałam przyklejone plastry chroniące od zakażeń, a ręce zdobiły ciasne bandaże, pod którymi ukrywały się poranione od szkła dłonie.

Z wypadku pamiętam niewiele. Ostatni przebłysk pamięci sięga mi do momentu upuszczenia komórki i oślepienia przez reflektory. Później czułam jedynie piekący ból w dłoniach i na twarzy.

Mama wyjaśniła mi mój aktualny stan zdrowia, gdy się przebudziłam. Miałam lekko poobijane żebra, lecz na szczęście nie doszło do złamania.  Również obyło się bez obrażeń wewnętrznych. Głównie załatwiłam sobie siniaki i rozcięcia na ciele.

Rodzice dogadali się z kierowcą, który mnie potrącił. Uzgodniliśmy, że to ja spowodowałam wypadek i wzięłam na siebie całą winę za nagłe wejście na jezdnię. Tym razem policja nie była potrzebna.

Teraz, gdy w końcu wróciłam do wymarzonego domu, gdzie czekało na mnie świeżo pościelone łóżko z cieplutką kołdrą, pod którą za chwilę się położę, uśmiech wkradał mi się na twarz. Śniłam o położeniu się spać w swoim własnym łóżeczku od dni (to szpitalne już mi się znudziło, nie wygodne wywłoczysko). Brakowało mi tego bardziej od Meghan. Ale nie mówcie jej tego.

Moja przyjaciółka odłożyła walizkę z moimi rzeczami ze szpitala, odwróciła się do mnie i zmierzyła mnie opiekuńczym spojrzeniem. Ostrożnie usiadłam na brzegu łóżka i skrzyżowałam z nią wzrok. 

— Meg, wszystko dobrze. Przestań się tak na mnie patrzeć! — poleciłam jej sfrustrowana. 

Dziewczyna westchnęła i usadowiła się na podłodze po turecku. 

— Rozmawiałaś z nim jeszcze? — spytała zaintrygowana. 

Spuściłam głowę. Carlos nie odezwał się do mnie więcej od czasu wizyty w szpitalu. Nie chciałam się mu narzucać. Wiedziałam, że jest to dla niego trudne i nie potrafi mi tak łatwo wybaczyć. Dlatego daję mu czas, aby mógł wszystko przemyśleć. Naszą ewentualną przyszłość...

W międzyczasie dostałam bardzo dużo wiadomości z życzeniami o powrót do zdrowia. Głównie były to esemesy od Eleanor przepełnione od różnojakich buziek. Choć dzisiaj rano napisał do mnie Lucas, co zdziwiło mnie na wskroś.

Od Lucas:

Przepraszam za wszystko... Nie chciałem, żeby tak się to potoczyło. Wracaj do zdrowia, Olivia.

Miły gest, ale nie zamierzam się z nim współufalać. Przynajmniej narazie.

— Powinniście porozmawiać. Zanim wyjedziesz na dobre. Tak będzie lepiej dla was dwojga. — poradziła mi głosem rozsądku. — Naprawdę chcesz nadal wyjechać?

Wzięłam głęboki wdech i potaknęłam. Meghan spochmurniała na twarzy.

— Tak. Chcę zacząć od nowa.

Brunetka ledwo widocznym skinieniem potwierdziła.

Musiałam żyć dalej. Mimo miłości do Hiszpana, nie mogłam znów stoczyć się na najniższy stopień. Nie tym razem. Nie oznacza to jednak, że przestanę go kochać. Bo to nigdy nie nastanie.

— W takim razie spotkaj się z nim. Obu wam się to przyda. I Liv... Powiedz mu wszystko. Włącznie ze swoimi uczuciami. — poradziła łagodnym, kojącym głosem.

Posłała mi zachęcający uśmiech. Odważyłam się podnieść kąciki ust w górę.

Zrobię to. Umówię się z nim i porozmawiam. Twarzą w twarz.

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz