9

153 10 0
                                    

Olivia's POV

Wyszłam cała w nerwach z piekielnego biura Carlosa z zamiarem wyjaśnienia tej całej paranoi. 

Zachowałam kamienną twarz przez drogę do gabinetu Lucasa. Emocje aż we mnie kipiały. Chciałam wyżyć się na kimś. Na kimkolwiek!

Cóż... Moją ofiarą został Lucas.

Jego biura znajdowało się niedaleko mojego, tuż za Nadii. Wręcz wtargnęłam przez otwarte drzwi. Mężczyzna siedział przy biurku, pisząc coś na papierze. Gwałtownie podniósł głowę i uniósł brew. Stanęłam ze skrzyżowanymi dłońmi przed nim. Próbowałam jak najbardziej ukryć swoje zdenerwowanie.

— Coś nie tak? — zapytał oszołomiony moim nagłym przyjściem. Wciągnęłam powietrze przez nos.

— Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego mnie pocałowałeś? — próbowałam wydusić z niego prawdę. Mój ton głosu wyraźnie wskazywał na to, że nie byłam w humorze na gierki.

Lucas odepchnął się lekko od drewnianego drewna. Złożył ręce na kolanach i spojrzał na mnie.

— Ja... Myślałem, że po tamtej randce to będzie w porządku... — wychrypiał wahającym głosem.

Zamknęłam na chwilę oczy.

Myślał, że to stosowne? Jak? Och, chyba wyraziłam się jasno, że nie nadaję się do związków, prawda? O co ci biega, Lucas?

— Nie chciałem postawić cię w niekomfortowej sytuacji. Wybacz mi... — mruknął znów zbliżając się do biurka.

— To... Nic się nie stało. Po prostu nie chcę, żeby to się powtórzyło, dobrze? Jak już mówiłam, nie nadaję się do związków. — wytłumaczyłam mu.

Szatyn kiwnął leniwie głową. Westchnęłam, po czym ponownie poszłam do swojej prywatnej przestrzeni.

Musiałam pracować jeszcze przez kilka godzin. Wypełniałam różne dokumenty, sortowałam je, układałam chronologicznie i dawałam przełożonemu do podpisania. I tak w kółko. Nuda, co?

Około godziny osiemnastej opuściłam sławny budynek. Jak codzień, gdy byłam już w domu, moje mięśnie i całe ciało domagały się snu oraz odpoczynku. Kiedy zobaczyłam świeżo pościelone łóżko w swoim pokoju... Miałam tak silną pokusę, aby jednak położyć się i zapaść w głęboki sen, lecz nie. Czekały na mnie jeszcze zadania do wykonania.

Studia.

Praca.

Dom.

Trzy rzeczy, które nie odstępywały mnie na krok. Ciągle to samo. Szkoda, że w takim młodym wieku muszę ciężko harować zamiast chodzić na imprezy z przyjaciółmi.

Kiedyś, mając piętnaście lub szesnaście lat zdarzało mi się być szaloną. Ha! Szalona to mało powiedziane. Co noc wymykałam się z domu, gdy rodzice już słodko spali. Pędziłam na imprezę, upijałam się do nieprzytomości, spałam z każdym zapoznanym facetem... Tak. To była stara wersja Olivii. Meghan wiele razy próbowała przemówić mi do rozsądku, ale nie udało jej się. Byłam zła. Miałam w sobie zło, które musiałam wyrzucić. Dlatego to robiłam. Warto?

Czasami tego żałuję. Seks z przypadkowymi facetami był nawet przyjemny, ale picie... Pewnego razu rodzice przyłapali mnie będąc pijaną. Zrobili mi awanturę, której nie zapomnę do końca życia. Słowa, które wtedy padały z moich ust... Nie byłam sobą. Teraz brzydzę się, kiedy przypominam sobie o tamtych latach. Brzydzę się własną sobą. Ale zmieniłam się. Od czasu, gdy dowiedziałam się, że dostałam się na moje wymarzone studia. One wyciągnęły mnie z dna. Z dna, które czułam, że znów mogę osiągnąć.

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz