21

155 9 4
                                    

Carlos's POV 

Chciała się ze mną spotkać. Olivia... Olivia chciała się ze mną spotkać. Dziś.

Docierało to do mnie wolnym tempem. Wpatrywałem się bezczynnie w rażący ekran iPhone'a do momentu, gdy oczy niemal wypadły mi z orbit. Potrząsnąłem zdezorientowany głową, by wrócić do rzeczywistości. Pomrugałem kilka razy powiekami i ponownie zanurzyłem się w esemesie przesłanym przez swoją asystentkę.

Carlos, myślałam trochę o naszym ostatnim zbliżeniu w Afryce i doszłam do wniosku, że musimy o tym porozmawiać. Dzisiaj w najbliższym parku koło firmy przed pracą? Będę czekać...

Oddychałem równomiernie i powoli przyswajałem treść wiadomości do siebie. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, kiedy wystukiwałem w klawiaturze odpowiedź.

Hej, jasne. Przyjadę jak najszybciej...

Obserwowałem wyświetlacz, podczas gdy dostałem potwierdzenie wysłania przekazu. Zeszła ze mnie masa przetrzymywanego powietrza. Nie wiem, dlaczego tak bardzo stresowałem się tą sytuacją. Moje zachowanie w obecności tej dziewczyny coraz bardziej mnie zaskakuje. Zmieniłem się. To fakt. Zauważyłem to nie tylko ja, lecz nawet moja własna matka. Po powrocie z Kenii, kiedy pojawiłem się w domu, mama czekająca na mnie w kuchni od razu zmarszczyła brwi i gestem dłoni kazała mi podejść. Nie ukrywałem wtedy uśmiechu wskakującego mi na usta. Byłem szczęśliwy. A to wszystko zostało wywołane jedną ważną postacią, która namieszała mi w głowie. Meghan Walker. A właściwie to Olivia Walker. To drugie imię lepiej mi pasowało do blondynki. 

— Hmm... Jesteś jakiś... Inny? Czuć od ciebie czymś nowym. — stwierdziła kobieta ze zmrużonymi oczami. Parsknąłem śmiechem.

— To pewnie te stare skarpetki. Nie zażyłem porządnej kąpieli od dłuższego czasu...

Mama walnęła mnie pięścią w ramię. Położyła kubek z kawą na blacie kuchennym i zlustrowała mnie wzrokiem. Zatrzymała się na twarzy, po czym uniosła kąciki ust. O nie... Dobrze znałem to spojrzenie. Nie zwiastuje to nic dobrego.

— Chodzi o dziewczynę, prawda? — podpuściła mnie. Z trudem powstrzymałem pchający się na twarz uśmiech. 

Moja matka była jakąś czarodziejką. Ledwo na mnie zerknęła, a już wiedziała najdrobniejsze szczegóły z wyprawy. Chyba dosłownie prześwietliła moje ciało i mózg. Chociaż miała rację. Chodziło o dziewczynę. Wyjątkową dziewczynę. Jedno wspomnienie na temat naszej nowej pracownicy, a w mojej głowie zaczynała się istna burza wspomnień i myśli. Liv sprawiła, że jestem inny. Odmieniony. Nikomu się to nie udało. Nikomu nie udało się mnie złamać. Złamać drzemiącą we mnie blokadę uczuć. Każdy wiedział o tym, jak bardzo emocjonalnie jestem w sobie zamknięty. Dziewczyny się we mnie zakochiwały, przez to, że wykorzystywałem je i porzucałem po jednej nocy. Ale nigdy, przenigdy, to ja nie poczułem czy zauroczyłem się dziewczyną. Nigdy. 

Olivia była pierwszą. Jest pierwszą. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na jej bursztynowe oczy, roześmianą twarz czy rozwiane na wietrze kosmyki blond włosów, bym śnił na jawie. Sen. Dla mnie wydawało się to być snem. Bo przecież jak ktoś może, aż tak zawrócić komuś w głowie? Nic z tego nie miało sensu. Przez wiele lat w liceum oglądałem te wszystkie niby zakochane pary, całujące się po korytarzach i wyznające sobie miłość na studniówkach. Czasami także Stella zmuszała mnie do oglądania razem z nią tych romansideł na netflixie. Niecierpiałem tego. A jeszcze bardziej nie lubiłem chwili, gdy każdy z tych filmów kończył się happy endem. Myślicie, że tak jest w życiu? Kolorowo i bezproblemowo? Moje życie jest przykładem tego, że to wszystko to jedna, wielka ściema. 

Może i nie znałem się na związkach, miłości... To nie było dla mnie. Ale wiedziałem, że coś się we mnie zmieniło, odkąd poznałem Olivię. Coś we mnie otworzyła, zniszczyła mur istniejący w głęboko w mojej popieprzonej duszy. Nie miałem pojęcia, czym jest to coś, co do niej czułem. Wiedziałem tylko, że nie chcę, by zniknęła z mojego życia. Dlatego, że czułem, że to ona stawała się jego sensem...

The Real MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz