Czas mijał. Husk postanowił jednak zostać na dłużej. Zabraliście już informacje na temat Michaela.
- Tylko mam nadzieję, że nie przyniesiecie jego truchła tutaj? - zapytał
- Mało prawdopodobne przyjacielu! - zawołał rozradowany Alastor, chowając do buta nóż.
Właśnie zbieraliście sprzęt. Było koło godziny 21:00. O tej porze Michael był na spacerze nad rzeką. Idealnie miejsce na wymierzenie sprawiedliwości.
Plan był taki:
1. Przewrucisz się przed Michaelem, aby odwrócić jego uwagę.
2. Nawiązać z nim krótką rozmowę, a nawet go podrywać.
3. Alastor zachodzi go od tyłu i koniec.Oczywiście nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem, ale lepsze to niż nic.
- Al! Powinniśmy już wsiadać, jeśli mamy być nad rzeką za pół godziny! -zawołałaś
- Już biegnę my dear! - usłyszałaś
Po chwili oboje siedzieliście w samochodzie. Jeszcze przed wyjściem zdążyłaś przeczytać Huskerowi listę "Wolno, Nie Wolno" i wyściskać Kluskę.
(Chyba nie sądziliście, że Huskera?)
Po pół godzinie byliście na miejscu. Miejsce było dość ciemne i nienajładniejsze. Ludzi tutaj nie było. W oddali widziałaś tylko małą sylwetkę człowieka.
- To on? - zapytałaś
- Na to wygląda. Masz broń? - zapytał Al, uśmiechając się.
- Mam.
- Uważaj na siebie. Jestem cały czas za wami.
Ruszyłaś w prawo, a Alastor w lewo. Doszłaś do brzegu rzeki i powolnym, spacerowym krokiem i ruszyłaś w lewo. Przed tobą, dość daleko był Michael. Poruszał się w twoją stronę, jednak był za daleko, abyś mogła dostrzec jakieś szczegóły. Alastor nigdzie nie widziałaś. Wzięłaś do ręki mały, wysuwany nożyk. Nie mogłaś nim zabić, jednak zadawał sporo bólu.
Po dziesięciu minutach spaceru, Michael był już w dość blisko. Wyglądał dokładnie tak jak na zdjęciu.Czas było coś zrobić.
Przewróciłaś się z cichym krzykiem.
(Aktorstwo pierwsza klasa, nie ma co! )
Zwruciłaś na siebie uwagę mężczyzny. Podbiegł do ciebie, podał rękę i zapytał:
-Nic ci nie jest?
Głos miał naprawdę czarujący, przyjazny i opiekuńczy.
- W-wszystko gra... Dziękuję... - dałaś się podnieść.
- Na pewno? Twoja kostka... To nie wygląda najlepiej..
Miał rację. Jeszcze przed wyjściem pomalowałaś ją na lekki fiolet, tak aby wyglądało, że jest skręcona.
-Oh! Faktycznie... -postawiłaś nogę na ziemi - Aj! To boli! Nie mogę chodzić!
- Może Cię odprowadzę do domu? Mam czas.
- Ale ty opiekuńczy... Naprawdę mógłbyś to dla mnie zrobić? - przymrużyłaś uwodzicielsko oczy.
- Tak. Bez problemu.
Wziął cię na ręce, a ty, nieświadomego Michaela poprowadziłaś w bardziej gęsty las. Szliście tak przez dobre piętnaście minut. Przytulałaś się do niego, mimo że ten facet wzbudzał w tobie wstręt.
- Poczekaj! Już mnie trochę plecy bolą. Możesz mnie posadzić pod tamtym drzewem? - zapytałaś.
- Oczywiście.