32 - Koniec

645 34 15
                                    

Alastor szedł energicznym krokiem, mrucząc pod nosem. Jednak nadal jego uśmiech nie schodził z jego twarzy. Mógł sobie na takie coś pozwolić. W budynku byliście tylko wy.

- Kim jest Vox? - zapytałaś cicho Huskera. Szliście w pewnej odległości od Alastora.

- Lord z sąsiedniego terytorium. Jest
komputerowym demonem. On i Al nienawidzą się. - odparł, również cicho koci demon.

- Nienawidzą to mało powiedziane! - odezwał się Radiowy Demon, który wszystko słyszy. - Husker, poleć proszę po Cherry Bomb. Spotkamy się na miejscu.

- Tak jest! - w jednej chwili otworzył okno i wyleciał przez nie.

- Kim jest Cherry Bomb? - zapytałaś, dobiegając do Alastora.

- Jeden z bardziej wiernych mi demonów na moim terytorium. Zajmuje się drobnymi sprawami. - odparł.

- Nie boisz się jej ufać?

- Ufam tylko tobie i Huskerowi. Cherry Bomb przyszła do mnie jak tylko zająłem to terytorium z propozycją pomagania mi. Zgodziłem się, bo potrzebowałem ludzi w terenie. Mimo wszystko, cały czas mam na tą demonice oko. - posłał ci uspokajające spojrzenie.

Złapał cię za rękę i przeteleportowaliście się na dach jakiegoś budynku. Przed wami stał Husk z piękną, jednooką kobietą, trzymającą w ręce bombę w kształcie wiśni.

- Witaj Cherry! - zawołał radośnie Al, kręcąc mikrofonem w ręce - Jak wygląda sytuacja?

- Lordzie! - ukłonił się przed nim - Lord Vox atakuje maszynami. Jest ich około piętnastu. Kto to? - wskazała na ciebie.

- Moja współpracowniczka. Jest może sam Vox? - zapytał.

- W tej największej maszynie. - wskazała za siebie.

Za wami latało piętnaście lotniskowców, z których wyrastały stalowe ramiona. Po środku demolowała miasto największa maszyna.

- X, ty nie bierz udziału w tym. Cherry bierze sześć z lewej, Husker dwa z prawej. Ja biorę siedem środkowych. Ach! Jeszcze jedno! - zawołał radośnie. - Vox'a zostawcie mnie.

Skoczyli z budynku, Husk złapał kobietę w locie i skierowali się w stronę maszyn. Al podszedł do ciebie.

- Na pewno wam jakoś nie pomóc? - zapytałaś.

- Poradzimy sobie X. Zabrałem cię, ponieważ chcę ciebie nie spuszczać z oczu. Wtedy jestem spokojniejszy. - odparł.

- W takim razie leć. Ja tu sobie posiedzę.

- Kto powiedział, że gdzieś muszę lecieć? - zaśmiał się. Jedno z ramion maszyny po lewej odpadło w różowej chmurze. - Ja walczę na odległość!

Stanął na krawędzi z szerokim uśmiechem i wyciągnął rękę. Pod wszystkimi lotniskowcami otwarły się czarne dziury. Wszystkimi, oprócz największego. Oczy Alastora zmieniły swój wygląd. Wyglądały teraz jak dwa stare telewizory, które się zepsuły, a na ekranie migały czarno białe paski. Al machał palcami. Czarne macki, które wypełzły z dziur zaczęły oplatać i zgniatać części maszyn. Minęło dziesięć minut, a został już tylko największy lotniskowiec oraz jeden po prawej. W tej chwili ten po prawej też runął jak długi.

- Przepraszam cię na chwilę X. Idę się zobaczyć z lordem Voxem. - uśmiechnął się do ciebie.

**Alastor**

Przeteleportowałem się do mojego starego kumpla Voxa. Wyglądał na dość zdziwionego, gdy zobaczył mnie na środku swojej maszyny.

- Alastor?! - zawołał, zdziwiony - Co ty tu do jasnej cholery robisz?!

- Witaj drogi Voxie! Dawno się nie widzieliśmy! Jak samopoczucie? - zawołał radośnie Al, wyczarowując swój mikrofon.

Wszystkie demony obecne w lotniskowcu zwróciły swój wzrok na moją osobę.

- Czyżby on nie żył? - mruknął lord, drapiąc się po dolnej części monitora.

- Zwaliliśmy wszystkie twoje zabawki. Jeśli masz na myśli tego demona z długą, siwą brodą to pewnie nie przeżył upadku maszyny. - odparłem spokojnie. Jako lord coś naprawdę nie ogarnia jak wygląda sytuacja na polu bitwy!

- A! To by wyjaśniało, jak się tu dostałeś. - Klasnął w ręce - No nic! Brać go! - wskazał na mnie.

Demony obecne w lądowniku popatrzyły po sobie, niepewne. Punkt dla mnie!

- Głusi jesteście?! Brać go do chuja wafla! - wściekł się Vox. Oh, jak on łatwo wpada w gniew!

Demony ruszyły na mnie. Vox był nieźle zdziwiony, gdy przez okna wleciały macki i po kolei wyrzucały każdego Demona z maszyny. Zostaliśmy sami.

- J-j-jak?! - zająknął się komputerowy demon.

-Oj, drogi Voxie! - położyłem mu rękę na ramieniu. - Działasz mi czasami na nerwy! Uśmiechnij się od czasu do czasu! Bez uśmiechu nigdy nie jesteś do końca ubrany!

- Zamknij się ty jebana truskawko! - warknął.

- Oj przyjacielu! - pokręciłem głową - Nie zabiję cię, bo to by oznaczało zajęcie twojego terytorium. A nie chcę takiej władzy. Za to, jednak muszę ci jakąś nauczkę dać!

Przez okna wleciały czarne macki. Jedna z nich złapała lorda w pasie i w jednej chwili go gdzieś zabrała. Reszta zaczęła zgniatać maszynę od środka. Nie było co czekać! Wróciłem do X. Wszyscy już stali i czekali na mnie.

- Więc! - odezwałem się - Dziękuję ci za pomoc Cherry! Jesteś już wolna! Husker, odstaw ją do domu proszę.

- Się robi Lordzie. - odparł, złapał dziewczynę za ręce i poleciał z nią.

- Nic ci nie jest? - podbiegłaś do niego.

- Jestem cały my dear! Wracamy?

- Chętnie. - Ulga domalowała się na jej twarzy. - Wracamy.

Koniec

Możecie jeszcze pisać w komentarzach,co chcielibyście zobaczyć w życiu twoim i Alastora! Może być za życia, może być już w piekle! Jak pomysł mi się spodoba, podejmę próbę napisania takiego rozdziału!

Trzymajcie się ;D

 [ZAKOŃCZONE] Alastor x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz