Rozdział 8

372 33 5
                                    

27.06.2014r. - poniedziałek 

~~Nicole~~ 

Szłam parkiem pomiędzy Omarem a Felixem. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale mało mnie to obchodziło. Rozmyślałam, a kiedy ja rozmyślam jestem jak chłopcy podczas tańca - można uznać, że ich tam nie ma. Mów do nich, krzycz - nie podziała. Trzeba im wyłączać muzykę. Mi na szczęście nie trzeba nic wyłączać, ale trudno mnie "dobudzić". Może zostanę filozofem? 

Czasami chciałabym wrócić do dawnych czasów. Kiedy Lena nie musiała biec do swojego chłopaka i jego bandy, kiedy wymykałyśmy się przez okno, bo chciałyśmy iść do Lia'y, kiedy moje życie nie było jak rozsypane puzzle, które za nic nie chcą się łączyć. 

Spojrzałam w niebo. Zapadł już zmierzch, ale my nadal włóczyliśmy się po mieście. Skończyliśmy szkołę - nie musieliśmy wracać do domu przed 21, żeby odrobić jeszcze lekcje i wstać rano w miarę wyspanym. Byliśmy wolni. Tak jakby. 

Właściwie nikt nie jest wolny. Zawsze znajdą się jakieś ograniczenia. Choroba, wyjazd, brak pieniędzy, wiek. Tak naprawdę nie ma człowieka wolnego. Jedynie gwiazdy są wolne. 

Całe gwiazdozbiory, konstelacje tych małych, a zarazem pięknych istotek. One nic nie robią, nic nie muszą. Po prostu wyłaniają się nocą ze swych kryjówek, jako eskorta księżyca i rozświetlają ciemności. Upiększają noc. Czasem jakaś wybuchnie, zniknie, dojdzie nowa. One nie mają obowiązków. Robią co chcą. To jest prawdziwa wolność.  

Westchnęłam. wtedy zauważyłam, że reszta moich towarzyszy także milczy i wpatruje się w niebo. Przerwałam ciszę. 

-Chciałabym być gwiazdą - skierowałam się wolnym krokiem pod ogromne drzewo. Moi przyjaciele podążyli za mną, a ja kontynuowałam - Miałabym świat jak na dłoni, widziała wszystko i wszystkich. Nie musiałabym robić nic, a zarazem mogłabym wszystko.  

Usiadłam przy podstawie pnia. Nikt nadal nic nie mówił. 

-Zróbmy coś szalonego - zaproponowałam.

Omar spojrzał na mnie krzywo siadając obok. 

-Co ci odbiło? 

-Nic! Zaszalejmy! Z okazji końca szkoły! - powiedziałam zrywając się z miejsca i patrząc na wszystkich z góry.  

-Do końca szkoły zostały nam jeszcze dwa lata - wtrącił Felix. 

-Chodzi mi o koniec roku szkolnego, palancie. 

-Okay, ale co chcesz zrobić? - zapytał Omar. 

-To właśnie największy problem - skrzywiłam się. - Nie wiem... 

Nikt nic przez chwilę nie mówił, a mój najlepszy przyjaciel wyglądał na zamyślonego.  

-A ja już chyba mam pomysł. 

Wzrok wszystkich skierował się na szatyna. 

-A dokładniej? - zapytałam. 

-Usiądź na chwilę na tym swoim zgrabnym tyłku i posłuchaj.  

Usiadłam naprzeciwko niego.  

-No więc, mów. 

Chłopak chwilę milczał, a nikt nie odważył się przerwać tej zatrważającej, budującej napięcie, ale jednocześnie cudownej ciszy. W końcu usłyszeliśmy jedno słowo.

-Podróż.  

____________________________

Hejka, 

mamy nowy rozdział. Wiem, że krótki i w ogóle długo nic nie było, ale nie miałam na nic czasu. Dzisiaj kiedy w końcu chciałam coś napisać, nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Zmusiłam się jednak i po drugim akapicie już tak jakoś samo poleciało. Mi się podoba. 

Tak, więc gwiazdkujcie i komentujecie ! ktoś to w ogóle jeszcze czyta? :c

//Lily

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz