Rozdział 27

228 21 2
                                    

14.07.2014r. - środa

~~Oscar~~ (A/N spoko, ja też nie wiem co tu robi jego perspektywa)

- I'm from a little city with expensive taste,
Where the cars don't run until the engine breaks* - ten zespół nie był jednak taki zły, jak myślałem. To było trochę wkurzające, kiedy Nicole ciągle puszczała ich piosenki, no i hej, można dostać nerwicy oraz do reszty ich znienawidzić. Poza tym ich muzyka nie była jakoś szczególnie dobra. To piosenka strasznie mi się jednak podobała. Była taka... no nie wiem. Ale mi często brakuje słów, no cóż. Ale po prostu była dobra.
Jeszcze nie przyznałem się młodej Montero, że ich słucham i chyba prędko tego nie zrobię. Jeszcze zacznę dostawać tajemnicze paczki z ich koszulkami. Co to, to nie. Aż tak mnie jeszcze nie popierdoliło.
Sprawdzałem ostatnio czego słucha Lenny, ale to chyba nie był jej ulubiony rodzaj muzki. Taylor Swift, Selena Gomez, Justin Bieber... nie, to raczej nie ten gatunek. Trzeba się chyba pogodzić z tym, że pod względem muzyki się nie dogadamy.
No, ale przecież nie każda para jest we wszystkim zgodna. Bo przecież już niedługo będziemy parą. Wiem to - rzuci tego chuja Thomasa i w końcu przejrzy na oczy. Musi. Bo ja się nie poddam. Za bardzo mi się podoba, abym odpuścił. Nie żebym był jakąś beznadziejnie zakochaną ciotą, no, ale trzeba przyznać, że do zakochania było mi niedaleko. Gdyby chodziło o inną już dawno bym odpuścił. Bo po co się męczyć jak ona ma mnie gdzieś? Z Eleną było jednak inaczej. Było w niej coś takiego urzekającego, nawet kiedy kazała mi spierdalać. I nie działały na nią te wszystkie teksty, dzięki którym inne padały mi do stóp. Bo, halo, jestem Oscar Enestad. Na którą nie spojrzę, już jest moja. A na każdą spojrzeć umiem. (A/N tak, to "Zemsta", przepraszam, przerabiamy ją i to po prostu tak mi tu pasowało )
Chyba przyciągnąłem ją myślami bo już po chwili usłyszałem pukanie w drzwi, w których stanęła Lenny. Przyznaję, myślałem czasem o niej w TEN sposób, no bo, hej, jest niezwykle atrakcyjna, a ja jestem tylko osiemnastolatkiem. Teraz jednak, cholera, nie dało się nie myśleć o niej w taki sposób. Ta sukienka  była odrobinę zbyt krótka i obcisła, a szminka zbyt czerwona. Jak ja uwielbiałem jak dziewczyna malowała się  czerwoną szminką. No i jak tu sobie nie wyobrażać nieprzyzwoitych rzeczy z nią w roli głównej? Nie żebym bym jednym z tych skurwieli, którzy chcą tylko przelecieć i zostawić, ale mówiłem już: mam osiemnaście lat, tak?
-Hej, piękna - powiedziałem widząc, że nie zamierza pierwsza się odezwać. Nie wiem gdzie były po tym jak z dziewczynami się rozdzieliliśmy, ale wyglądała jakoś inaczej. Już nawet nie patrząc na to, że wcześniej w szortach i bez makijażu. Po prostu... no, dobra, nie znajdę odpowiedniego słowa.
-Cześć - zachichotała i podeszła krok bliżej, zamykając przy okazji drzwi. Ja w tym czasie zdążyłem się zorientować co jest nie tak. Była pijana. Zauważyłem dopiero, kiedy odezwała się tym zmienionym głosem i ruszyła w moją stronę trochę krzywym krokiem. - Tęskniłam za tobą, wiesz? - odezwala się, siadając mi na kolanach. Uniosłem w zdziwieniu brwi. Pierwszy raz widziałem ją pijaną, ale chyba zaczyna mi się to podobać.
-Nie wiem - odpowiedziałem zniżając nieco ton głosu i łapiąc ją za biodra.
-To już wiesz - znów zachichotała, lekko się kręcąc i ocierając o moje wrażliwe miejsce. Zacisnąłem zęby. Niech tak nie robi, bo to źle się skończy.
-Czemu właściwie za mną tęskniłaś kochanie? - zapytałem, patrząc na nią z góry. Podobała mi się ta sytuacja.
-Strasznie miałam ochotę zrobić to - odpowiedziała cicho i pocałowała mnie w szyję. Tak, cholernie podobała mi się ta sytuacja. Przymknąłem powieki, odchylając głowę do tyłu. To było jeszcze lepsze uczucie, niż myślałem.
-Tak nagle zmieniłaś nastawienie do mnie? - zadałem pytanie, gdy jej usta sunęły wzdłuż mojej szczęki. Tak, kochanie, nie przestawaj.
-Ten dupek, Thomas, nie odzywa się od kilku dni, a ty się tak starasz i biedny pozostajesz bez niczego - powiedziała. Podobało mi się to rozumowanie.
-Czyli to swego rodzaju... nagroda? - chciałem rzucić jeszcze jakąś kąśliwą uwagę, ale jej usta były coraz bliżej moich, więc postanowiłem się zamknąć.
-Yhym... - wymruczała i w końcu to się stało. Jej wargi naparły na moje z siłą, której bym się po niej nie spodziewał. Odwzajemniłem pocałunek, który ona starała się pogłębić. Drażniłem się z nią, nie pozwalając jej na to, chociaż mój język aż palił, chcąc poczuć jej. Dziewczyna zaczęła się o mnie ocierać i wiedziałem, że robi to specjalnie. Zemsta? Okay.
Złapałem ją mocniej za biodra i obróciłem tak, aby znalazła się pode mną. W tej chwili miałem gdzieś jej chłopaka i całą resztę. Liczyło się tylko to co działo się teraz.
Oderwałem się od jej ust, zjeżdżając na szyję. Podgryzałem ją, zostawiając różowe ślady, aż zjechałem do krawędzi jej sukienki, gdzie zacząłem robić jej malinkę. Wplotła palce w moje włosy, lekko za nie ciągnąć. Cholera, kochanie, skąd wiesz co robić, żeby było mi dobrze?
-Oscar - wymruczała cicho, co było chyba najbardziej podniecającą rzeczą w tym dniu.
Wróciłem do jej ust, które od razu uchyliła, a ja już się nie powstrzymywałem i połączyłem nasze języki w dzikim tańcu. Naparłem kroczem na jej czułe miejsce. Raz po raz z jej ust dochodziły ciche jęki. Cofam moje wcześniejsze słowa. TO była najbardziej podniecająca rzecz w tym dniu. Cholera, w całym  moim życiu. Ręce Eleny błądziły pod moją koszulką, której po chwili się pozbyła. Kiedy zaczęła majstrować przy moim pasku od spodni zdałem sobie naprawdę sprawę z jej stanu. Przecież ona była pijana. PIJANA. Na trzeźwo w życiu by tego nie zrobiła. Może byłem niezłym skurwielem i prawie pieprzyłem zajętą dziewczynę, ale w życiu bym jej nie wykorzystał, a na to wychodziłoby przespanie się z nią teraz. Odsunąłem się od niej z niechęcią.
-Coś nie tak? - zapytała zdezorientowana i zaskoczona. Szczerze mówiąc podzielałem jej uczucia. Kiedy odezwała się we mnie taka humanitarna postawa? Oscar Święty Enestad, kurwa.
-Nic, nic, po prostu... - znów nie mogłem znaleźć słów, jasna cholera. - Sądzę, że najpierw chyba powinnaś zerwać z Thomasem, wiesz - po części była to prawda, choć tak naprawdę miałem go w dupie. Nie chciałem jej wyznać moich prawdziwych pobudek, bo jeszcze zaczęłaby się spierać i wyniknęłaby z tego kłótnia.
-Może masz rację - westchnęła i przygryzła dolną wargę, a ja miałem ochotę pieprzyć wszystko i całą noc ją całować. Oscar, jebany samarytaninie, będziesz tego żałował.
-Chyba mam - skrzywiłem się, zakładając koszulkę. Wolałbym się krzwić z bólu na plecach po tej nocy, ale no cóż.
-Zostań ze mną, okay? - no co ty nie powiesz, to mój pokój.
-Okay - odparłem kładąc się obok i przyciągając ją do siebie. Starałem się trzymać rączki przy sobie, ale co ja poradzę, że jedna znalazła się na jej udzie? Mam tylko osiemnaście lat, no.
-Podobała mi się ta nagroda, wiesz?
-Całkiem przyjemna - musnęła moje usta. Cholera, dlaczego nie mogę pstryknąć palcami i będzie już trzeźwa i nadal taka... no.
-Dobranoc... czy coś.
Roześmiałem się cicho.
-Dobranoc.
Ten wieczór był ciekawą niespodzianką.

*The Neighbourhood "Let it go"

_____________________

Ogólnie na początku zamiast tej piosenki dałam "She's kinda hot" 5sos, ale zdałam sobie sprawę, że to nie ten rok
Tak poza tym...  fajny rozdział, nie? Co do sprawy Nicole i Omara sprawa rozwiąże się w następnym rozdziale, który chyba będzie nawet szybko, bo na telefonie jednak całkiem spoko się pisze
No co całuski, gwiazdki czy coś 

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz