Rozdział 5

366 31 0
                                    

25.06.2014r. - piątek

~~Nicole~~

Była już 15:45, ale ja i Molly dopiero kończyłyśmy robić sobie makijaż. Pięć minut później latałyśmy po całym moim pokoju w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy. Potem Mol przypomniała sobie, że nie założyła kolczyków, a moje buty chyba poszły gdzieś beze mnie. Elsa miała nas podwieźć i strasznie się niecierpliwiła, bo miała jeszcze jakieś sprawy do załatwienia. W końcu się ogarnęłyśmy i weszłyśmy do auta.

Kiedy byłyśmy prawie pod domem Jamesa przypomniałam sobie, że zapomniałam kurtki i telefonu. Nie chciałam się wracać, bo już i tak byłyśmy spóźnione, a bez komórki bym nie przeżyła, więc wysłałam z telefonu Molly krótkiego sms'a do Omara informującego, że ma mi to przynieść, bo nie odezwę się do niego przez całe wakacje. Chyba zadziałało, bo odpisał po 5 minutach, z pozytywną dla mnie odpowiedzią.

Pożegnałyśmy się z Elsą, która kazała nam się dobrze bawić i nie robić głupot, w tym wpadkowych dzieci. W mieszkaniu Jamie'ego panował kompletny chaos, a chłopaka nigdzie nie było widać.

-Jamie! - zawołałam.

Po chwili blondyn zbiegł ze schodów.

-Spóźniłyście się... Wow, świetnie wyglądacie - zaśmiałam się.

-Dzięki, ty też - James miał na sobie czarną marynarkę i ciemne, jeansowe rurki. - Zresztą, pamiętasz jakąkolwiek sytuację, w której bym się nie spóźniła?

-Nie przypominam sobie - chłopak zachichotał.

Po chwili do rozmowy wtrąciła się Molly.

-Czy ty w ogóle coś tu robiłeś? - zapytała rozglądając się. Jedyne co było przygotowane to chyba tylko piwo, stojące na blacie kuchennym.

Zielonooki podrapał się z zakłopotaniem po karku.

-No... nie. Nie znam się na tym za bardzo...

-To jak ty radziłeś sobie z poprzednimi imprezami? - zmarszczyłam brwi.

-Zwykle pomagali mi chłopcy z drużyny, ale dzisiaj nie mogli przyjść...

-Wszystko jasne - powiedziałam i rzuciłam torebkę na jakieś krzesło. Zapowiada się pracowite półtora godziny.

**************************************

Nie było jednak tak źle jak myślałam, ponieważ po 40 minutach dołączyli do nas Oscar, Felix, Og i Omar, który miał ze sobą mój telefon i kurtkę, za co przemyciłam mu z kuchni jedną z cudownych babeczek mamy Jamesa. Chłopcy wykręcali się od pomocy, ale pod groźbą wyrzucenia z imprezy trochę nam pomogli.

Impreza trwała w najlepsze. Większość osób została w domu, ale niektórzy zdecydowali się skorzystać z atrakcji jaką jest basen. Też bym chętnie tam poszła, ale nie przewidziałam takiej możliwości i mój strój kąpielowy został w domu.

Całą paczką siedzieliśmy na kanapie i toczyliśmy zawzięty spór o to czy lepsze są horrory czy filmy komediowe. Nagle z głośników popłynęła jakaś wolna melodia, a Omar nachylił się w moją stronę.

-Zatańczymy? - zapytał wyciągając do mnie dłoń, którą złapałam kiwając głową.

Chłopak poprowadził nas na parkiet, gdzie było dużo kołyszących się w rytm muzyki par. Niektóre się całowały, niektóre coś między sobą szeptały, a jeszcze inne po prostu patrzyły sobie w oczy. Sama wtuliłam się w mojego przyjaciela, ciesząc się ciepłem jego ciała i oplatającymi mnie ramionami. Omar był naprawdę świetnym tancerzem. Chodził na zajęcia taneczne i potrafił zatańczyć chyba wszystko. Wiele dziewczyn marzyło o tańcu z nim.

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz