Rozdział 20

213 22 2
                                    

09.07.2014r. - piątek

~~Nicole~~

Pamiętam jak w podstawówce przestrzegali nas przed papierosami i innymi używkami. Pamiętam też, jak zastrzegałam się, że nie wezmę alkoholu do ust przed 18 urodzinami. Pamiętam, jak Omar śmiał się ze mnie i stwierdził, że mi się to nie uda. Teraz stwierdzam, że mój przyjaciel jest wróżką.

To nie tak, że jestem jakąś alkoholiczką czy coś. Co to, to nie. Ale kto nie lubi sobie czasami wypić? Tylko odrobinkę. Nigdy nie przesadzam. Zawsze, ale to zawsze potrafię samodzielnie dojść do domu.

No ale błagam. Nawet Elena lubi czasem oderwać się od rzeczywistości (no i tego dupka Thomasa) i się zabawić. Ale tak na serio: ona nie jest znowu taka święta. Tylko taka się wydaje. Chociaż Elsa zawsze mówi, że przy mnie każdy wydaje się święty. Nawet nasi chłopcy. A uwierzcie: oni wystraszyliby samego diabła.

-Nusia? Mówiłaś coś? - zastanawiam się czy w klubie jest taka głośna muzyka, czy Omar wypił na tyle dużo, że przestał rozróżniać głos mój i Molly. To ona coś papla o jakiś orzeszkach. Ja tu tylko czekam, aż liczba osób na parkiecie odrobinę zmaleje. Nie żebym nie lubiła tłumów czy coś (to nie ja, to Elena). Tutejsi po prostu potrafią być bardzo nachalni w kwestiach damsko-męskich.

Na końcu języka miałam jakąś sarkastyczną uwagę, ale powstrzymałam się od jej wygłoszenia i tylko pokręciłam głową. Chciałam wrócić do swoich rozmyślań, ale alkohol zrobił swoje i zapomniałam o czym myślałam. Trudno pójdę potańczyć.

~*~ ~*~ ~*~

-Zjadłbym żelki - oznajmił Felix, kiedy siedzieliśmy przy barze.

-Tu ich nie serwują - wymruczał Ogge, kładąc głowę na blacie. Mówiłam, nie bierz zielonego drinka.

-Nicole, Omar - ożywił się Oscar, poprawiając uścisk wokół Eleny. Ta dwójka zaczęła się coraz lepiej dogadywać, z czego bardzo się cieszyłam, bo chyba wszyscy wiedzieli o uczuciu Enestada do mojej siostry. - Idźcie do sklepu i kupcie coś dobrego.

-Dlaczego my? - zapytał szatyn.

-Bo wy jesteście najtrzeźwiejsi, ty sam się zgubisz, a Nicki kupi coś niedobrego.

-Ej, to nie moja wina, że wy nie macie gustu i nie lubicie kwaśnych żelków - odparłam broniąc się.

-I pikantnych chipsów - dodała Molly.

-I czekolady z adwokatem - jęknął ledwo przytomny Og.

-I... - chciała coś dodać Lena, ale jej przerwałam.

-Dobra, walcie się, pójdę - zabrałam torebkę, poprawiłam bluzkę i wstałam. Patrząc na miejscowych, cieszyłam się, że jednak zrezygnowałam z sukienki.

Wybrałam dłuższą, ale mało zaludnioną drogę, czyli tę przy ścianie. W miarę szybko doszłam do drzwi i odetchnęłam przechodząc przez nie. Będąc w środku nie zdawałam sobie sprawy, jaki panuje tam zaduch.

Po chwili dołączył do mnie Omar i razem skierowaliśmy się do dużego marketu. Musiałam przyznać, że chłopak wyglądał dzisiaj na prawdę dobrze. Może to za sprawą bluzy, którą dostał ode mnie? Nie, on po prostu zawsze wygląda dobrze. Fajnie jest mieć takiego przystojnego przyjaciela.

Weszliśmy do wielkiej hali, od razu kierując się na dział ze słodyczami. Po drodze chciałam zapytać Omara o czekoladki, ale gdzieś zniknął.

-Już wiem o co chodziło Oscarowi - mruknęłam sama do siebie, a jakaś kobieta spojrzała na mnie dziwnie. Sama skierowałam się do alejki słodkości, gdzie zostałam... Omara. Z wózkiem.

-Omar... Mamy kupić tylko kilka rzeczy pamiętasz? - zwróciłam się do niego.

-Wiem, chciałem koszyk, ale nie mogłem znaleźć, więc wziąłem wózek - proszę państwa: Omar Rudberg.

Chłopak wrócił do wybierania żelków, a ja wiedząc, że na nic mu się nie przydam, włożyłam torebkę do wózka. Po chwili namysłu, sama również tam weszłam. Po kilku minutach, w trakcie których udało mi się znaleźć wygodną pozycję, szatyn odwrócił się w dwoma opakowaniami w dłoniach, zapewne w celu włożenia ich do mojego prowizorycznego fotelu. Widząc jego minę wybuchłam śmiechem.

-No co? I tak ci się nie przydam - odebrałam od niego słodycze i położyłam obok siebie. Szatyn popchnął wózek w stronę chipsów, a ja musiałam przyznać, że było to fajne uczucie. Chyba częściej będę wskakiwała ludziom do wózków.

Po skończonych zakupach skierowaliśmy się do kasy. Może nie całkiem, bo zanim tam doszliśmy Omar wykonał dość skomplikowanych manewrów, przez które trudno było mi się później wydostać. Ekspedientka posłała nam wymowne spojrzenie, ale my je zignorowaliśmy i ruszyliśmy z powrotem do klubu.

~*~ ~*~ ~*~

-O mamusiu, nie wpuszczą nas - panikowała Elena. Miała rację nie wyglądaliśmy najlepiej, szczególnie Ogge i Molly. Mówiłam im coś o tych zielonych drinkach. Jak widać, mnie się nie ignoruje.

-Dobra, czekaj, jakoś to załatwimy - musiałam coś szybko wymyślić, bo pociąg odjeżdżał za 20 minut. Dlaczego w takich sytuacjach wszystko spada na moją głowę?

Postanowiłam posłużyć się najprostszym sposobem.

-Okay, słuchajcie, dzisiaj bilety sprawdza ten młody. Ja go zagadam, a wy musicie jakoś wtoczyć się do wejścia. Tylko błagam zróbcie to jak cywilizowani ludzi, bo inaczej zauważy.

Wszyscy ochoczo pokiwali głową (no może oprócz Og'a, którego głowa leżała bezwładnie na piersi), zgadzając się na mój plan. Szłam przodem, z biletami w ręce i od razu wcisnęłam je w dłoń zmęczonego chłopaka. Ten spojrzał na mnie niezrozumiale, na co posłałam mu szeroki uśmiech. Zerknął tylko na moich przyjaciół i zwrócił swoją uwagę na mnie.

-Jestem Adam - uśmiechnął się delikatnie.

-Nicole - podałam mu rękę. Uścisnął ją i zjechał wzrokiem na dekolt. Miałam ochotę przewrócić oczami, ale wiedziałam, że to by wszystko zepsuło. - Jesteś chyba trochę zmęczony, co? - zapytałam, kiedy skanował kody na kartach.

-Stoję tu większość dnia - mruknął, przeliczając moją grupkę. Chciałam coś dopowiedzieć, żeby nie zatrzymywał na nich za długo wzroku, ale sam mnie uprzedził. - Ale mam jeszcze siły gdybyś chciała się spotkać - posłał mi szelmowski uśmiech, a ja nic nie poradzę, że zrobiło mi się gorąco. O tej godzinie było już wszystko zamknięte, więc musiałabym pójść do jego pokoju. Dawno nie miałam chłopaka i moje reakcje na nowo poznanych mężczyzn wskazywały, że przydałby mi się.

-Wiesz chętnie, ale sama jestem okropnie zmęczona - spoliczkowałam się mentalnie za to że miałam ochotę zgodzić się na jego propozycję. Jestem okropna.

Zauważyłam, że wszyscy już weszli, więc szybko dodałam:

-Muszę już lecieć. Dobranoc.

W środku zauważyłam, że wszyscy skierowali się już do naszego boksu, tylko został Omar. Szybko do niego dołączyłam.

-Niezłe propozycje - skomentował wcześniejsze słowa Adama.

-Przez chwilę zastanawiałam się czy się nie zgodzić - wyznałam, chcąc zrobić mu na złość. Posłał mi groźne spojrzenie.

-Powinnaś ograniczyć alkohol, piękna - zaśmiałam się tylko i pociągnęłam go w stronę reszty.

Ten dzień był świetny.



________________________

Witam, witam, jak się podoba rozdział?

Nicole taka niewyżyta, lol

Gdybym znała Omara byłby moją osobistą wróżką, ale jest nią sadlysia

No to ten, do następnego

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz