Rozdział 6

452 26 2
                                    

24.06.2014r. - piątek

~~Elena~~

Siedziałam na tej imprezie już drugą godzinę. Działy się tu niestworzone rzeczy. Co chwila ktoś wskakiwał na stół, coś się tłukło. Od głośnej muzyki pękały mi bębenki. Nie widziałam Nicole od rana, bo po szkole od razu się przebrała, żeby pojechać do Jamesa i kiedy wróciłam ze szkoły już jej nie było. Próbowałam wypatrzyć ją w tłumie, ale nigdzie jej nie było, tak więc zmuszona byłam do towarzystwa kolegów Thomasa i ich panienek.
Chłopcy rozmawiali o ostatnim meczu, a dziewczyny o jakieś gwieździe. Ansel i Daniel wyłączyli się z dyskusji, bo zajęci byli jakimiś skąpo ubranymi blondynkami. Patrząc na nie, chcąc nie chcą zlustrowałam swój ubiór. Pożyczyłam od Nicki jasną, letnią sukienkę, do której dobrałam baletki i drobne dodatki. Nie bawiłam się w wymyślne fryzury i zostawiłam włosy rozpuszczone. (zdjęcie) Dobrze się czułam, ale patrząc na inne dziewczyny nachodziły mnie wątpliwości. Wszystkie miały obcisłe spódniczki lub krótkie spodenki i crop-topy. Nawet moja młodsza siostra ubrała się odważniej ode mnie. Nie lubiłam takiego stylu i zawsze ubierałam się jak chciałam. Teraz jednak poczułam się źle, szczególnie przypominając sobie wzrok Toma, kiedy po mnie przyjechał. Było w nim coś takiego... zawód? Niesmak? Nie zastanawiałam się długo nad tym, bo od razu pojechaliśmy tutaj.
Wstałam z miejsca i przecisnęłam się obok wąskiej sofy, na której siedzieliśmy. Thomas spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Idę po coś do picia.
Chłopak pokiwał tylko głową i wrócił do rozmowy. Westchnęłam i skierowałam się w stronę stołu z napojami i przekąskami. Zaczęłam szukać czegoś bezalkoholowego. Sięgałam po puszkę pepsi, kiedy poczułam czyjąś obecność obok siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam Oscara.
-Hej, Lenny.
-Cześć, Oscar.
-Fajna impreza, nie sądzisz?
-Nie, nie sadzę.
-Jak zawsze szczera do bólu - uśmiechnął się.
-Wiesz, że nie lubię takich imprez.
-Wiem, a tak w ogóle to ładnie wyglądasz - zrobiło mi się ciepło na ten słowa. To nie tak, że cieszyłam się, że usłyszałam to od niego. Po prostu nikt mi tego dzisiaj nie powiedział.
-Dzięki... ty też - chłopak miał na sobie czarne rurki i czerwono-czarną koszulę w kratę, której rękawy podwinął do łokci. Jego włosy były jak zwykle potargane i gdzieś wśród nich można było zobaczyć okulary przeciwsłoneczne. Gdyby nie był sobą może mógłby mi się spodobać.
-Ta sukienka świetnie na tobie leży... - nachylił się, żeby być bliżej mnie. - Lepiej jednak będzie wyglądała leżąc na podłodze w mojej sypialni - skrzywiłam się czując z jego ust zapach alkoholu.
-Słucham? - czy on to właśnie powiedział?
-Nie mów słucham, bo... - zakryłam mu usta dłonią.
-Błagam cię, ten tekst jest tak stary jak nasz profesor od fizyki. - Oscar wybuchł głośnym śmiechem.
-Masz rację, ale wolałbym, żebyś błagała mnie o coś innego - przewróciłam oczami.
-Ja już naprawdę nie mam do ciebie siły - powiedziałam, a widząc, że chłopak otwiera usta, żeby coś powiedzieć, dodałam - Jeśli teraz powiesz, że wolałbyś, żebym nie miała siły po czymś innym niż rozmowa, ten napój znajdzie się w twoich włosach.
Chłopak zmarszczył brwi i się trochę odsunął. Nagle za mną pojawił się Thomas.
-Jakiś problem?
-N.. - zaczęłam, ale przerwał mi Oscar.
-Żaden, tak tylko sobie rozmawialiśmy jakim jesteś kretynem i że Elena powinna cię zostawić.
Tom zacisnął szczękę i podszedł do blondyna.
-I może związać się z tobą?
-Dokładnie.
Thomas unosił już rękę, żeby go uderzyć, ale wcisnęłam się pomiędzy nich.
-Tommy, może pójdziemy co reszty, co? Chodź. - pociągnęłam go w stronę, z której przyszedł.
-Idiota - mruknął po chwili.
-Co?
-Enestad. Po co z nim rozmawiałaś?
-Sam do mnie podszedł - powiedziałam cicho. Chce mnie teraz o to obwiniać?
-Staraj się ograniczyć kontakty z nim do minimum, okay?
Pokiwałam tylko głową. Jakbym już tego nie robiła.
Usiedliśmy z powrotem przy stole, na którym znalazły się znikąd szklanki i frytki. Rozmawiałam trochę z dziewczynami, które wlały we mnie kilka kubeczków. W końcu Thomas pociągnął mnie na parkiet. Tańczyliśmy ze sobą przez kilka piosenek, ale potem on zniknął w tłumie. Czując jak kręci mi się w głowie, wyszłam na taras, w zamiarze przewietrzenia się. Obserwowałam przesuwające się chmury, kiedy usłyszałam aż za dobrze mi znany głos.
-Rozbieraj się.
-Co? - czy on powiedział to usłyszałam?
-Idziemy pływać - Oscar wyszczerzył się w moim kierunku, wskazując prawie pusty już basen.
-Chyba żartujesz.
-Mówię całkowicie poważnie.
-Oscar, jest zimno, wieje wiatr, a ja nie mam stroju kąpielowego.
-Wtedy nad jeziorem nie narzekałaś.
Chwilę zajęło mi skojarzenie o czym mówi. W końcu zrozumiałam: kiedy Lia jeszcze tu mieszkała, jej rodzice zabrali całą naszą paczkę nad jezioro. Wieczorem wymknęliśmy się i siedzieliśmy na pomoście. Nikt nie zabrał strojów kąpielowych, ale zachciało nam się pływać, więc wskoczyliśmy do wody w samej bieliźnie. Pewnie o tę sytuację mu chodziło.
-To był sierpień, było dziesięć razy cieplej niż teraz, a w domu obok nie było całej szkoły. Zresztą, dlaczego miałabym to robić?
-Bo cię o to proszę? - zrobił szczenięce oczka, ale ja tylko prychnęłam.
-Jakoś nie obchodzą mnie twoje prośby. Dziwne, nie sądzisz? - rzuciłam podążając w stronę drzwi.
Obejrzałam się jeszcze przez ramię. Na jego twarzy dało się zauważyć... właśnie, co to było? Zranienie? Nie... Dlaczego te słowa miałyby go zranić.
Byłam już prawie na tarasie, kiedy poczułam ręce oplatające mnie w talii.
-Czyli nie chcesz iść pływać? - był za blisko.
-Nie.
-Okay.
Zdziwiłam się, nie powiem. Tak po prostu odpuścił? Po chwili jednak uniósł mnie nad ziemię i zaczął iść w stronę basenu.
-Nie... nie, nie! Oscar! Nie zrobisz tego!
-Założysz się?
-Nie puszczę cię - oplotłam go ciasno rękoma.
-Lenny, to nie stwarza problemu.
Stanął na krawędzi basenu i głupio się do mnie wyszczerzył. Czułam się trochę niekomfortowo w tej sytuacji. Obejmowaliśmy się i patrzyliśmy sobie w oczy - ja gniewnie, on z rozbawieniem. Przez alkohol było mi się jednak trudno skupić i moją głowę zaprzątała wizja lodowatej wody.
Chłopak uniósł jedną nogę.
-Nie zrobisz tego - dopiero teraz próbowałam się wydostać z jego szczelnego uścisku.
-Lepiej zamknij buzię.
I już po chwili byłam pod wodą. Nie była taka zimna jak się spodziewałam, ale nie należała też do najcieplejszych. Otworzyłam zamknięte oczy i kawałek dalej zobaczyłam Oscara. Naprawdę nie wiem, w którym momencie mnie puścił, ale znajdował się już kawałek dalej. Podpłynął do mnie i uniósł brwi. Jego wyraz twarzy miał chyba mówić "I co, taka zimna?", więc wzruszyłam ramionami, na co chłopak znowu się uśmiechnął. Żadne z nas nic nie robiło, unosiliśmy się tylko wśród się bąbelków powietrza. Blondyn nagle spoważniał. Zaczął nachylać się w moją stronę. Jego twarz była już blisko mojej...
Wtedy właśnie na skórze poczułam gwałtowny podmuch powietrza. Chwilę trwałam w niemym szoku, aż zdałam sobie sprawę, że wypłynęliśmy na powierzchnię. Momentalnie podpłynęłam do barierki, nie patrząc co się dzieje z Oscarem. Wyszłam z basenu i moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Rozglądałam się za jakimś ręcznikiem, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Oscara... bez koszulki. Spłonęłam rumieńcem i spojrzałam na swoje mokre baletki. Blonyn rzucił we mnie ręcznikiem, którym się okryłam.
-Nie musisz odwracać wzroku. Wiem, że chcesz patrzeć.
-Chyba śnisz, Enestad.
-O tobie? Co noc - postanowiłam tego nie skomentować.
-Nigdy więcej tego nie rób.
-Czego?
-Nie wrzucaj mnie do base...
-Nie wrzuciłem cię, skoczyłem z tobą - przerwał mi.
-Nieważne. Nie rób, nic czego bym nie chciała - roześmiał się. - Co cię tak śmieszy?
-Przyznaj, podobało ci się - pokręciłam głową.
-Jasne - rzuciłam odchodząc.
Prawda jednak była taka, że miał rację. Poczułam się tak, jak kiedyś.

_____________
Hejka,
no więc to nadal impreza, tyle że z perspektywy Eleny. Chyba mamy pierwszy Elescar moment *.* następny będzie wymyślę co ma w nim być i to napiszę xD to do następnego

Ps: Dodałam do obsady Thomasa

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz