13.07.2014r. - wtorek
~~Elena~~
Nicole zawsze była inna. Miała zupełnie inny typ urody niż ja i Elsa. Lubiła jeść za trzech, kiedy my zadowalałyśmy się małymi porcjami. W wolne dni zamiast odpocząć szła na basen lub siłownię. Lubiła filmy akcji i horrory, i narzekała, kiedy puszczałyśmy dramaty lub komedie romantyczne. Jedynym filmem, jaki w tym roku razem obejrzałyśmy, było "Gwiazd naszych wina". On też jakoś specjalnie jej się nie podobał, ale lubiła i szanowała twórczość J.Greena, więc zgodziła się pójść ze mną do kina.
Teraz nie chciałyśmy przegapić okazji, aby usiąść na TEJ ławeczce. Tylko usiąść. Ewentualnie zrobić zdjęcie. Tu się liczył sam gest. Mimo że chłopcy nie potrafili tego zrozumieć namówiłyśmy ich na to i właśnie płynęliśmy gondolą w to miejsce. Lia była tam już kilka razy i dobrze wiedziała w którym miejscu się znajduje.
Byłam strasznie podekscytowana. Wiedziałam, że to tylko zwykła ławka, ale wiązała się z czymś niezwykłym. Lubiłam rzeczy z historią. Przestawały wtedy być zwykłymi przedmiotami, a stawały się czymś więcej.
Na miejscu trochę się zawiodłam. Ławka nie była dokładnie taka sama, piękna i zadbana jak w filmie. Była lekko zniszczona i popisana, mimo wszystko byłyśmy pewne że to ta. Spędziliśmy tam godzinę, obserwując przechodzących ludzi i zajadając się pysznymi lodami. Podobno najlepsze w Amsterdamie. Przynajmniej tak mówiła Lia.
Później zwiedzaliśmy trochę miasto, ale przyznam szczerze, że nie zakochałam się, tak jak mówiła moja przyjaciółka. Owszem, było tu ładnie, ale równie ślicznie było u nas, w Sztokholmie. Chłopcom jednak bardzo się podobało i musieliśmy latać od jednego miejsca do drugiego, i ciągle przypominać im, że mamy jeszcze kilka dni na dalsze zwiedzanie.
W porze obiadowe postanowiliśmy udać się do restauracji. Ale nie do żadnej pizzerii, KFC, tylko do prawdziwej restauracji. Chyba naprawdę chcieliśmy poczuć się jak w TFIOS'ie, bo pierwszym co zamówiliśmy był szampan.
-Wiecie co Dom Perignon powiedział po wynalezieniu szampana? - zapytała Nicole, kiedy kelnerka odeszła z naszym zamówieniem.
-'Chodźcie szybko, piję gwiazdy' - odpowiedziałam z uśmiechem.
Dzisiaj cały dzień sypałyśmy cytatami, a chłopcy nie mogli się połapać co się dzieje, więc po prostu to ignorowali. Usiedliśmy na tarasie, który znajdował się zaraz przy kanale, więc w oczekiwaniu na jedzenie podeszłam do balustrady i obserwowałam falującą w dole wodę.
-Też masz wrażenie, że stanie się coś dziwnego? - zapytała Nicole, stając obok mnie.
-Nie mam, moja mała czarodziejko - odparłam, cytując jej ulubioną książkę z dzieciństwa. - Dlaczego tak sądzisz?
-Właściwie to nie wiem - odpowiedziała, przypatrując się kaczkom w dole. - To wszystko stało się tak nagle. Decyzja o wyjeździe, sam wyjazd, te jednodniowe ekspedycje. - zaśmiała się cicho. - Nawet ty z nami pojechałaś, chociaż byłaś przeciwna. To wszystko ma jakiś określony cel. Wiesz przecież, że w życiu nie ma przypadków.
Jeśli ktoś potrafił bredzić rzeczy mające sens, zdecydowanie była to Nicole. W życiu jest wiele przypadków. Nicole jednak zawsze wyznawała zasadę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. A ja? Ja się nie bawiłam w żadne zasady. W życiu zdarza się wiele nieważnych rzeczy. Może ta podróż była ważna, ale tylko dla mnie osobiście. Nie była początkiem jakiś wielkich zmian.
-Wiesz, Nicki, że sądzę, iż w życiu często zdarzają się przypadki. Jeszcze zobaczysz, że wyjedziemy stąd tacy sami, jacy byliśmy - powiedziałam i pociągnęłam ją z powrotem do stolika, widząc zbliżającą się kelnerkę.
Nie lubiłam zagłębiać się w rozumowanie Nicole, bo często było strasznie popaprane. Zresztą, mogłam dojść do wniosków, o których myśleć nie chciałam.
Potem robiliśmy wiele nudnych rzeczy. Najciekawszym zdarzeniem była chyba moja rozmowa z Molly, o chłopakach, stojących przed nami, odbyta oczywiście po szwedzku. Szkoda, że mimo iż cały czas mówili po angielsku, po jakimś czasie przeszli na szwedzki i przestałyśmy być tak anonimowe jak chciałyśmy.
-Pamiętajcie, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest - mrugnęła do nas Lia, kiedy czerwieniłyśmy się ze wstydu.
-Jak ci zaraz sypnę jakimś cytatem to popamiętasz - Molly w wielu sytuacjach przypominała szczeniaczka. Szczególnie, kiedy się denerwowała. Mały, słodki szczeniaczek, który próbuje być groźny.
-Mam coś - powiedział nagle Oscar, podnosząc głowę znad telefonu.
-Co masz? - zapytałam.
-Szukałem cytatów z tej waszej książki, żeby wiecie poczuć się fajny i w ogóle - zrobił jakiś bliżej nieokreślony ruch ręką, a ja parsknęłam. - i znalazłem jeden fajny.
-Dawaj - popędziła go Nicole, zaglądając mu przez ramię.
-"W ciągu tych nielicznych dni dałeś mi prawdziwą wieczność i za to dziękuję" - przeczytał, a mnie ogarnęło jakieś dziwne uczucie. Coś jakby... przeczucie?
__________________
Zostało kilka dni do Kosogłosa 2, jako że idę na maraton (coś chyba wam wspominałam) postanowiłam jeszcze raz przeczytać sobie całą trylogię i powiem wam, że fajnie jest wrócić do przeszłości i na nowo wszystko przeżywać. Szczególnie, że czytałam to w Gwiazdkę i zaczęłam jeszcze bardziej czuć atmosferę świąt, której u nas jeszcze nie ma, ale ja ją już czuję. Podobno z wiekiem święta tracą magię i ja to odczułam, ale w tym roku jakoś tak nie moge się ich doczekać.
Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział, bo ja sądzę, że jest nawet fajny. Chyba zaraz napiszę następny, bo mam wenę
*mini spojler*
Od następnego rozdziału zacznie się dziać heheP.S. jak zauważyliście (lub nie) zmieniłam user, więc jakby ktoś mnie szukał czy coś (tak, rób sobie nadzieję) to szukajcie mnie pod innym
CZYTASZ
Life is a surprise • o.e • o.r
FanfictionŻycie nie jest nudne Życie nie jest monotonne Życie nie jest przewidywalne Życie jest niespodzianką