Rozdział 19

242 30 2
                                    

09.07.2014r. - piątek


~~Elena~~

-Lena... Lena... Lenka... siostrzyczko... Lenuś... Elenko... Elena, do cholery! - nie zrozumcie mnie źle - kocham moją siostrę, ale w przypadkach, kiedy budzi mnie o 6 rano, mam ochotę ją zabić.

-Czego chcesz? - jęknęłam, przewracając się na drugi bok, tutaj jednak napotkałam kolejną przeszkodę zagradzającą mi drogę do krainy Morfeusza, a mianowicie - okno. Że też musiałam wybrać miejsce między Nicole, a tym złem wcielonym - oknem bez żaluzji.

-Wiesz, że dzisiaj mamy w planach jezioro? - coś tam wczoraj wieczorem mówiła o Polsce. Jakaś woda, kajaki, koala... nie, koala już mi się chyba śniła.

Mruknęłam coś w odpowiedzi, żeby dała mi jeszcze pospać.

-No to tak: wysiadamy niedaleko jeziora, jakieś 20 minut i jesteśmy; spędzimy tam cały dzień, mają tam dużo sprzętu do nurkowania, pływania - kajaki i inne bzdety. Niedaleko jest cały pasaż z jedzeniem - tylko czekałam na jakąś wzmiankę o tym. - Mają tam wszystko, ale my będziemy jeść tylko potrawy regionalne... - jeśli powie tak też podczas pobytu we Francji, chyba zrezygnuję z jedzenia całkowicie. Fuj, ślimaki - ...a wieczorem impreza.

-Chwila - zatrzymałam ją, bo słyszałam jak się podnosi. - wieczorem co?

-Impreza - odpowiedziała, bawiąc się swoim długim kucykiem. Skrzywiłam się. - O nie. Idziesz i koniec, wykrzyknik, jednorożec, kropka nienawiści.

-Chcesz zrobić imprezę w obcym kraju, gdzie nikogo nie znasz? - zapytałam.

-Nie chcę zrobić imprezy, głupia. Pójdziemy na jakąś - spojrzałam na nią w powątpiewaniem.

-Skąd wiesz, że jakaś będzie?

-Proszę cię, dzisiaj piątek, a są tu przynajmniej dwa kluby - popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. - Sprawdziłam - wzruszyła z uśmiechem ramionami. Dlaczego w żadnym stopniu mnie to nie dziwi?


~*~ ~*~ ~*~


Słońce, plaża, spokój - tylko tego pragnęłam na tę chwilę. I dostałam to. No, może z tym ostatnim były pewne komplikacje, czyli przychodząca co chwilę Nicole, próbująca mnie namówić na pójście do wody, ale poza tym bardzo mi się podobało. Było już późne południe i w końcu zdołałam złapać chwilę odprężenia. Od rana biegaliśmy po różnych barach z jedzeniem i korzystaliśmy z atrakcji wodnych, przez co byłam wykończona prawie jak w Londynie.

Nie mam nic do wody - ba, lubię sobie czasem popływać, ale wolę baseny i morza. Jeziora mają takie muliste dna i pływa w nich pełno ryb. Nie ufam tym chytrym stworzeniom. Wolę węże. Serio, lubię wszystkie gady. Kiedyś miałyśmy z Nicki żółwia, ale zdechł, a Elsa nie zgodziła się ani na iguanę, ani na oswojonego węża. W tym wypadku zostałyśmy bez zwierzaka, bo nie lubimy kotów, a ciotka ma uczulenie na sierść.

Obserwowałam bawiące się dzieci i wspominałam jak w pewne ferie postanowiłyśmy z Molly i Lią zostać opiekunkami. Nicole była na obozie siatkarskim, a Els na jakimś szkoleniu, więc urządziłyśmy w moim domu mini przedszkole. Często było trudno, a dzieciaki dawały nieźle popalić, ale ze względu na zarobione pieniądze i niezłą zabawę opłacało się. Nicks, słuchając naszych historii postanowiła, że w kolejną przerwę zimową musimy zrobić to znowu, tym razem z nią, ale Lia wyjechała i nigdy nam się to nie udało. Szkoda, bo był to przyjemny sposób wspólnego spędzania czasu.

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz