Rozdział 33

145 17 5
                                    

17.07.2014r. - sobota

~~Nicole~~

Jeśli ktoś wam kiedyś powie, że życie jest przewidywalne i nie ma w nim miejsca na niespodzianki, opowiedzcie mu tę historię. Bo życie to wielkie pudełko z niespodziankami. Raz po raz wyciąga dla nas jakieś małe drobiazgi, a czasem dostajemy jeden wielki prezent, którego za nic się nie spodziewamy. Bo nigdy nie spodziewałabym się, że Omar zostanie moim chłopakiem. Że Elena rozstanie się z Thomasem i będzie szukała oparcia w Oscarze Enestadzie. Jak to możliwe, że w kilka dni zwiedziłam Muzem Figur Woskowych w Londynie, Akropol, zjadłam włoską pizzę i francuskie naleśniki? Że w końcu udało mi się umówić Felixa i Mol na randkę, a oni wrócili komentując tyłek kelnerki? Jak to się stało, że moje życie tak bardzo się zmieniło?
Jechaliśmy przez las. Drzewa za oknem pojawiały się i od razu znikały. Nie można było nawet dokładnie dojrzeć ich kształtu. Tak właśnie mijały ostatnie miesiące. Wszystko pojawiało się i od razu znikało. Ledwo zadzwonił pierwszy budzik, zapalałam już lampkę, żeby widzieć cokolwiek w ciemności wiczoru. Gdzie się podziała tą swoboda i lekkość dzieciństwa? Czemu kiedyś miesiąc dłużył się jak rok, a rok jak pół życia? Czemu teraz sytuacja się odwróciła? Nie chciałam dorastać. Chciałam zatrzymać się na tym etapie, być wieczną nastolatką, która nie martwi się o utrzymanie pracy czy rodziny. Która narzeka na szkołę i przepisuje prace domowe w toalecie. Bo to najlepszy okres życia. To wtedy dostajemy najwięcej niespodzianek od losu, zaskakujemy sami siebie. Do teraz nie wiem co skłoniło mnie do zaryzykowania związku z Omarem. Może właśnie to, że był moim przyjacielem? To uczucie, że on mnie nigdy nie oszuka i nie zdradzi? Może czułam coś do niego już wcześniej, tylko nie potrafiłam sobie tego uświadomić?
Teraz uświadamiam to sobie codziennie. Z każdym pocałunkiem, spojrzeniem i spleceniem dłoni czuję się coraz lepiej. Doświadczam miłości i innych uczuć, tak zupełnie różnych od tych, które czułam jeszcze przed tymi wakacjami. Bo to wszytko zaczęło się właśnie w te tegorocznym lipcu. Wszystko rozpoczęła ta dziwna, niezaplanowana podróż. Kto by pomyślał, że jedna, spontaniczna wycieczka tak bardzo nas zmieni?
Bo czuję, że zmienił się nie tylko mój status na Facebooku. Zmieniło się coś więcej. Coś w środku. Stałam sie bardziej odpowiedzialna. Może to głupie - jak dwa tygodnie mogą tak wpłynąć na człowieka? Ale ja podczas nich poczułam jak dużo ode mnie zależy. Nie lubiłam wszystkiego planować, ale wtedy było to nieuniknione. I to było ciężkie. Takie inne. Nie mogłam wyskoczyc na lody w środku nocy lub spóźnić się na spotkanie. Musiałam wykazać się rozsądkiem i dojrzałością. A nigdy nikt tego ode mnie nie wymagał. Elena była od tego. Ja bylam ta szalona i nieprzewidywalna. Wtedy jednak ja to wymyśliłam, więc musiałam podjąć się organizacji. I było ciężko. Świetnie, ale ciężko. Ale to było dobre. Spodobało mi się. To uczucie, że wszytko zależy od ciebie.
Teraz to sie kończyło. Mimo że, siedząc w tym ciasnym przedziale, w małym pociągu, zachciało mi się płakać, cieszyłam się, że ten etap dobiega końca. Bo wszytko musi się w końcu skończyć. I gdybym teraz nie wracała do domu, nie zrozumiałabym jak wielkie znaczenie miała ta podróż. Tak to jest - wiele rzeczy uświadamiamy sobie dopiero, gdy coś się zakończy. A nic nie trwa wiecznie. Dzieciństwo, rodzicielstwo, nauka, praca - to wszystko mija bardzo szybko. Nasze życie mija bardzo szybko. Dlatego powinniśmy jak najwięcej z niego wyciągać. I nie chodzi tu tylko o zabawę i korzystanie z możliwości rozrywki. Ważne są również nauki, które potem towarzyszą nam na całe życie. Zmieniają nas.
Takie przemyślenia nie były w moim stylu. Owszem, lubiłam rozmyslać - siostry Montero miały talent do filozofowania - ale to było zbyt... dojrzałe. Elena zawsze rozmawiała z dorosłymi na poważne tematy. Ja byłam tylko dla ozdoby i czasem dodałam coś mądrego. A teraz sama z siebie o tym myślałam. Może przez tę melanchonię po opuszczeniu Holandii. Melanchonia w środku lata, przy 30 stopniach - zabawne, nie? Ale inni byli w takim samym nastroju. Bo jak mówiłam - ta podróż nas zmieniła. Na lepsze. Nadal byliśmy nastolatkami ze zwykłej szwedzkiej szkoły. Nadal lubiliśmy się wygłupiać i tańczyć do piosenek Rihanny. Nadal mieliśmy swoje głupie przyzwyczajenia i sentymenty. Coś w środku nas jednak trochę dorosło. Zromumiało co to strata, prawdziwa przyjaźń i miłość. Jak ważne jest zaufanie i oddanie. Zrozumieliśmy, ze mimo kłótni i nieporozumień zawsze możemy na sobie polegać. Że się nawzajem nie zawiedziemy. Bo była nas ósemka. Na miejscu siódemka. I jeśli ja nie odbiore, Molly nie będzie w mieście, a Oscar nie znajdzie sposobu na dostanie się w konktertne miejsce - mamy jeszcze kilka osób, na których możemy polegać i które znajdą dla nas czas, i przeznaczą ostatnie oszczędności na pizzę na wieczór w łzach i żalach. Wiedzieliśmy to już wcześniej - przecież nie przyjaźniliśmy się od wczoraj. Takie rzeczy trzeba sobie jednak w pełni uświadomić. Zrozumieć, że nie mamy już sześciu lat i przyjaźń to nie pożyczenie lalki i pomoc w wybudowaniu zamku z piasku. To pożyczenie ramienia na wypłakanie się i pomoc w wybudowaniu obrony przed złymi słowami i kompleksami.
Ta świadomość przychodzi nagle. To niespodzianka od losu. Jest nam dawana w momencie, w którym się jej nie spodziewamy. Do nas tak przyszła. I nadal byliśmy tymi samymi dzieciakami z boiska. Nic się nie zmieniło. Może trochę postrzeganie świata. Bo zrouzmieliśmy co to miłość. Zrozumieliśmy, że wszyscy kochamy siebie za nic i za wszytko. Zrozumieliśmy, że to jest prawdziwa, czysta miłość. Zrozumieliśmy, że sami dla siebie jesteśmy niespodziankami.

___________________
Planowałam jeszcze kilka rozdziałów, ale uznałam, że stosowne będzie zakończyć w tym momencie
Epilog będzie jakoś w poniedziałek-wtorek

*trochę chce mi się płakać*

Ps: polecam włączyć sobie Girl who cried the wolf 5 second of Summer, jeśli macie możliwość, chciałam dodać, ale na yt są same covery

Life is a surprise • o.e • o.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz