Część 32

277 30 15
                                    


- Mówię przecież, że nic mi nie jest. Na prawdę. - powtarzał uparcie Harry siedząc przy stoliku na kawę w salonie Tary. Trzymał w dłoniach kubek z parującą herbatą z miodem i wciąż był trochę blady oraz nieco poirytowany zachowaniem matki i swojej dziewczyny. Panie biegały wokół niego zaniepokojone jego utratą przytomności a James tylko dopełniał czarę irytacji Harry'ego naśmiewając się z jego miny.

Adira nie miała wątpliwości, że to jej wina. Atack Harry'ego musiał być wywołany przez ten diabelny krąg. Gdyby Nefretari uprzedziła by ją, że będzie bolało, przygotowałaby się i przymknęła więź tak, by Harry nigdy nie dowiedział się o tym, że coś się stało. A tak oberwał z całą siłą jak niespodziewany mentalny kop w krocze. I to okutymi stalą buciorami. Więc tak. Pradawną także mogła winić z czystym sumieniem.

- Ależ oczywiście, że coś ci jest. Nikt normalnie nie tarza się po podłodze wrzeszcząc z bólu bez powodu. - upierała się jego matka.

- Zgadzam się z Grace. Powinieneś coś zjeść i położyć się do łóżka. - oznajmiła Adira. - Zaraz przygotuję jakieś....

- Jak się położę to tylko z tobą. I nie zamierzam spać. - rzekł Harry wywołując rumieńce u swoich pań. I obie były w szoku, choć każda w innym.

- To nie czas na takie głupoty! - Grace z całej siły zdzieliła pięścią syna w czubek głowy.

Młody wilkołak jęknął boleśnie, choć pewnie nie odczuł tego ciosy prawie wcale.

- Teraz jestem jeszcze bardziej poszkodowany. - jęknął żałośnie Harry, kiedy Grace i Adira zachichotały. 

- I jak. Dowiedziałaś się czegoś? - Julia podeszła do Nefretari. Szakalica w milczeniu przyglądała się jak Grace i Adira skaczą wokół Harry'ego. - Kiedy ty i Adira zniknęłyście? 

- Czy Neolirus się odzywał? - Pradawna odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie udzielając odpowiedzi wampirzycy.

- Nie. Szczerze mówiąc spodziewałam się spotkać z nim tutaj. - westchnęła Julia z zmartwioną miną. - To do niego podobne tak znikać. Ale teraz sytuacja jest naprawdę poważna.

- Faktycznie poważna. - zgodziła się Nefretari. - Poważniejsza niż sądziłam. - dodała. 

Julia zmarszczyła brwi podnosząc głowę, by spojrzeć na zwierzęcą twarz bogini. 

Nefretari obserwowała jak Grace i Adira, a także teraz James i Diana drażnią i naśmiewają się z Harry'ego. Może nie zna się dokładnie na mimice psowatych, ale jest niemal pewna, że te zmarszczki na pysku Pradawnej oznaczają zdenerwowanie. Albo zmartwienie. 

Niewykluczone, że oba te uczucia jednocześnie. 

- Zamień ze mną słówko na osobności. - Nefretari odwróciła się od bawiących się nad poszkodowanym. - Chodź ze mną. - poleciła bogini wychodząc z salonu tak jak przed kilkoma godzinami, kiedy opuszczała to pomieszczenie z młodszą Ramirez. 

- Próbowałam do niego się dodzwonić. - powiedziała Julia idąc za Pradawną. - Jest poza zasięgiem.

- W to nie wątpię. - Pradawna przeszła z Julią przez korytarz na patio z widokiem na zatokę i basen. 

Wampirzyca nawet nie zauważyła kiedy Pradawna przybrała ludzką postać. Musiała to zrobić z mrugnięciu oka Julii. A przecież wampiry nie mrugają. 

- Niech zgadnę. Chcesz popatrzeć w gwiazdy, co? Czytasz stamtąd prawdę Wszechświata? - Julia tak jak Tara stanęła przy barierce opierając się o nią. 

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz