Część 59

206 19 31
                                    

- Ochyda. - jęknęła Kiara ocierając usta nadgarstkiem, zawieszona już dobry kwadrans nad porcelanową muszlą tronową. Ledwie uniosła głowę zaraz musiała znów ją opuścić, zwracając nie po raz pierwszy zresztą pustą już zawartość swojego brzuszka.

- Hej, jak tam, Panno Kiciu? - Diana zmartwiona dotknęła ramienia kotołaczki, przykucnięta obok niej. - Już ci lepiej? 

- A czy na to wygląda? - wyburczała chrapliwie Kiara, zaciskając obejmując porcelanę jakby była jedynym przyjacielem. - Powiedz... - wymioty. - temu... - wymioty. - dupkowi... - jeszcze więcej wymiotów. - Że go zabiję. - kotka jęknęła po kolejnej salwie soków żołądkowych i zaczerpnęła powietrza póki jeszcze miała na to czas. - To on mnie otruł. On i ten jego pastel como mamá.

- Ja też go jadłem i nic mi nie jest. - James odważnie wyjrzał zza schronienia, które dawały mu otwarte drzwi od łazienki.

To był błąd. Ledwo jego głowa wyłoniła się zza nich płonąca kula energii poleciała ku niemu i rozprysnęła się na drzwiach, tworząc na nich wypalone ślady.

- Ty byś stary but z podeszwą zeżarł i nic by ci nie było! - fuknęła gniewnie Kiara. - Ja mam delikatniejszy żołądek. - wymioty. - Dość. - jęknęła błagalnie.

- Hej! Nic ci nie jest, skoro możesz ciskać we mnie kulami ognia. - stwierdził niemal oskarżycielsko James, znów wychylając się, by spojrzeć na osmaloną stronę drzwi. W ostatniej chwili zdążył znów się ukryć za nimi.

- Kiara! - pech chciał, że w tym momencie właśnie do pokoju kocicy weszła pani Anabelle, która choć nie mogła widzieć kto miotał zaklęciem w drzwi, usiłując trafić wilkołaka James'a, domyśliła się, że to nikt inny tylko jej własna służąca. W pokoju były tylko dwa wilkołaki i ona, w łazience. Któż inny miałby niszczyć meble jak nie ona. - To całkiem nowiutkie, antyczne drzwi! Uważaj trochę.

- Przepraszam, pani Anabelle. - miauknęła żałośnie kotka, a wampirzyca wywróciła oczami, gdy ją zatytułowała. - Proszę wybaczyć, ale jestem troszeczkę niedysponowana. James mnie otruł.

- Otruł? - wampirzyca weszła do łazienki, gdzie była też i Diana. James, dla własnego bezpieczeństwa wolał pozostać poza łazienką. - To nie możliwe. Powinnaś być odporna na takie błahostki.

- Przepraszam. - jęknęła ponownie Kiara z taką skruchą jakby ów niedyspozycja była z jej winy.

- Eh, głupiutki kotołak. - Anabelle przyklęknęła przy kotce i pogłaskała za uszkiem. - Chodź. Zaraz coś zaradzimy. Wiem co ci pomoże. To idealna sytuacja, by przetestować, czy nie straciłam swojego talentu. - wyprostowała Kiarę do pozycji stojącej, odciągając od sedesu, mimo rozpaczliwej próby kotki zostania przy nim. Wyrwało jej się nawet ciche miauknięcie.

- No chodź, chodź. - Anabelle objęła Kiarę w pasie wyprowadzając z łazienki. - Za moment poczujesz się lepiej. Gwarantuję. Moja matka ma dla ciebie specjalne zadanie. 

- Nie powinna odpocząć? - wtrąciła się Diana. - Jest chora. To może być poważne zatrucie. Jest cała zielona na twarzy.

Anabelle spojrzała na młodą wilkołaczycę tak, jakby dopiero teraz dostrzegła jej obecność.

- Nie martw się. Potrafię postawić na nogi własną służbę. - powiedziała wampirzyca. - A tak w ogóle co robicie w pokoju Kiary?  Gdzie jest Logan?

- Pojęcia nie mam. - odpowiedział James na pytanie skierowane do Diany. - Gdzieś pojechał bez słowa i tak trzy dni już go nie ma. Diana dość dobrze sobie radzi, ale wolę nie zostawiać jej samej. Zwłaszcza, że w okolicy kręci się pełno wampirów.

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz