Część 57

180 22 11
                                    


- Jesteśmy. - oznajmiła niepotrzebnie agentka Sky, kiedy po prawie trzydziesto minutowej na parkingu przed budynkiem domu pogrzebowego.

- Załatwmy to i skoczmy coś zjeść. Mam ochotę na kebab. - oznajmiła Adira wysiadając z samochodu na deszcz. Zadrżała na wskutek różnicy temperatur, kiedy z ciepłego wnętrza auta stanęła pod silnym strumieniem deszczu.

- Poważnie? - spytał Bones. - Zaraz będziemy badać ciało. Jak możesz w takiej sytuacji myśleć o jedzeniu? 

- Przepraszam, że jestem głodna. - Adira wzruszyła bezradnie ramionami. Zamknęła drzwi i całkiem spokojnie pokonała drogę do zadaszenia budynku, walcząc z pokusą, by nie podbiec.

Weszli wszyscy do środka, ociekając wodą na czystą, kafelkową podłogę.

Adira od razu poczuła coś nieprzyjemnego w tych ścianach. 

Mówi się, że w takich miejscach jak cmentarze, prosektoria, domy pogrzebowe, w miejscach związanych z śmiercią można wyczuć mrok.

Prawda to, czy tylko wymysły, miała wrażenie, że coś złowrogiego kryje się w tych ścianach.

Czuła zapach śmierci. I nie ma na myśli martwych, których ciała oczekują na ostatni spoczynek.

- W porządku? - spytała agentka Sky patrząc na nieobecną wzrokiem Adirę.

- O tak, tak. Po prostu.... Nie lubię tylko takich miejsc. - odpowiedziała wilkołaczyca, przestając wpatrywać się w pustkę. Objęła się ramionami drżąc na całym ciele. Usłyszała delikatny, lekko zbzikowany chichot, taki jaki słyszała dawno temu, tylko nie może sobie przypomnieć gdzie. 

Chichot znikł tak szybko jak się pojawił, a raczej przerodził się w skrzypienie zamykanych za nią drzwi przez młodego agenta Owena. 

To tylko wyobraźnia. - pomyślała, opanowując drżenie ramion paznokciami przebijającymi już niemal skórę.

- Jakich? - spytał Owen. 

Spojrzała na niego za szybko, przez co Chadaway przełknął nerwowo ślinę.

- Pełnych śmierci. - opuściła ramiona. 

- Są tu duchy? - spytał Chadaway tak roztrzęsionym głosem jak przed chwilą drżały ręce Adiry. Z tym wyjątkiem, że ona czuła irracjonalny strach, a w jego tonie zabrzmiało podekscytowanie. 

- Niech zgadnę, nigdy żadnego nie spotkałeś? - mruknęła Adira zadziornie.

- Nie. Ale chciałbym. - odpowiedział agent.

- Nie bądź śmieszny, Chad. Duchów nie ma. - powiedziała agentka Sky. - Zostawcie duchy w spokoju i pośpieszcie się.

- To samo mówili o nas. - Adira wyszeptała do ucha Owena upiornie i ruszyła za Leslie.

- Nie spodziewałem się po tobie tak upiornego humoru. - zwróciła się do Adiry Bones, doganiając Latynoskę.

- Kiedy ja nie żartuję, szeryfie! - oznajmiła Adira. - Sam pan powiedział, że brał pan istnienie wilkołaków tak jak Yetii albo Wielkiej Stopy za fikcję. A tu niespodzianka. Pomerdałabym ogonem, ale akurat go nie mam w tej chwili.

- Dzień dobry. - Leslie podeszła do recepcji, gdzie przed komputerem siedziała młoda kobieta i machnęła przed nią odznaką. - Agentka Specjalna Leslie Sky. Wczoraj przywieziono tutaj Debbie Loreywood w celu przeprowadzenia sekcji.

- Tego, co z nich pozostało. - mruknęła cichutko Adira.

- Tak. - Leslie wykonała jakiś gest ręką. - Chcę osobiście wykonać ponownie sekcję oraz zapoznać się z dotychczasowymi wynikami.

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz