Część 38

269 30 43
                                    

- Co z nimi? - Adira weszła do pokoju, w którym umieszczono jej wilkołaki. Diana i James wciąż nie odzyskali przytomności ale żyli więc miała dobre przeczucia co do ich powrotu do zdrowia.

Ona sama skończyła z złamaną ręką unieruchomioną w tobołku. Powinna wrócić do pełni sprawności za kilka dni. Z nadzieją, że kość się zrośnie poprawnie i nie będzie trzeba łamać ponownie jej ręki.

Na wilkołaki nie działają substancje odurzające, do czego niestety zalicza się środki przeciwbólowe. No chyba, żeby podłączyć się pod morfinę dożylnie. Choć i ten środek długo nie pomoże.

Dlatego kiedy niemal cała reszta pojechała z Olivią do szpitala ona została w domu, gdzie Grace z pomocą Anroniusza przenieśli James'a i Dianę do jednego z wolnych pokoi, by mogła się nimi zająć. Grace zabroniła Adirze to zrobić, argumentując, że ma przecież złamaną rękę. Adira przypomniała jej, nie po raz pierwszy zresztą, że przecież jest wilkołakiem i mogłaby podnieść tę dwójkę jedną ręką.

- To nie praktyczne. - oznajmiła Grace i kazała jej się zamknąć, kiedy zajmowała się opatrywaniem ręki wilkołaczycy.

Z staruszką było bardzo źle. Julia, która wraz z Dominico, Arissą i Ray'em pojechała za karetką do szpitala, zadzwoniła później, że lekarze ocenili stan seniorki jako krytyczny i natychmiast zabrali ją na operacje.

Adira na razie nie wiedziała nic więcej, choć zamierzała także pojechać później do nich. Kiedy już upewni się jej kontrola jest w dostatecznej formie.

Nie może dopuścić do tego, że ją straci i zmieni się w szpitalu. Wśród rannych, cierpiących, chorych i umierających. Takie rzeczy napędzają wilka. Byłaby zagrożeniem dla pacjentów. 

Harry także został w domu Nefretari.

Nic nie mówił i tylko chodził za nią wszędzie, gdzie tylko ona zawędrowała. 

Nad czymś się gorączkowo zastanawiał, a choć ich więź działała zupełnie sprawnie nie mogła z niej wyczytać co go trapi. Choć i ona miała teraz o czym myśleć. Przyjechali tutaj, by jej najbliżsi byli bezpieczniejsi, a to ona sama sprowadziła do nich kolejne zagrożenie.

Grace w momencie kiedy Adira przyszła z swoim pytaniem ocierała wilgotną szmatką pot z czoła Diany. Bez pośpiechu zamoczyła białą chustę, wyżymała nadmiar wody z powrotem do miski i ponownie ułożyła ją na czole nieprzytomnej dziewczyny. 

- Pytasz o to samo po raz czwarty w ciągu ostatnich dziesięciu minut. - upomniała ją przyjaciółka nie przerywając czynności i nie patrząc na Adirę. - Od poprzedniego razu nic się nie zmieniło. Mówiłam ci już, żebyś poszła się przespać. 

- Nie mogę. - Adira stanowczo pokręciła głową. - Już nie pamiętasz jak niebezpieczni z wilkołaków pacjenci? Diana jest zupełnie nowa. Muszę tu być, gdy odzyska przytomność. Może być niebezpieczna. Nie chcę, by kogoś zaatakowała.

- Harry tu jest. - Grace wskazała na swego syna, który jak duch przyszedł za Adirą. - On może ją upilnować. 

- Harry jest uległy a Diana jest mocno dominującą wilczycą. Nie. On nie pomoże. - Adira znów pokręciła głową. Podeszła do łóżka jednego z dwóch pacjentów Grace i usiadła w nogach tego, na którym leżał James. Za szybko to zrobiła i okropny ból zakłuł jej ramię aż pobielało jej przed oczyma.

- Jak ręka? - spytała Grace. 

- Jak myślisz? - Adira spojrzała na przyjaciółkę naprawdę jaśniejszymi oczami. 

- Przestań. - Grace zdzieliła Adirę mokrą szmatką w ramię, te zdrowe. - Pytam bo się martwię. 

- A ja odpowiadam, bo cholernie boli. - odparła Adira nadal zgryźliwie. - Po co pytasz, skoro dobrze wiesz, że przyjemne to to nie jest. 

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz