Część 40

222 26 10
                                    

- Hej. Obudź się. - Adira delikatnie szturchnęła Aris w ramię. Jej siostrzenica spała na krześle oparta na ramieniu męża w poczekalni szpitalnej.

Kobieta drgnęła nerwowo przez sen i obudziła się gwałtownie. Na tyle, że Adira musiała się cofnąć, by nie zarobić w nos przypadkiem. 

Arissa zamrugała trochę zdezorientowana widząc przed sobą Adirę.

- Co się staaauoło? - spytała nie mogąc powstrzymać potężnego ziewnięcia.

- Już prawie południe. - odpowiedziała Adira. - Powinniście wrócić do domu Tary. Potrzebny wam porządny odpoczynek. Harry was zawiezie. Jak tylko tutaj dotrze. Nie może znaleźć miejsca parkingowego dla swojego potwora. 

- Nie możemy wyjść. - sprzeciwiła się natychmiast wstając Arissa. - Mama...

- Zostanę tu i obiecuję, że natychmiast cię powiadomię jak dowiem się czegoś nowego. - zapewniła ją Adira.

- Ona ma rację, kochanie. - Dominico przyszedł do nich niosąc kartonik z czterema papierowymi kubkami. Trzema z kawą i jednym z herbatą ziołową. - Nie pomożemy mojej biednej Olivii będąc tutaj zmęczeni i obolali. Wróćcie do domu przespać się. - dodał rozdając kubki swojej córce, zięciowi i Adirze. 

- Ciebie też to dotyczy, mądralo. - Adira wycelowała w brata ręką, w której trzymała kubek. Ręką w tobołku w ogóle nie zamierzała ruszać. - Bez dyskusji, Nico.

- Nie zamierzałem się spierać. - przyznał staruszek. - Choć miałem nadzieję, że mnie pominiesz.

- Nic z tego, tato. - Arissa zgodziła się z Adirą. - Ty też musisz odpocząć.

- Dokładnie tak. Harry. - Adira skinęła na narzeczonego, który już śpieszył ku nim korytarzem. - Zawieziesz Aris, Ray'a i mojego brata do Tary.

- W porządku. - mruknął Harry, kiedy oni zaczęli się zbierać, choć nie spuszczał zmartwionego wzroku z Adiry, co nie uszło jej uwadze.

Latynoska uniosła brew opierając zdrową rękę na biodrze.

- Daj spokój. Słyszałeś Tarę. To się nie powtórzy. - powiedziała.

- Nie zostawię cię samej. Pojedziemy jak James tu dotrze. - odparł Harry już pisząc wiadomość do przyjaciela.

- Ale pamiętasz, że jestem drapieżnikiem. Nie ofiarą. - powiedziała Adira. - Żaden kolejny zabójca nie zaatakuje mnie.

- O co chodzi? - spytała Arissa.

- Powiem wam wszystko w samochodzie. - rzekł Harry, bo w poczekalni nie byli sami, a po słowach Adiry kilkoro ludzi zaczęło im się przyglądać podejrzliwie.

- Harry się martwi, bo Pradawni chcą mnie dopaść. - odpowiedziała Arissie Adira. Ona zupełnie miała gdzieś gapiów.

- Co takiego?! 

- A ona się głupia nie boi. - dodał Harry.

- Nie będziemy teraz wracać do tego tematu. - mruknęła oschle Adira. 

- Brzmi jak dłuższa kłótnia, co? - Ray przewiesił przez ramię kurtkę swoją i żony. 

Po jego pytaniu Harry, który zamierzał się postawić narzeczonej pokręcił głową najwyraźniej zmieniając zdanie.

- No nie, skoro chcesz coś powiedzieć to powiedz. - Adira wbrew własnym słowom wyraźnie ciągnęła temat. - No proszę. Już ci powiedziałam. Nie będę się chować przed nikim. 

- Nie ważne. Nie zostawię cię tu samej. - powtórzył ugodowym tonem Harry. Wcale nie dała się nabrać. - Pojedziemy jak dotrze tu James.

- Jak chcesz. - Adira machnęła ręką i usiadła na krześle, na którym Arissa dopiero co spała. - Co wiecie? Lekarze coś mówili? 

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz