- Hej. Obudź się. - Adira delikatnie szturchnęła Aris w ramię. Jej siostrzenica spała na krześle oparta na ramieniu męża w poczekalni szpitalnej.
Kobieta drgnęła nerwowo przez sen i obudziła się gwałtownie. Na tyle, że Adira musiała się cofnąć, by nie zarobić w nos przypadkiem.
Arissa zamrugała trochę zdezorientowana widząc przed sobą Adirę.
- Co się staaauoło? - spytała nie mogąc powstrzymać potężnego ziewnięcia.
- Już prawie południe. - odpowiedziała Adira. - Powinniście wrócić do domu Tary. Potrzebny wam porządny odpoczynek. Harry was zawiezie. Jak tylko tutaj dotrze. Nie może znaleźć miejsca parkingowego dla swojego potwora.
- Nie możemy wyjść. - sprzeciwiła się natychmiast wstając Arissa. - Mama...
- Zostanę tu i obiecuję, że natychmiast cię powiadomię jak dowiem się czegoś nowego. - zapewniła ją Adira.
- Ona ma rację, kochanie. - Dominico przyszedł do nich niosąc kartonik z czterema papierowymi kubkami. Trzema z kawą i jednym z herbatą ziołową. - Nie pomożemy mojej biednej Olivii będąc tutaj zmęczeni i obolali. Wróćcie do domu przespać się. - dodał rozdając kubki swojej córce, zięciowi i Adirze.
- Ciebie też to dotyczy, mądralo. - Adira wycelowała w brata ręką, w której trzymała kubek. Ręką w tobołku w ogóle nie zamierzała ruszać. - Bez dyskusji, Nico.
- Nie zamierzałem się spierać. - przyznał staruszek. - Choć miałem nadzieję, że mnie pominiesz.
- Nic z tego, tato. - Arissa zgodziła się z Adirą. - Ty też musisz odpocząć.
- Dokładnie tak. Harry. - Adira skinęła na narzeczonego, który już śpieszył ku nim korytarzem. - Zawieziesz Aris, Ray'a i mojego brata do Tary.
- W porządku. - mruknął Harry, kiedy oni zaczęli się zbierać, choć nie spuszczał zmartwionego wzroku z Adiry, co nie uszło jej uwadze.
Latynoska uniosła brew opierając zdrową rękę na biodrze.
- Daj spokój. Słyszałeś Tarę. To się nie powtórzy. - powiedziała.
- Nie zostawię cię samej. Pojedziemy jak James tu dotrze. - odparł Harry już pisząc wiadomość do przyjaciela.
- Ale pamiętasz, że jestem drapieżnikiem. Nie ofiarą. - powiedziała Adira. - Żaden kolejny zabójca nie zaatakuje mnie.
- O co chodzi? - spytała Arissa.
- Powiem wam wszystko w samochodzie. - rzekł Harry, bo w poczekalni nie byli sami, a po słowach Adiry kilkoro ludzi zaczęło im się przyglądać podejrzliwie.
- Harry się martwi, bo Pradawni chcą mnie dopaść. - odpowiedziała Arissie Adira. Ona zupełnie miała gdzieś gapiów.
- Co takiego?!
- A ona się głupia nie boi. - dodał Harry.
- Nie będziemy teraz wracać do tego tematu. - mruknęła oschle Adira.
- Brzmi jak dłuższa kłótnia, co? - Ray przewiesił przez ramię kurtkę swoją i żony.
Po jego pytaniu Harry, który zamierzał się postawić narzeczonej pokręcił głową najwyraźniej zmieniając zdanie.
- No nie, skoro chcesz coś powiedzieć to powiedz. - Adira wbrew własnym słowom wyraźnie ciągnęła temat. - No proszę. Już ci powiedziałam. Nie będę się chować przed nikim.
- Nie ważne. Nie zostawię cię tu samej. - powtórzył ugodowym tonem Harry. Wcale nie dała się nabrać. - Pojedziemy jak dotrze tu James.
- Jak chcesz. - Adira machnęła ręką i usiadła na krześle, na którym Arissa dopiero co spała. - Co wiecie? Lekarze coś mówili?
CZYTASZ
W Cieniu Przeznaczenia
Hombres LoboJuż wkrótce Samaelu. Czekaliśmy tak długo, ale już prawie wszystkie warunki spełnione. - Logan obserwował jak jego szczenię nucąc pod nosem jakąś melodie podrzuca na patelni naleśniki. Musimy tylko ją tam zabrać. Nowe przygody, nowe miejsca, nowi...