Obudziła się trochę niewyspana ale warto było.
Szatkując warzywa do krokietów dla swojej gromadki nuciła pod nosem wesoło. Dwie tace już był gotowe i tylko czekały aż głodomory się obudzą. Nie miała wątpliwości, że apetyczny zapach wkrótce ściągnie ich do kuchni.
Zawijała nową porcję kiedy do kuchni pierwszy nos wetknął James.
- Pachnie wspaniale. - zaskomlał niemal wtulając nos w ramię Adiry, by zajrzeć jej przez nie i zobaczyć to, co robiły palce.
- Ja czy krokiety? - zachichotała Adira i pogłaskała James'a po głowie.
- Jedno z tych podchwytliwych pytań, co? - James uśmiechnął się. - Jednak krokiet. Ty pachniesz Harry'm. A to nie mój ulubiony zapach.
- Lepiej siadaj i nie obrażaj moich ulubionych perfum. - Adira pstryknęła go w nos odwracając się do swojego szczenięcia, kiedy weszła Grace.
- Pachnie Harry'm? Jak to pachnie Harry'm? - spytała podejrzliwie kobieta.
- No tak. Nic nie słyszałaś, bo jesteś człowiekiem. - rzekł James zwracając się do Grace. - Ale my wszyscy już owszem. Nie dało się spać. Adira ma takie miejsca, które jak się naciśnie dobrze to miauczy jak....
Adira wcisnęła mu jednego krokieta do ust. Zaskoczony wilkołak zapomniał jak się je i zaczął się dławić.
- Za dużo gadasz. - warknęła Adira, gdy się krztusił.
- Adiro, czy ty złamałaś dane mi słowo? - Grace zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Ja? Coś ty! Pewnie, że nie. - odpowiedziała Adira i prędko napakowała na talerz kilka apetycznych zawiniątek. - Przepraszam. Muszę zanieść trochę bratu zanim moje hieny wszystko zjedzą. - i czym prędzej opuściła kuchnię w progu mijając się z Harry'm.
- Cześć, kochanie. - rzekł strzelając Adirze klapsa w tyłek kiedy przechodziła obok. Wilkołaczyca niemal upuściła tacę kiedy to zrobił. Warknęła na niego łapiąc równowagę, ale nie zrobiło to wrażenia ani na Harry'm ani na James'sie. Natomiast Grace spojrzała na nią z taką miną, jakby zamierzała prędko odciągnąć swojego syna od rozgniewanej wilkołaczycy. - Tego mi wczoraj.... O! Dzień dobry, mamo! - Harry zamarł widząc matkę.
- No świetnie. Nie złamałam danego ci słowa. - zwróciła się do Grace. - To on przyszedł do mojego pokoju. - wskazała na Harry'ego. Postanowiła nie mówić jej, że Tara ją pocałowała. Przynajmniej do czasu aż nie wyjaśni się sprawa natury ich związku. - A ty, kochanie, zrób tak jeszcze raz a połamię ci tą rękę. - pogroziła a jej chłopak uśmiechnął się trochę blado. - Macie pewnie sporo do omówienia. Zostawię was samych. James, zanieś te krokiety do Diany i zjedźcie. - wskazała na jedną a potem drugą tacę czekające na stole. - Te zanieś do pokoju Arissy i Raya. Są dla nich i dzieci.
- Tak, mamusiu. - mruknął posłusznie Crucher.
Adira wyszła w końcu z kuchni wywracając oczami i skierowała kroki do sypialni Dominico i Olivii.
- A więc ty poszedłeś do pokoju Adiry. - Grace oparła się rękoma o blat stolika pochylając się ku synowi, który usiadł przy nim.
Harry nie był małym nim został wilkołakiem. A teraz jako lykanin był jeszcze potężniejszym mężczyzną. Z brodą, która upodobniała go wizerunkowo do wyobrażenia motocyklisty na Harley'u. A mimo to w tej chwili wydawał się taki mały.
- Daj spokój, mamo. - powiedział po chwili Harry. - Adira jest moją dziewczyną. Wiem, że jest starsza. I wiem, że opiekowała się mną kiedy nosiłem pieluchy. Ale czy to ma znaczenie? Ona po prostu nie potrafi oprzeć się mojemu niesamowitemu urokowi. Pobieramy się. I koniec tematu. Wesele odbędzie się za tydzień.
CZYTASZ
W Cieniu Przeznaczenia
WerewolfJuż wkrótce Samaelu. Czekaliśmy tak długo, ale już prawie wszystkie warunki spełnione. - Logan obserwował jak jego szczenię nucąc pod nosem jakąś melodie podrzuca na patelni naleśniki. Musimy tylko ją tam zabrać. Nowe przygody, nowe miejsca, nowi...