Obudził się nazajutrz zupełnie sam w łóżku.
Ostre światło poranka wpadające przez okno, któremu ktoś odsłonił zasłonkę tak, by padało prost na łóżko, oślepiło go, więc uniósł rękę do oczy, by ochronić je przed promieniami słońca.
Rozejrzał się po pokoju przymrużonym wzrokiem. Dziewczyn nie było.
Na szafce nocnej tuż obok łóżka po stronie, na której spał stał kubek z zimną już kawą i talerzyk z dwiema kanapkami. Pachniały Adirą.
Uderzył głową o poduszkę.
Wspaniale. - pomyślał ponuro.
Chwilę później zszedł już na dół. Jeszcze na schodach usłyszał wesołą rozmowę na dole. W kuchni zastał Dianę i James'a.
Cracher rozmawiał z dziewczyną o jakimś filmie romantycznym popijając z nią kawę. Adiry nie było ani w kuchni ani w salonie. Oba pomieszczenia było ze sobą połączone, a oddzielała je jedynie ze sobą ścianka zakończone belką podtrzymującą sufit.
- Hej, stary. - powiedział James kiedy tylko Harry stanął w drzwiach. - Późno wstałeś.
- Dzień dobry, Harry. -przywitała się Diana. - Chrapiesz.
- Cześć wam. - mruknął Harry sennie. - Tak mam jak się stresuję. Gdzie Adira?
- Poszła pobiegać. - odparł James. - Powiedziała, by cię nie budzić.
- Adira? Poszła biegać? - zdziwił się Harry, a zaraz lekko osłupiał, kiedy o czymś pomyślał. - Na czterech łapach?
- Ee... Raczej nie. Ubrała dres do biegania i buty. - powiedział zamyślony James. - Wyszła jakąś godzinę temu.
- Powiedziała gdzie zamierza biegać? - spytał Harry.
- Powinienem spytać, co? - James zmarszczył brwi. - Przecież nie zrobi niczego głupiego.... - powiedział James i wraz z Harry'm wymienili się spojrzeniami.
- Dzwonię do szeryfa. - oznajmił Harry wyciągając z kieszeni komórkę. - Mogła sama pójść do doktora Fraey'a.
- Doktora? - spytała Diana. - Po co miałaby szukać doktora? Jest chora? Bierze.... leki?
- Adira sądzi, że doktor Fraey jest czwartym. - powiedział Harry.
- On? Nie. Nie. To nie on. To... Och! - Diana przycisnęła ramię do czoła. - Ja pamiętam. Widziałam go. Powiedział, że zawsze był i zawsze będzie numerem jeden.
- Widziałaś go? Wiesz kto to jest? - spytał Harry.
- Tak. - Diana spojrzała z przerażeniem na Harry'ego. - Widziałam go kiedy drugi raz mnie porwali. To....
I w tym momencie w całej chatce zgasł prąd pogrążając troję wilkołaków w ciemności, jako że okna zasłaniali, by nikt nie zobaczył przez nie Diany.
* * *
Bieg uspokajał ją chyba od zawsze. Nie ważne czy to na czterech łapach, czy na nogach. Zmęczenie mięśni, przyśpieszony oddech, dotyk wiatru na twarzy. I to uczucie wolności.
Jedyne o czym trzeba pamiętać to to, by nie biec zbyt szybko. Zwłaszcza, gdy biegnie się od lasu przez małe miasteczko bez zatrzymywania się i większej zadyszki. Dla pozorów tylko przyśpieszała oddech. Zatrzymała się niby po to, by złapać oddech i rozciągnąć mięśnie nóg.
Na podjeździe przed domem doktora stał ciemny samochód, którego widziała w dniu, kiedy przywiozła tutaj Dianę z Harry'm. Prawdopodobieństwo, że to auto należało do doktora było niemal pewne.
CZYTASZ
W Cieniu Przeznaczenia
LobisomemJuż wkrótce Samaelu. Czekaliśmy tak długo, ale już prawie wszystkie warunki spełnione. - Logan obserwował jak jego szczenię nucąc pod nosem jakąś melodie podrzuca na patelni naleśniki. Musimy tylko ją tam zabrać. Nowe przygody, nowe miejsca, nowi...