Część 65

94 14 5
                                    


Sprawdziła.

Przeprowadziła test ciążowy czterokrotnie i ani razu nie wyszedł negatywny. 

Dlatego dla pewności zrobiła jeszcze dwa.

Musiała po nie udać się aż do miasteczka, do apteki. Aż dwa razy.

Aptekarka stojąca za ladą patrzyła na nią bardzo podejrzliwie kiedy prosiła o pierwsze cztery testy. 

Być może nie postarała się za bardzo z przebraniem. Naciągnęła tylko na siebie obszerną bluzę z kapturem, by ukryć ogonek i uszy.

Mogłaby użyć magii, jak zawsze, by lepiej ukryć swoją kocią fizyczność, ale to zaklęcie wymaga samokontroli, której, z całą pewnością, teraz jej brakowało. A zwłaszcza już, gdy wróciła do tej apteki po kolejne testy. 

Kobieta złapała ją za rękę przez ladę, kiedy po nie sięgała.

- Ile masz lat, dziecko? - spytała sprzedawczyni. - Ktoś cię skrzywdził? 

Kiara wytrzeszczyła na nią oczy spod kaptura. Nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć po prostu wyrwała rękę z uścisku aptekarki i uciekła.

Najszybciej jak mogła wróciła do posiadłości Collinsów zapomniawszy nawet zając się sprawą, która była dla niej wymówką, by w ogóle przyjechać do Collinsport. Będzie musiała później przeprosić kucharki.

Już niedługo zajdzie słońce i nieumarli mieszkańcy Collinwood się przebudzą ze snu swej śmierci.

- Obowiązki wzywają. - mruknęła do swojego odbicia z podkrążonymi oczami w lustrze łazienki. - Musisz doprowadzić się do porządku. I wziąć prysznic. - poniuchała kołnierzyk koszulki. - Tak. Zdecydowanie najpierw prysznic.

                                                                        *             *            *

Pierwsze kilka godzin miała względny spokój. 

Zmieniła pościel w kilku sypialniach, zabrała trochę ubrań, by zanieść do pralni, prostą magiczną sztuczką pozbyła się całego kurzu z salonu a następnie holu. Powrót do codzienności to coś, czego teraz bardzo potrzebowała. 

Zmierzała właśnie do pokoju Anabelle z pakunkiem świeżo upranych ręczników.

Skręcając w ostatni korytarz, na końcu którego znajdowała się sypialnia jej pani, kiedy natknęła się na kogoś, kogo nie spodziewała się już ujrzeć. A na pewno nie po tym jak rozgniewała Lady Elleonore.

Valerica szła sobie korytarzem z naprzeciwka z taką nonszalancją jakby była u siebie.

A Kiara była niemal całkiem pewna, że nie powinna już przebywać na terenie posiadłości. 

Na jej widok Valerica zamarłą w bezruchu podobnie jak Kiara, ale wampirzyca w przeciwieństwie do kocicy uśmiechnęła się.

- Kiara. Cały wieczór cię szukam, koteczku. - przywitała się zbliżając do kotołaczki.

Kiara również odzyskała zdolność ruchu i bez ceremonialnie wyminęła wampirzycę, niosąc dalej ręczniki dla pani Anabelle.

- Dlaczego mnie pani szukała? W czymś pomóc? - spytała uprzejmie, choć nie spojrzała na wampirzycę ani nawet nie przystanęła, by wysłuchać jej słów, co powinna zrobić jako dobrze ułożona służąca.

Przy tej kobiecie czuła się jakoś... Buntowniczo. 

Za jej plecami Valerica odgarnęła włosy do tyłu, przeczesując je palcami w geście frustracji, nim ruszyła za oddalającą się dziewczyną.

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz