Część 62

119 14 0
                                    

Oparł się ciężko o skalną ścianę starego tunelu, by zaczerpnąć nieco więcej powietrza i odsapnąć. Jest cały obolały od długiej ucieczki.

Winą jego tak złego stanu jest głęboka rana, a raczej cztery.

Cztery głębokie nacięcia na jego torsie. Jest całkiem pewien, że przynajmniej organ wewnętrzny także został uszkodzony. Być może trzustka.

Przeklęta wilkołaczyca. Zaskoczyła go i drogo zapłacił za zlekceważenie Adiry Northon.

Na przestrzeni wielu lat swojego długiego życia walczył z niejednym wilkołakiem i w swej pysze, był pewny, że ona nie będzie nawet w stanie go skaleczyć.

I niemal przypłacił to życiem.

Jakąkolwiek brudną sztuczkę przeklęta Adira Northon ma w zanadrzu nie może uwierzyć, że tak poważnie go zraniła.

A teraz nie może nawet spokojnie zaszyć się do czasu aż wydobrzeje. Ktoś go ściga.

Zapewne jeden z jego wrogów dowiedział się, że jest ciężko ranny i postanowił wykorzystać okazję do dobicia jego osoby.

Gdyby tylko miał czas odzyskać część sił zmiótłby z powierzchni Ziemi tego robaka.

Zmusił się, by odsunąć od ściany, która dała mu ten momencik podparcia, by zaczerpnął tchu.

Znów poczuł obecność zbliżającego się drapieżnika.

Wciąż odrętwiały zaczął niemal biec kuśtykając przez ściek nieczystości sięgających mu po kostki.

Tunelem rozchodził się dziwny, trudny do określenia dzwoneczny dźwięk. Jakby metaliczny. Powoli się zbliżał, bez pośpiechu. Jakby łowca wiedział, że jego ofiara nie ucieknie.

Zagania swą zwierzynę w pułapkę. I to on ma być ów zwierzyną.

Jeszcze przyśpieszył kroku mocno kulejąc. Skręcił w jedno z rozwidleń wybierając drogę za spływającymi mu pod nogami ściekami.

Kamienny, murowany korytarz oczyszczalni wody zastąpiła stara, stalowa lub żelazna rura dość ogromna, by mógł przejść przez nią człowiek. Musiał mocno się garbić, by nie dotknąć powierzchni rury. Czuł bliskość metalu niczym w słoneczny dzień gorąc słonecznych promieni. Niemalże parzył skórę.

Minął lekki skręt i zobaczył przed sobą światło. Wyjście.

Nikły, triumfalny uśmiech wykrzywił jego usta, gdy pośpiesznie ruszył ku światłu.

Za nim metaliczny dźwięk zmienił ton, co było wyraźnym znakiem, że ścigająca go osoba dotarła do rury.

Alto obejrzał się nerwowo za siebie i ujrzał swego łowcę.

- To ty. - powiedział.

- Oczywiście, że to ja. A kogo się spodziewałeś? 

- Nie przypuszczałem, że będziesz mnie ścigać. Wiesz, że masz ze mną szans. - powiedział Alto siląc się na srogi ton. Niestety z winy głębokich szram na jego torsie i osłabnięcia przez utratę krwi i ucieczkę, nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.

Sam dobrze wiedział, że jedyna szansa na ucieczkę w tym momencie jest ucieczka. Musi dotrzeć do skraju rury ściekowej i odlecieć. Cofnął się o krok w kierunku wyjścia.

- Och, sądzisz, że pozwolę ci uciec? - usłyszał rozczarowanie w głosie swojego przyszłego oprawcy i zgrzyt za plecami. Obejrzał się.

Koniec rury został zakratowany przez krystaliczne pręty.

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz