Zaparkował pomiędzy dwoma samochodami na swoim dawnym miejscu parkingowym. Wciąż myśląc czy to nie błąd spojrzał na żonę.
Adira wychyliła się do przodu, by spojrzeć na budynek.
- To tutaj? - spytała.
- Tak. - Harry tak jak ona spojrzał na apartamentowiec. - Nie musisz tam iść, jeśli nie chcesz. - spróbował raz jeszcze ją przekonać. - Skoczę tylko po jedną rzecz i zaraz wracam.
- Żartujesz? - odpięła pas i pierwsza wyskoczyła z samochodu. - Chcę zobaczyć twoje mieszkanie, Harry. Nie ważne, że mieszkałeś tam z tą... z inną.
~ Ciągle wydłubuje ją sobie z zębów. ~ wtrąciła Fiss a Adira wyobraziła sobie jak wilczyca dłubie pazurem w zębach. A może to ona podesłała jej ten obraz.
- Kłamiesz. Ale i tak to dobre. - wytknęła jej Adira zamykając za sobą drzwi samochodu.
- Co? - spytał Harry. On również wysiadł z swojego potwora.
- Och, to nie do ciebie, kochanie. - mruknęła wesoło Adira. Z jakiegoś powodu wspomnienie tego, że jej wilcze ja pożarło byłą Harry'ego mocno podniosło ją na duchu.
- Rozumiem. - mruknął Harry mocno przeciągając sylaby jakby wcale nie rozumiał.
- No chodź. - ponagliła go Adira idąc już do wejścia. - Ja nie mam kluczy ani nie wiem, które to piętro, więc nie stój jak ciołek.
- I ona mnie kocha. - mruknął do siebie zamykając samochód.
- Więc mieszkałeś na osiedlu białych snobów, co? - mruknęła, kiedy ją dogonił.
- Wcale nie mieszkają tutaj tylko białe snoby. - sprzeciwił się Harry urażony, tak jak ona rozglądając się po parkingu, na którym stały same sportowe samochody.
Adira spojrzała na niego unosząc brwi. Zauważył jej spojrzenie, a ona zauważyła, że zauważył. Wsparła ręce na biodrach z miną zwyciężczyni.
- Nie. Jestem pewny, że nie mieszkają tutaj tylko biali. - powiedział uparcie Harry choć nie mógł sobie za nic w świecie przypomnieć, czy wśród jego dawnych sąsiadów jest choć jedna osoba, która mogłaby nie pasować do jej ogólnemu opisu mieszkańców.
- W porządku, kochanie. Nie oceniam cię. - Adira chwyciła jego dłoń idąc razem z nim do wejścia. - Teraz.
- Och, toś ty taka? - Harry pociągnął jej rękę, przyciągając do siebie. By nie stracić równowagi musiała prawie zrobić cały piruet.
- Mmm... Dokładnie taka. - zachichotała zarzucając ręce na ramiona męża, by mieć wygodniejszą pozycję do pocałunku. Który pewien ktoś przerwał im nim się dobrze zaczął.
- Hola! Co się tutaj wyprawia? To miejsce publiczne! - rozległ się skrzeczący, kobiecy głos.
Adira i Harry spojrzeli jednocześnie na wrogo nastawioną staruszkę, która agresywnym kaczym krokiem zmierzała ku nim. Jej chód zmienił się kiedy tylko rozpoznała twarz Harry'ego.
- Ach, to pan, panie Malborn? - ton staruszki zmienił się nagle na sympatyczniejszy. - Dawno pata tutaj nie było u nas.
- Ach, pani Caylle. - Harry uśmiechnął się sztucznie życzliwie. - Moja wścipska sąsziadka, miejscowy monitoring. - szepnął do Adiry.
Latynoska zachichotała zakrywając usta, skutecznie udając przy tym kichnięcie.
- Na zdrowie, moja droga. - zaskrzeczała szybko pani Caylle. A zaraz dodała wcale nie cicho. - Pana znajoma chyba jest mulatką, panie Malborn. Całuje się pan z sprzątaczką? Nie osądzam. - dodała jeszcze szybciej, przykładając ręce do piersi. - Ale co na to panienka Elizabeth?
CZYTASZ
W Cieniu Przeznaczenia
WerewolfJuż wkrótce Samaelu. Czekaliśmy tak długo, ale już prawie wszystkie warunki spełnione. - Logan obserwował jak jego szczenię nucąc pod nosem jakąś melodie podrzuca na patelni naleśniki. Musimy tylko ją tam zabrać. Nowe przygody, nowe miejsca, nowi...