Część 50

238 21 10
                                    

Zaparkował pomiędzy dwoma samochodami na swoim dawnym miejscu parkingowym. Wciąż myśląc czy to nie błąd spojrzał na żonę. 

Adira wychyliła się do przodu, by spojrzeć na budynek.

- To tutaj? - spytała.

- Tak. - Harry tak jak ona spojrzał na apartamentowiec. - Nie musisz tam iść, jeśli nie chcesz. - spróbował raz jeszcze ją przekonać. - Skoczę tylko po jedną rzecz i zaraz wracam.

- Żartujesz? - odpięła pas i pierwsza wyskoczyła z samochodu. - Chcę zobaczyć twoje mieszkanie, Harry. Nie ważne, że mieszkałeś tam z tą... z inną. 

~ Ciągle wydłubuje ją sobie z zębów. ~ wtrąciła Fiss a Adira wyobraziła sobie jak wilczyca dłubie pazurem w zębach. A może to ona podesłała jej ten obraz. 

- Kłamiesz. Ale i tak to dobre. - wytknęła jej Adira zamykając za sobą drzwi samochodu.

- Co? - spytał Harry. On również wysiadł z swojego potwora.

- Och, to nie do ciebie, kochanie. - mruknęła wesoło Adira. Z jakiegoś powodu wspomnienie tego, że jej wilcze ja pożarło byłą Harry'ego mocno podniosło ją na duchu.

- Rozumiem. - mruknął Harry mocno przeciągając sylaby jakby wcale nie rozumiał.

- No chodź. - ponagliła go Adira idąc już do wejścia. - Ja nie mam kluczy ani nie wiem, które to piętro, więc nie stój jak ciołek. 

- I ona mnie kocha. - mruknął do siebie zamykając samochód.

- Więc mieszkałeś na osiedlu białych snobów, co? - mruknęła, kiedy ją dogonił.

- Wcale nie mieszkają tutaj tylko białe snoby. - sprzeciwił się Harry urażony, tak jak ona rozglądając się po parkingu, na którym stały same sportowe samochody.

Adira spojrzała na niego unosząc brwi. Zauważył jej spojrzenie, a ona zauważyła, że zauważył. Wsparła ręce na biodrach z miną zwyciężczyni.

- Nie. Jestem pewny, że nie mieszkają tutaj tylko biali. - powiedział uparcie Harry choć nie mógł sobie za nic w świecie przypomnieć, czy wśród jego dawnych sąsiadów jest choć jedna osoba, która mogłaby nie pasować do jej ogólnemu opisu mieszkańców.

- W porządku, kochanie. Nie oceniam cię. - Adira chwyciła jego dłoń idąc razem z nim do wejścia. - Teraz.

- Och, toś ty taka? - Harry pociągnął jej rękę, przyciągając do siebie. By nie stracić równowagi musiała prawie zrobić cały piruet.

- Mmm... Dokładnie taka. - zachichotała zarzucając ręce na ramiona męża, by mieć wygodniejszą pozycję do pocałunku. Który pewien ktoś przerwał im nim się dobrze zaczął.

- Hola! Co się tutaj wyprawia? To miejsce publiczne! - rozległ się skrzeczący, kobiecy głos.

Adira i Harry spojrzeli jednocześnie na wrogo nastawioną staruszkę, która agresywnym kaczym krokiem zmierzała ku nim. Jej chód zmienił się kiedy tylko rozpoznała twarz Harry'ego.

- Ach, to pan, panie Malborn? - ton staruszki zmienił się nagle na sympatyczniejszy. - Dawno pata tutaj nie było u nas. 

- Ach, pani Caylle. - Harry uśmiechnął się sztucznie życzliwie. - Moja wścipska sąsziadka, miejscowy monitoring. - szepnął do Adiry.

Latynoska zachichotała zakrywając usta, skutecznie udając przy tym kichnięcie.

- Na zdrowie, moja droga. - zaskrzeczała szybko pani Caylle. A zaraz dodała wcale nie cicho. - Pana znajoma chyba jest mulatką, panie Malborn. Całuje się pan z sprzątaczką? Nie osądzam. - dodała jeszcze szybciej, przykładając ręce do piersi. - Ale co na to panienka Elizabeth? 

W Cieniu PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz