Rozdział 4 - "Strach cz. I"

65 7 14
                                    

(Rozdział nie sprawdzony, mogą występować błędy)

Przepraszam za opóźnienie.
Miłego czytania.

Czuję się tak, jakbym leżała na jakiejś terapii. Mama po moich słowach kazała mi się położyć na kanapie. Ona sama za to zaczęła przygotowywać nie wiem sama co. Miesza jakieś zioła, których ja akurat nie kojarzę i robi z nich jakąś maź, która z niewiadomych przyczyn jest biała, a nie zielona, tak jak wszystkie składniki. Z tego co mówiła moja rodzicielka, to mają one za zadanie, aby przyciągać energię w jedno miejsce i kondensować je w nim. Cicho odetchnęłam, kiedy to stanął nade mną Gavin.

— Jesteś pewna? — Oparł się o zgięcie kanapy, a ja kiwnęłam głową.

— Nic mi nie będzie. — Uśmiechnęłam się do niego. — Chyba. — Odwróciłam wzrok, kiedy zrobił wielkie oczy.

— Chyba? — Moja mama się zaśmiała.

— To nie jest nic niebezpiecznego. Nie masz się co martwić, Gavin. — Uspokoiła go kobieta, a on kiwnął głową.

Podeszła do mnie, a przy tym kucnęła i podała mi substancję, którą stworzyła. Spojrzała na nią z obrzydzeniem, po czym podniosłam wzrok na moją rodzicielkę.

— Nie mów, że muszę wypić te ziółka. — Zaśmiała się i pokręciła głową.

— Odsuń się, Gavin. — Kiwnął głową, a ja odebrałam naczynie.

W tym momencie mama wyciągnęła nade mnie prawą dłoń, na co przełknęłam ślinę. Widziałam to, jak się do mnie uśmiechnęła, ale mimo wszystko nie byłam przekonana co do swojej decyzji o tym, aby dać na sobie używać magii, kiedy obok mnie nie ma Enigmy. Zawsze mogła mnie obronić, gdyby coś mi mogło zagrażać. Ona broniła mnie, ja ją. Byłyśmy dla siebie najważniejsze, a nasza więź była niesamowicie silna, ale nie dawało się tego raczej zobaczyć, kiedy rozmawiała wraz ze mną, gdy pozostali byli w pobliżu. Tamta strona się pokazywała tylko wtedy, kiedy byłyśmy same. Za nic w świecie nie chciałyśmy, aby cokolwiek nas kiedykolwiek rozdzieliło, jednak teraz jej tu nie ma, a jest to w głównej mierze skutek mojej decyzji, której żałuję jak cholera. Gdyby tu była, nie zadręczałabym się tak tym wszystkim, co się dzieje dookoła mnie. Nie musiałabym radzić sobie ze wszystkimi wewnętrznymi bólami i demonami, które mnie prześladują. Wiem, że mam Gavina i wszystkich, ale oni nie zrozumieją każdego jednego problemu. Odetchnęłam cicho, a przy tym czułam to, jak mama przekazała nieco swojej energii do mojego ciała, która w kolejnej chwili zaczęła przepływać po całym moim organizmie.

— Wiem, że się stresujesz, ale nie masz czego. — Starała się mnie uspokoić, kiedy to przesuwała dłonią nad moją osobą.

— Zdaję sobie z tego sprawę, ale to dziwne uczucie. Mam wrażenie, jakbym pod skórą miała jakieś robaczki. — Lekko się zaśmiała na moje słowa, a przy tym momentalnie na mnie spojrzała.

W tym momencie zrobiła taką minę, jakby coś ją zaskoczyło, na co zamrugałam kilkukrotnie. Gray i tata też to musieli zauważyć, bo uważniej się przyjrzeli mamie. Słyszałam to, jak Gavin z chłopakami o czymś szepczą między sobą, jednak kompletnie się na tym nie skupiłam. Bardziej zaniepokoiło mnie to, że moja rodzicielka kucnęła i zatrzymała dłoń nad miejscem, gdzie znajdowało się wcześniej źródło mojej magii. Zmarszczyłam brwi kompletnie nie rozumiejąc tego, o co u diabła chodzi.

— Mamo? — Zwróciłam jej uwagę, na co wzięła głębszy wdech i pokręciła głową.

— Źródło energii — Zabrała rękę i na mnie spojrzała. — zwiędło. Całkowicie. — Powiedziała smutno, a ja się podniosłam do siadu i odłożyłam kubeczek z ziołami, które miały wzmocnić naprowadzanie. — Przykro mi, Isabelle. — Położyła mi dłoń na kolanie, starając się mi dodać otuchy, ale ja tylko kiwnęłam głową.

The Most Powerful MagicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz