*zaciera rączki*
miłej lektury!
Podniosłam się z pozycji kucającej, kiedy to ustawiłam czas na piekarniku. W tym samym momencie usłyszała głośniejszą rozmowę. Gray i Gwen siedzący przy wyspie kuchennej, zerknęli w kierunku drzwi, zapijając się przy tym gorącą czekoladą – zrobiłam ją zaraz po treningu, bo miałam ochotę na coś słodkiego. Od kilku dni to samo. Cały czas chciałam jeść czekoladę, jakieś cukierki, a do tego warzywa i owoce – wczoraj zjadłam marchewkę oblaną czekoladą, przez co Gavin mi się nieco dziwnie przyglądał, ale nie wzięłam tego do siebie – ale nie miałam ani odrobiny ochoty na jakiegokolwiek mięso. Można powiedzieć, że sam jego widok przyprawiał mnie o mdłości.
W tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi, dlatego wyszłam zza wyspy kuchennej, by wyjrzeć do przedsionku. Zobaczyłam Gavina, Bryce'a i Ryana, którzy wnosili do środka drzewko Yule... Znaczy Bożonarodzeniowe.
Nie umiałam się przyzwyczaić do faktu, że w tym roku, jak i zapewne przez wiele kolejnych lat, będę obchodziła te święta jednocześnie, choć to ze środowiska magicznego wypadało kilka dni wcześniej. Boże Narodzenie – z Gavinem i jakąś częścią jego rodziny (w tym roku także z chłopakami i Gwen oraz praktycznie wszystkimi, którzy brali udział w sprawie z Rochelle). Yule – z rodzicami i Grayem. Dodatkowo to pierwsze święta od niemal dziesięciu lat, które spędzę w jakimkolwiek towarzystwie – z kimś innym, aniżeli Enigmą, dla której zrobiłam nawet prezent w postaci sweterka, choć nie wiedziałam po co, skoro teraz widywałam ją pod postacią ducha.
Spojrzałam na Lapis. Duchowa wersja mojej kochanej fretki siedziała znowu na głowie suczki.
Od momentu kłótni z Gavinem, widziałam ją bez przerwy. Nie słyszałam jej mimo wszystko, ale gdy znajdowała się obok, miałam zdecydowanie lepszy humor. Budziłam się, ona leżała zaraz obok albo mi się przyglądała – teraz jej wzrok mnie nieco niepokoił, bo jednak jej oczy stały się dwukolorowe – gdy dalej pracowałam nad dziennikami, siedziała w kapturze mojej bluzy, Gavina lub siedziała na mojej głowie. Czasami jeszcze leżała na klawiaturze. Do tego chodziła za mną krok w krok, identycznie jak Lapis.
— Okej, no i mamy drzewko. — Powiedział lekko zdyszany Gavin, kiedy się wyprostował i założył ręce po bokach.
Spojrzałam na choinkę o szarozielonych igłach – podejrzewałam, że to świerk. Stała w najgłębszym kącie w salonie, po lewej od kominka. Była duża i gęsta, ale nie sięgała sufitu.
Gavin się odwrócił, spojrzał na mnie, po czym się zbliżył. Widziałam, jak się uśmiechał, na co mu oczywiście odpowiedziałam. Dał mi całusa w skroń, obejmując przy tym moją talię. Podniosłam na niego wzrok, by w kolejnej chwili oprzeć się głową o jego klatkę piersiową.
— Miło na was popatrzeć, kiedy w końcu jesteście niepokłóceni. — Skomentował cicho Gray.
— Jeszcze jedna taka uwaga, a już ci obiecuję, że wieczorem, zamiast prezentu, dostaniesz rózgę w postaci kopniaka w tyłek. — Rzuciłam, na co się spiął. — Nie usiadłbyś na nim do końca roku. — Uśmiechnęłam się złośliwie.
Już w kolejnej chwili odwrócił wzrok, rzucając pod nosem ciche „przeprasza" i łapiąc w dłonie kubek z ciepłą czekoladą, której natychmiast się napił. Wszyscy w pomieszczeniu się zaśmiali, a ja tylko podniosłam wzrok na Gavina. Przesunęłam dłonią po jego plecach, by złapać za szlufkę jego jeansów. Spojrzał na mnie, gdy akurat zagryzłam dolną wargę i uniosłam lewy kącik ust. Do tego przyglądałam mu się z wyraźnym wyzwaniem w oczach. Sam też wykrzywił swoje wargi.
CZYTASZ
The Most Powerful Magic
FantasyCzęść II Nastał spokój. Wszyscy są w komplecie. Każdy jest w końcu szczęśliwy. Jest kolorowo jak w bajce. Wspaniale, prawda? Nie do końca, ponieważ jest to jedno wielkie kłamstwo. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju Belli, jednak coś gorszego się szy...