Wczoraj nie było, bo gdy skończyłam go pisać, było po północy. Aktualnie jestem przed wykładem na studiach, dlatego wstawiam (mam na 9:45 i mam jeszcze trochę czasu).
Będę wdzięczna za wszelakie komentarze!
❤❤❤Grayson
Przeciągnąłem się obolały. Minęły jakieś dwa tygodnie, od kiedy Bella i Gavin pojechali na miesiąc miodowy, a my wszyscy zostaliśmy w Bostonie, zastanawiając się nad sposobem znalezienia Rochelle. Nikt nie wiedział, gdzie mogła się ona ukryć, ale już każdy się domyślił, o czym mogła ona mówić – co miało zostać obiektem jej zemsty.
Dziecko Gavina i Belli...
Chciała ją zniszczyć fizycznie i psychicznie, a za tym szło, że zapewne będzie próbowała zabić niemowlę. Przełknąłem ślinę, po czym powoli wstałem z łóżka, przez przypadek zrzucając z siebie Uorę, która z hukiem uderzyła o podłogę.
— Przepraszam, Uora. Nie chciałem. — Powiedziałem szybko, zanim zamieniła się w swoją pełną formę.
— Przyzwyczaiłam się do spadania na podłogę. Jak nie kiedyś Minerva, to ty. — Wytłumaczyła, otrząsając się.
Kiwnąłem głową, na co ta poszła powoli w kierunku drzwi. Opuściłem głowę i westchnąłem, przecierając przy okazji swój kark. Wstałem, przebrałem się, skorzystałem z toalety, po czym ruszyłem do kuchni, gdzie jeszcze nikogo nie było. Ostatnio jakoś wstawałem wcześniej, aniżeli rodzice. Zrobiłem sobie coś do picia, po czym usiadłem na blacie i patrzyłem na Uorę próbującą się dostać do lodówki.
Ciekawiło mnie, jak Bella się bawi. Dopiero kolejnego dnia się dowiedzieliśmy, gdzie Gavin ją zabrał w podróż poślubną. Sprawdzałem, jak daleko się ona teraz znajdowała – zdecydowanie zbyt duża odległość nas teraz dzieliła. Ledwo odzyskałem siostrę, a już ją ponownie straciłem. To nie tak, że czułem się samotny, bo nadal blisko miałem rodziców i Gwen, ale nie było z Bellą ostatnio kontaktu. To raczej jasne, że spędzała czas z Gavinem, odpoczywała po całym urwaniu głowy związanym ze ślubem, no i pewnie nie chciała się martwić sprawą z Rochelle.
Prawdopodobnie i tak się tym przejmowała. Wątpiłem, że tak po prostu wyprze to z głowy. Bella, którą znałem tak nie postępowała. Wolała rozwiązywać problemy jak najszybciej. Nie zostawiłaby tego.
— Długo zamierzasz jeszcze się męczyć, czy w końcu poprosisz, żeby ci pomóc? — Zapytałem chowańca, kiedy usiadła na podłodze i opuściła głowę naburmuszona.
— Prosiłabym o nakarmienie mnie. — Spojrzała na mnie, dlatego zszedłem z blatu i do niej podszedłem.
— Już, już, nadchodzi odsiecz. — Zażartowałem, po czym uchyliłem drzwi do lodówki.
Jakąś chwilę później Uora zajadała się tym, co ode mnie dostała, a ja z powrotem usiadłem na blacie, gdzie złapałem za kubek z kawą. Opuściłem wzrok na napój, który przybierał mleczną barwę od mleka, opierając się przy tym o kolana. Westchnąłem lekko.
Ostatecznie te kilka tygodni temu mama nie powiedziała, co wywnioskowała odnośnie mojego bycia jakimś „użytkownikiem" magii. Bella nie nadawała się do życia, dlatego wolała poczekać, aż wszystko wróci do normy. Ostatecznie nadszedł dzień jej ślubu i kompletnie nic się nie dało wyjaśnić. Za każdym razem, gdy ją o to pytałem, mówiła, że powie, jak tylko Bella i Gavin wrócą, bo to nie dobry moment na coś takiego. Nie winiłem jej za to, ale chciałem wiedzieć, czym jest ta moja moc.
Z mojego chwilowego zamyślenia wybił mnie dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, dzięki czemu zobaczyłem zdjęcie Gwen zajadającej się chrupkami serowymi i lodami jednocześnie – a także jej imię – co znaczyło, że do mnie dzwoniła. Odebrałem od niej od razu.
CZYTASZ
The Most Powerful Magic
FantasiCzęść II Nastał spokój. Wszyscy są w komplecie. Każdy jest w końcu szczęśliwy. Jest kolorowo jak w bajce. Wspaniale, prawda? Nie do końca, ponieważ jest to jedno wielkie kłamstwo. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju Belli, jednak coś gorszego się szy...