Spóźnione, wiem i doskonale zdaję sobie sprawę, że zakończyłam Polsatem.
Miłej lektury!
Szłam równym krokiem z mężczyzną. Pokiwałam głową, a tym samym odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie. Spojrzał przed siebie, co również i ja uczyniłam, żeby nie zabić się o żadną przeszkodę. Mogłam już stwierdzić, że daleko się wczoraj oddaliłam, gdy poszłam szukać Graya. Przechadzaliśmy się po tym lesie już od ładnych dziesięciu minut.
— Ile znałaś Rochelle? — Zadał mi pierwsze pytanie, na które opuściłam wzrok.
— Jakoś od czasów szkolnych. Potrzebowałam pieniędzy, a na każde stanowisko, gdzie składałam CV, żądali wykształcenia średniego. Musiałam skończyć przynajmniej high school. Miałam szesnaście lat, jak ją poznałam. Podeszła do mnie jako pierwsza. — Opowiedziałam krótko.
— Przejawiała jakieś oznaki? Bycia Wdową lub... — Przerwałam mu.
— Nic z tych rzeczy. Do stycznia tego roku uważałam, że jest zwykłym człowiekiem. Kompletnie nie przejawiała oznak bycia Wdową, a o byciu wiedźmą nawet nie wspomnę. — Podał mi rękę, żebym przeskoczyła leżące na ziemi drzewo. —Zachowywała się jak zwykła dziewczyna. Umierała w czasie okresu, jadła tony jedzenia, wydurniała się w każdej wolnej chwili, przez co pieszczotliwie nazywałam ją „pajacem" i okupowała rano łazienkę przez bite dwie godziny. — Wytłumaczyła.
— Czym się zajmowała? — Odsunął przede mną gałęzią.
— W mieszkaniu głównie robieniem, za przeproszeniem, wiecznego burdelu, który musiałam po niej sprzątać, a tak ogólnie, to była instruktorką tańca i zumby na dwóch siłowniach. — Powiedziałam, rozglądając się nieco.
— Miała jakieś miejsce, gdzie mogłaby się ukrywać? Masz może jakiś pomysł? — Spojrzałam przed siebie, dzięki czemu zobaczyłam, jak Gray wskazywał jakieś miejsce.
— Uwielbiała przesiadywać w jednej kawiarni niedaleko naszego starego mieszkania. Chodziła tam często po pracy, ale wątpię, aby to mogło jakkolwiek pomóc. Niejednokrotnie wyjeżdżała „do rodziny", choć potem się dowiedziałam, że jej matka nie żyje, bo ją zabiła. O ojcu nic nigdy nie wspomniała... — Zacięłam się, czym zwróciłam jego uwagę.
— Co się dzieje? — Dopytał, a przy tym uważnie mi się przyglądał.
— Było jeszcze jedno miejsce, gdzie ginęła czasem na większość dnia. — Wyznałam, czym go mocno zainteresowałam. — Zawsze mnie ciekawiło, czemu akurat tam lubiła spędzać czas. To miejsce jest bardzo przygnębiające, bo to jednak cmentarz... — Widocznie go zaskoczyłam.
— Cmentarz? — Zdziwił się.
— Nie wiedziałam czego to była kwestia. Raz za nią poszłam, ale siedziała tylko na ławce i przyglądała się sama nie wiem czemu. Chodziła tam od czasów szkoły. — Powiedziałam, a w tym samym momencie coś mnie poraziło po oczach.
Zatrzymałam się i zmrużyłam powieki. Ponownie zaczęłam się rozglądać. Szukałam tej rzeczy, gdy ponownie dostałam jasnym światłem po oczach. Wszyscy spojrzeli w moim kierunku.
— Bella? — Podszedł do mnie Gavin, jednak ja nie odezwałam się ani słowem.
Ruszyłam głową, aby ponownie nakierować się na coś, co odbijało promienie przechodzące między liśćmi drzew. Wszyscy wyraźnie się zdziwili, gdy dostrzegli na mojej twarzy jasny odblask. Uniosłam rękę i wskazałam jeden kierunek. Po kilku sekundach sama ruszyłam w tę stronę. Gavin chciał mnie zatrzymać, jednak usłyszałam, jak ojciec poprosił, żeby zaczekał. Kucnęłam przy jednym krzaku i sięgnęłam do rzeczy leżącej na ziemi.
CZYTASZ
The Most Powerful Magic
FantasiaCzęść II Nastał spokój. Wszyscy są w komplecie. Każdy jest w końcu szczęśliwy. Jest kolorowo jak w bajce. Wspaniale, prawda? Nie do końca, ponieważ jest to jedno wielkie kłamstwo. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju Belli, jednak coś gorszego się szy...