Jak mówiłam ostatnio, rozdział w poniedziałek!
Miłego czytania!
(Rozdział nie sprawdzony)
Btw, będę wdzięczna za komentarze
Wszyscy staliśmy w osłupieniu. Każdy z nas myślał, że ona zginęła tamtego wieczora, a tymczasem coś takiego. Pojawiła się na naszym ślubie, a przy tym całkowicie nie wyglądała jak wcześniej.
Nadal miała białe włosy i srebrne oczy, jednak jej skóra przypominała taką, jakby była popękana. Dodatkowo przez jej lewę oko przechodziło duże pęknięcie, z którego wylewała się czarna maź – prawdopodobnie krew. Powieki przybierały ciemny, fioletowo szary kolor, co sprawiało, że nie przypominała zdrowej osoby. Na jej skórze dało się zauważyć mocno zaznaczone żyły. Usta przybierały szarawą barwę, jakby całkowicie straciły swój naturalny kolor. Cera była prawie biała.
Kątem oka dostrzegłam, jak kilkoro łowców – w tym także ojciec Gavina – sięgnęło pod marynarki, bądź do torebek, by wyjąć swoją broń. Zatrzymali się jednak nagle, kiedy Rochelle pstryknęła palcami. Dosłownie cały świat momentalnie stanął w miejscu.
— Niespodzianka, Bell... — Uśmiechnęła się złowieszczo.
— Magia czasu... — Rozejrzałam się dookoła, po czym na nią, będąc przy tym wyraźnie zaniepokojona. — Rochelle, przestań! Cały świat na tym ucierpi, jeśli tak po prostu zatrzymasz czas! Wiesz o tym doskonale! Magia czasu jest zakazana! — Krzyknęłam na nią, jednak ona jedynie się zaśmiała.
— A mnie to ma obchodzić, bo? — Założyła ręce za plecami i ruszyła powolnym krokiem w moim kierunku. — Zapomniałaś? Jestem Wdową. — Odezwała się z wyraźnie dobrym humorem. — Mnie zasady co najwyżej mogą cmoknąć. — Weszła na podwyższenie i stanęła przede mną. — Muszę ci podziękować. — Jej lewe białko przy oku nagle stało się czarne, co sprawiało, że jeszcze bardziej przerażała wyglądem.
— Za co niby? — Spytałam, na co zaczęła chodzić dookoła mnie i Gavina, którego chwilowo zablokowała.
— A jak myślisz? To chyba oczywiste. — Podeszła do Nikki i przejechała delikatnie paznokciem po jej policzku. — To chyba jasne, że to podziękowanie jest za moc, którą mi oddałaś. Początkowo chciałam ją zabrać twojej matce, ale ty się okazałaś dużo silniejsza, niż się tego początkowo spodziewałam. — Ruszyła do Ryana, któremu się dokładnie przyjrzała.
Pogłaskała jego policzek, a następnie zjechała na brodę, na której przetarła delikatnie jego wymodelowany zarost. Wydała się smutna, jednak już kilka sekund później na jej twarzy znalazł się szeroki uśmiech.
— Rochelle, przestać. Masz moc, czego więcej chcesz? — Zapytałam zdenerwowana, na co się głośno roześmiała.
— A to nie oczywiste? — Znowu do mnie podeszła i stanęła naprzeciwko. — Chcę zemsty za to, co mi zrobiłaś. To przez ciebie wyglądam w taki, a nie inny sposób, więc cóż. Zarówno zyskałam, jak i straciłam wszystko, dlatego... — Zacięła się, spoglądając przy tym na Gavina, który nagle się ruszył.
Tak samo jak wszyscy z naszej rodziny i przyjaciół. Ryan, Bryce i ojciec Gavina celowali do Rochelle z pistoletów, moja matka już miała w dłoniach magiczne zaklęcie, tak samo jak kilka innych wiedźm, które znałam i zaprosiłam na wesele. Kątem oka widziałam też, jak Harry trzymał Valentinę za nadgarstek – jej oczy się mieniły na żółto, a zęby, konkretniej kły nieco bardziej wyrastały nad resztę. Sam Gavin natomiast mnie od niej nieco odsunął i zasłonił własnym ciałem.
— No masz, a jeszcze chciałam z tobą pogadać. —Opuściła wzrok i powoli zaczęła się cofać.
— Masz pecha, bo nie będziesz z nią gadać. — Warknął cicho chłopak, za którym stałam.
CZYTASZ
The Most Powerful Magic
FantasíaCzęść II Nastał spokój. Wszyscy są w komplecie. Każdy jest w końcu szczęśliwy. Jest kolorowo jak w bajce. Wspaniale, prawda? Nie do końca, ponieważ jest to jedno wielkie kłamstwo. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju Belli, jednak coś gorszego się szy...