Cudem udało mi się przekonać Gavina, że dam sobie radę ze wspinaczką po schodach. Kuśtykając do pomieszczenia, przytrzymałam się balustrady. Słyszałam z piętra niżej, jak Gavin załadowywał zmywarkę. Nie chciał znać szczegółów użycia przeze mnie czerwonej magii Wdów. Powiedział, że to powinnam wytłumaczyć już przy reszcie. Nie negowałam jego decyzji. Wolał, żebym nie musiała się powtarzać i przypadkiem czegoś nie pominęła.
Obawiałam się reakcji reszty. W chwili obecnej najbardziej bałam się o ojca Gavina. Już popsuło mu się o mnie lekko mniemanie, gdy dowiedział się o ciąży. Po takiej informacji mógłby mnie całkowicie znienawidzić. Nie chciałam tego. Jeśli udałoby nam się zatrzymać Rochelle, zostałby dziadkiem tej małej latorośli.
Położyłam dłoń na podbrzuszu, czując jakiś ruch, choć wiedziałam, że to jeszcze niemożliwe. Pokręciłam głową, wchodząc do sypialni. Tam od razu weszłam do garderoby. Przeszłam obok szafek, całkowicie ignorując, siedzącą niczym posąg, świetlistą postać Enigmy. Złapałam za piżamę składającą się z koszulki na długi rękaw i zbyt dużej pary luźnych spodni w kratę. Wzięłam jeszcze bieliznę, by kolejno ruszyć do łazienki, jednak przeszkodziła mi w tym Enigma. Wskoczyła mi na głowę i niemal czułam, jak próbowała mi roztargać włosy, będące i tak nie do życia.
— Przestań mnie ignorować! — Zapiszczała, zjeżdżając przednimi łapkami po czole, by spojrzeć mi w oczy.
Uśmiechnęłam się lekko, widząc ponownie jej dziwne, dwukolorowe oczka, choć na to żółtozielone nachodził już delikatnie czerwony kolor.
— Znowu oczy ci zmieniają kolor. — Zauważyłam, na co pokręciła główką i zeskoczyła na trzymaną przeze mnie kupkę ubrań.
— Nie zmieniaj tematu! — Stanęła na tylnych łapkach, by kolejno upaść na okrągłą pupkę. — Rochelle cię prawie zabiła, a ty się obecnie zachowujesz, jakby kompletnie nic się nie stało!
— Nic mi nie jest, Enigma. Mama wszystko uleczyła. Nie mam nawet siniaka. — Ruszyłam do łazienki.
— Nadal kulejesz...
— Nie poruszałam się o własnych siłach od jakiegoś czasu. To oczywiste, że będę kuśtykać. — Stanęłam przy umywalce, na którą zeskoczyła.
Odłożyłam ubrania, podeszłam do wanny. Puściłam wodę, wlewając do niej nieco płynu do kąpieli. Od razu zaczęła się tworzyć piana. Złapałam za koszulę zapinaną na guziki.
— Ja się po prostu martwię, Bella. Lekarze mówili, że miałaś sporo szczęścia, bo w ogóle przeżyłaś ten wypadek. Każdy inny na twoim miejscu by zmarł śmiercią tragiczną.
Zmarszczyłam lekko brwi, zdejmując nieco sztywniejszy materiał z ramion.
— Każdy jeden powiedziałby ci to samo. Miałaś szczęście, ale nie wiadomo, co kolejno postanowi zrobić Rochelle. Może zaatakować nawet nie ciebie samą, a kogoś z pozo...
Przerwałam jej.
— Wiem, Enigma. Nie musisz mi tego mówić. — Odwróciłam się do niej gwałtownie, ale szybko zwróciłam swoje oczy na odbicie w lustrze.
Moje oczy się mieniły jak kiedyś. Zbliżyłam się, uważnie doglądając jakichś szczegółów, gdy nie gasły. Przełknęłam ślinę, sięgając do powieki, by bardziej ją naciągnąć. Widywałam je już kilkukrotnie, gdy świeciły, jednak pierwszy raz tak długo. Do tego dochodził fakt, że nie chciały przestać.
CZYTASZ
The Most Powerful Magic
FantasiCzęść II Nastał spokój. Wszyscy są w komplecie. Każdy jest w końcu szczęśliwy. Jest kolorowo jak w bajce. Wspaniale, prawda? Nie do końca, ponieważ jest to jedno wielkie kłamstwo. Wyrzuty sumienia nie dają spokoju Belli, jednak coś gorszego się szy...