Ted the Caver cz.4

2 2 0
                                    


28 kwietnia, 2001

W tym wpisie krótko omówiłem odczucia, które ja i B mieliśmy w tamtej chwili. Chciałbym stworzyć odpowiedni nastrój dla tej części dziennika. Liczę na to, że skutecznie uda mi się przekazać nasze myśli i odczucia podczas dyskusji nad kolejnym krokiem. Jeśli nie, obawiam się, że dla przeciętnego czytelnika wyjdziemy na naiwnych ignorantów albo po prostu głupków.

Ta jaskinia oznaczała dla nas połączenie tygodni ciężkiej pracy i całej masy różnych emocji. Od zmęczenia do strachu. Oczekiwania do bólu. Od frustracji do chwili chwały. Dla nas, nie staliśmy na skraju niebezpieczeństwa, tylko raczej honorowaliśmy nasze niewypowiedziane porozumienie. Coś jak rodzic kapryśnego dziecka. Nie mieliśmy zamiaru porzucić naszego „dziecka" tylko z powodu strachu czy braku zrozumienia. Szanujcie to lub nie, ale ta jaskinia stała się częścią nas. A teraz musimy doprowadzić tę przygodę do jej końca. Poza tym, pożerała nas ciekawość! Nie zważając na przytłaczającą liczbę niewyjaśnionych zdarzeń, MUSIELIŚMY do niej wrócić. Co powodowało dudnienia? Co powodowało zmiany w sile wiatru? Itd. Aż do sprawy z Joe. Co właściwie mogło mu się przydarzyć? Co zobaczył? Albo doświadczył? Przeprowadziliśmy wiele długich rozmów na temat naszych dalszych poczynań. Za każdym razem dochodziliśmy do tego samego wniosku: Musimy wrócić. Jedynym sposobem na rozwiązanie wszystkich łamigłówek było zbadanie jaskini. Wracamy.

Dwa tygodnie po wypadzie z Joe, wyruszyliśmy ponownie. Skontaktowaliśmy się wcześniej z lokalną grupą ratowniczą i dostaliśmy pozwolenie na pożyczenie ich przenośnych telefonów, działających w dwie strony. Składały się one z dwóch słuchawek i długiej szpuli z kablem. Mógłbym go rozwijać, zagłębiając się w jaskinię i cały czas pozostawać w kontakcie z B. Pomyśleliśmy też, że dobrym pomysłem będzie zabranie kamery. Kupiłem pokrowiec, który miałby ją chronić przed zniszczeniem. Zrobiłem to z miłą chęcią, B będzie mógł w końcu zobaczyć cały tunel.

Z głową było już wszystko w porządku. Wciąż miałem jasno czerwoną kreskę w miejscu, w którym się uderzyłem. Nie musiałem iść do lekarza, ale było to bolesne doświadczenie. Zastanawiałem się, co by się stało, gdybym poszedł dalej razem z Joe. Po wyjściu zmienił się nie do poznania. Wydzwaniałem do niego prawie codziennie, ale nie odbierał telefonów. B zadzwonił do jego pracy i dowiedział się od przyjaciela Joe, że dwa tygodnie temu poszedł na zwolnienie lekarskie i od tamtej pory go nie widziano.

Nawet wpadłem do niego ze dwa razy. Za pierwszym, wydawało się, że ktoś był w domu, ale nikt nie podszedł do drzwi. Za drugim brakowało samochodu na podjeździe, a światła były pogaszone. Miałem nadzieję na krótką rozmowę przed wypadem do jaskini, ale się nie udało.

Kiedy zachaczaliśmy linę przed zejściem poczułem coś po raz pierwszy. NIE CHCIAŁEM TAM WCHODZIĆ! Nie było to złe przeczucie. Nic nie przeczuwałem. Po prostu nie miałem chęci zagłębiania się w podziemny świat Jaskini Tajemnic. Nawet jeśli nie chciałem tam wchodzić, wiedziałem, że MUSIMY. Dwa razy sprawdziłem sprzęt i zsunąłem się w dół.

Już na początku wydawało się, że jaskinia nas tutaj nie chce. Nic nie szło po naszej myśli. Zawsze, kiedy chcieliśmy zaczepić karabinek lub związać sznur albo przywiązać coś do liny, musieliśmy próbować kilka razy. Kiedy szliśmy na miejsce, uderzaliśmy się o ściany, potykaliśmy się lub upuszczaliśmy rzeczy. Ostatecznie dotarliśmy jakoś do dziury.

Sprawdziliśmy kamerę i telefon, żeby upewnić się, iż przetrwają przeprawę. Wszystko przetestowaliśmy i zgromadziłem ekwipunek, który chciałem ze sobą zabrać. Nadszedł czas. Spojrzeliśmy na siebie, ale nic nie powiedzieliśmy. Ruszyłem w stronę szczeliny. Kiedy wciskałem się do środka, liczyłem na to, że będzie to mój ostatni raz w tym klaustrofobicznym koszmarze.

Creepypasty Tłumaczenie [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz