Tails Doll 2: Nieśmiertelny

77 10 2
                                    

Zanim przeczytasz tą creepypastę, radzę się zapoznać z opowiadaniem , które jest prequelem tej historii.

Szedłem sobie powoli szpitalnym korytarzem, energicznie stukając skórzanymi półbutami o paskudnie zielone kafelki, typowe dla szpitali publicznych.

Od poprzednich wydarzeń minęło ponad 10 lat. Skończyłem elitarne studia, dostałem się na staż w jednej z lepszych uczelni. Jednak skaza na psychice pozostała na zawsze, cały czas musiałem uczęszczać do psychologa na terapię. Starałem się unikać lasu oraz czerwonych cierni.

Wychodząc ze szpitala, myślałem: dlaczego właśnie ja? Dlaczego MNIE to spotkało?

Była akurat sobota, więc nie musiałem iść do pracy. Wracając do domu, zahaczyłem o jeden z tych małych, lokalnych marketów, coś na kształt "Żabki". Kupiłem trochę bułek i mleka, aby starczyło na weekend, bo w niedzielę nie miałem zamiaru nigdzie wychodzić. Chciałem się zaszyć w moim małym mieszkanku, położonym w bloku.

Wchodząc na moje piętro poczułem, że coś jest nie tak. Na klatce nie paliło się światło, okna były zasłonięte grubą warstwą firan. Panował półmrok. Jednak nie to było najgorsze - drzwi od mojego mieszkania były otwarte! Bałem się, że potencjalny złodziej wciąż tam jest.

Od czasu, kiedy spotkałem i zabiłem Tails Dolla, zawsze nosiłem przy sobie nóż. Nie wiem dlaczego, psycholog poradził mi to, żebym czuł się bezpieczniej. Od tej pory weszło mi to w nawyk i codziennie go nosiłem przy pasku. Wreszcie się przyda na coś.

Trzymając nóż w ręku, powoli uchyliłem drzwi od mojego mieszkania. Rozległ się przerażający skrzyp starych drzwi o zardzewiałych zawiasach. W środku nikogo nie było. Całe szczęście. Najwyraźniej zapomniałem zakluczyć drzwi.

Przeszukałem szafkę, w której trzymam pieniądze i dokumenty. Wszystko było na swoim miejscu - toteż odetchnąłem z ulgą. Schowałem nóż, odłożyłem bułki oraz mleko i postanowiłem pójść do łazienki umyć ręce.

Zanim przekroczyłem próg, natychmiast pożałowałem tej decyzji.

W łazience znalazłem zmasakrowane zwłoki. Kadłub ciała pływał w mieszaninie wody, krwi i czarnej substancji. Kończyny leżały na podłodze, całe pogryzione i wpół zjedzone (ponadto, były pokryte wspomnianą czarną substancją). Głowę znalazłem w pralce. Ściany były ubrudzone szkarłatem krwi. Na sam widok robiło się niedobrze.

Po opróżnieniu zawartości żołądka, wezwałem policję. Zabezpieczyli teren, przesłuchali mnie. Wykluczyli mnie z grona podejrzanych, jako iż psycholog mógł potwierdzić, że podczas popełnienia zbrodni byłem u niego. Zwłoki zidentyfikowano jako mojego sąsiada z wyższego piętra.

Nie sposób opisać łkania jego żony, która pozostała w żałobie przez kilka ładnych lat. Kilka dni później zorganizowano pogrzeb.

Stojąc nad trumną, zastanawiałem się, DLACZEGO DO CHOLERY TE ZWŁOKI BYŁY W MOJEJ WANNIE?! I czy to ma jakiś związek z moją przeszłością? Darowałem sobie tzw. stypę (obiad dla gości pogrzebu), i wróciłem do domu. Łazienka była już dawno sprzątnięta dzięki pomocy sąsiadów, którzy poczuli chęć pomocy mi i żonie zamordowanego sąsiada.

Śledztwo policji utknęło w ślepym zaułku. Zero dowodów, zero świadków, zero podejrzanych, zero odcisków palców. Nie ustalono nawet czym zabito sąsiada. Podejrzewali tylko motyw ludożercy (zwłoki miały ślady konsumpcji).

Nie licząc na policję, postanowiłem sam doszukać się prawdy. Dobrze wiedziałem od czego zacząć. Od miejsca, gdzie kilkanaście lat wcześniej nastąpiło wydarzenie, które zmieniły moje życie.

Creepypasty Tłumaczenie [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz